Awans do finału s. Lorayne Caroline Tinti wywalczyła przygotowując, po raz pierwszy w życiu, tiramisu i strogonow z krewetek. Po programie stwierdziła, że pomógł jej w tym Pan Bóg, do którego modliła się w czasie gotowania.

- „Wiele osób zauważyło, jak spokojna byłam przez cały odcinek – wyjaśniłam im, że to dlatego, że modliłam się, aby nasz Pan pomógł mi przez to przejść. To dodało mi pewności siebie” – mówiła zakonnica.

Siostra zaznacza, że kulinarnego bakcyla złapała w domu rodzinnym, gdzie gotowała babcia, mama i tata. Później pasję mogła rozwijać w domu misyjnym, pracując razem z innymi siostrami w piekarni.

Zaproszenie do programu zobaczyła w mediach społecznościowych. Dzięki pomocy współsióstr udało się jej przekonać matkę przełożoną do wydania zgody na udział. Dzięki temu, jak zaznacza s. Lorayne, mogła zaprezentować nie tylko swoje kulinarne zdolności, ale również projekty, jakie realizuje jej zgromadzenie.

- „Ponieważ ludzie nie znają życia zakonnego, wielu uważa, że ​​wszystko, co przyjemne, jest dla nas zakazane. Tymczasem powołanie zakonne można realizować wszędzie, połączenie gastronomii z wiarą i byciem w Kościele jest możliwe. Znane są historie biblijne, w których Jezus rozmnażał chleb i chodził na wesela” – mówi duchowna.

Teraz modli się o natchnienie, bo nie wie jeszcze, jakie danie przyrządzi w finale.

kak/ Catholics News Service, catholiccourier.com, stacja7.pl