"Ze świecą szukać zwolenników tej reformy, a jeżeli już, to wyłącznie w Ministerstwie Finansów" - uważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Pracodawców i Przedsiębiorców.

W ocenie Kaźmierczaka Polski Ład i zawarte w nim rozwiązania podatkowe to realizacja czysto ideologicznego pomysłu na podatki. Urzędnicy próbują zaś przekonywać, że reforma podatkowa to historyczna obniżka podatków.

"Uzbrojeni w agregowane excelowskie dane urzędnicy epatują tam miliardowymi kwotami oszczędności gospodarstw domowych i udowadniają, że mają dla nas bezprecedensową, historyczną obniżkę podatków. Ci, którzy przeliczają realne płace na koszty życia, natychmiast zrozumieli, że istotą nie jest zmniejszanie czyichkolwiek obciążeń, lecz realizacja czysto ideologicznego pomysłu na system podatkowy" - pisze Kaźmierczak.

Kaźmierczak zauważa, że zgodnie z oficjalna narracją na zmianach podatkowych Polskiego Ładu najbardziej skorzystają najmniej zarabiający pracownicy. Zgodnie jednak z kalkulatorem udostępnionym przez Ministerstwo Finansów "osoba zarabiająca minimalne wynagrodzenie za pracę (2800 zł brutto) zyska na zaproponowanych rozwiązaniach 137 zł.".

Prezes ZPiP wylicza dalej, że w przypadku osoby zarabiającej przeciętne wynagrodzenie (około 5167 złotych brutto) "korzyść podatkowa kurczy się do 35 zł miesięcznie". Dla osoby zarabiającej 11 tys. złotych reforma jest neutralna.

"To zapewne rezultat „ulgi dla klasy średniej”. Aby ją obliczyć, należy posłużyć się wzorem wymagającym przemnożenia przychodów z pracy przez 0,06684549, pomniejszenia rezultatu o kwotę dokładnie 4572 zł i podzieleniu ostatecznego wyniku działania przez 0,17. Dlaczego akurat 0,17 i czy współczynnika nie dało się zaokrąglić np. do trzeciego miejsca po przecinku? Nie wiadomo" - wywodzi Kaźmierczak.

jkg/dziennik gazeta prawna