Mamy kolejną deklarację ze strony Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X na temat kondycji Kościoła.

Deklaracja biskupów Bractwa jest dokumentem skrajnie zasmucającym. Zasmucającym po pierwsze dlatego, że posługuje się językiem insynuacji niemal bez próby uzasadnienia ich konkretnymi cytatami z dokumentów Vaticanum II. Zasmucającym również dlatego, bo pokazuje, do jakich błędów może doprowadzić szczera chęć obrony prawdy katolickiej – przy równoczesnej odmowie konfrontowania swojego wyobrażenia o tej prawdzie z całością nauczania Kościoła. Takie przywiązanie do własnych wyobrażeń, do obrony jakiejś części prawdy oderwanej od całości musi doprowadzić do zakłamania całej Prawdy.

Wydawało mi się, że przełożony FSSPX bp. Bernard Fellay nie ulega ego typu tendencjom.

Sam żarliwie przestrzegał innych biskupów Bractwa zaledwie rok temu przed schizmatyckimi konsekwencjami takiego myślenia: „W Bractwie, z błędów Soboru robi się superherezję, staje się to jakby złem absolutnym, najgorszym ze wszystkiego, w ten sam sposób, jak liberałowie zdogmatyzowali ten sobór pastoralny. Zło jest już wystarczająco dramatyczne, by go jeszcze przesadniej nie powiększać. Nie ma już żadnego rozróżnienia. Podczas gdy Arcybiskup Lefebvre kilka razy dokonał koniecznych rozróżnień na temat liberała. Ten brak rozróżnień prowadzi jednego czy drugiego z was do zatwardziałości „absolutnej”. Jest to poważne, ponieważ ta karykatura nie jest już zgodna z rzeczywistością i logicznie doprowadzi w przyszłości do prawdziwej schizmy.” (Odpowiedź Rady Generalnej na list trzech biskupów FSSPX, Menzingen, 14 kwietnia 2012). Dzisiaj ten sam biskup Fellay robi to, przed czym rok temu słusznie przestrzegał.

Przeanalizujmy dokument jaki otrzymaliśmy.

Weźmy pierwszy fragment: „Za przykładem abp. Lefebvre’a twierdzimy, że przyczyna poważnych błędów, które niszczą Kościół, tkwi nie w złej interpretacji tekstów soborowych – w <hermeneutyce zerwania>, która miałaby stać w opozycji do <hermeneutyki reformy w ciągłości> – lecz w samych tekstach.”

Jest dokładnie odwrotnie: jedyną drogą do zwalczenia poważnych błędów, które niszczą Kościół, jest odwołanie się do całej nauki Kościoła, również tej, która zawarta jest w nauczaniu niższej rangi niż nieomylne, również tej, która zawarta jest w dokumentach II Soboru Watykańskiego i w aktach magisterium posoborowego. Pomysł, że można zwalczać błąd wyłączając cokolwiek z nauczania Kościoła jest ułudą, która prowadzi do powstania błędów jeszcze gorszych.

Czy mamy tu dobry przykład kształtowania się herezji?

Największe herezje nie brały się z nienawiści do prawdy: brały się ze zwalczania jakiegoś konkretnego błędu nie poprzez odniesienie do całości nauczania Kościoła, ale poprzez formułowanie stwierdzenia będącego najdokładniejszym przeciwieństwem tego błędu z pomijaniem w nauczaniu Kościoła wszystkiego, co przeszkadzało takie dokładne przeciwieństwo stworzyć. Często prowadziło to do stworzenia kłamstwa jeszcze gorszego niż kłamstwo, które chciało się zwalczać. Tak monofizyci zaprzeczyli człowieczeństwu Chrystusa chcąc bronić jego Boskości, tak luteranie zaprzeczyli prawdzie o możliwości uzdrowienia ludzkiej natury z grzechu broniąc prawdy o konieczności łaski bożej do uzyskania usprawiedliwienia.

Idźmy dalej...

„Nie wolno nam nie dostrzegać, że ten bezprecedensowy sobór, który chciał być tylko duszpasterskim, a nie dogmatycznym, zainaugurował nowy rodzaj nauczania, dotąd w Kościele niespotykanego, nie zakorzenionego w Tradycji – nauczania zdecydowanego pogodzić doktrynę katolicką z ideami liberalnymi; nauczania przepojonego modernistycznymi ideami subiektywizmu, immanentyzmu i nieustannej ewolucji zgodnej z fałszywą koncepcją żywej tradycji, podważającą istotę, treść, rolę i wykonywanie kościelnego Magisterium.”

Mamy tu drugi błąd, który często szczerych obrońców jakiejś części prawdy prowadzi do stworzenia błędów jeszcze gorszych niż te zwalczane: przekonanie, że niezmienność depozytu wiary przekazanego przez Tradycję Apostolską i brak możliwości dodania do niej czegokolwiek nowego oznacza brak możliwości coraz głębszego rozumienia przez Kościół, pod natchnieniem stale obecnego w nim Ducha Świętego, prawd zawartych w tym niezmiennym depozycie.

W tym jest źródło błędów?

Cała historia Kościoła pełna jest heretyków, którzy w imię obrony „tradycyjnego nauczania” przez „nowinkami” odrzucali właśnie Magisterium Kościoła, który wyrażał w tym Magisterium głębsze niż w poprzednich wiekach zrozumienie jakieś prawdy wiary. Tak właśnie Luter w imię obrony tradycyjnej doktryny o konieczności i wyłączności łaski bożej do zbawienia odrzucił „nowinkę” o czyśćcu, którego darowanie związane jest z jakimś aktem pobożności wiernego. Tenże sam Luter w imię obrony tradycyjnego nauczania o jednej ofierze Chrystusa złożonej na ołtarzu krzyża odrzucał „nowinkę” o uobecnieniu tej Ofiary w sposób bezkrwawy w Najświętszej Ofierze Mszy św. Tak wreszcie prawosławni czy starokatolicy bronią „tradycyjnego nauczania Kościoła pierwszego tysiąclecia” przeciwko „rzymskim uroszczeniom” tysiąclecia drugiego.

Jaki z tego wynika wniosek?

Że poprawne rozumienie wszystkich prawd wiary wymaga od wiernego wysiłku i zaufania Kościołowi, ale może być utrudnione przez błędną katechezę czy praktykę niektórych ludzi Kościoła, którzy te prawdy wiary zaciemniają. Zawsze istnieje wówczas pokusa, by te rzekome nowinki, będące w rzeczywistości uprawnionym „wydobywaniem ze skarbca rzeczy starych i nowych” uznawać za wprost sprzeczne z jakimś „tradycyjnym nauczaniem”.

Jaką droga idzie Bractwo?

Popełnia oba te błędy – przeciwstawianie części całości i nowego staremu. Widoczne one są niestety w tych miejscach deklaracji biskupów FSSPX, gdzie nie poprzestają na bardzo emocjonalnych stwierdzeniach pod adresem Vaticanum Secundum w ogólności, ale przywołują konkretne dokumenty soborowe:

„Wolność religijna, jak ją prezentuje Dignitatis humanae, oraz jej praktyczne zastosowanie w ostatnim półwieczu logicznie prowadzą do żądania od Boga, który stał się człowiekiem, by wyrzekł się swego panowania nad człowiekiem, który teraz sam siebie czyni Bogiem – co równe jest marginalizowaniu Chrystusa. Widzimy oto Kościół nie będący przewodnikiem, natchnionym prawdziwą wiarą w rzeczywistą władzę naszego Pana Jezusa Chrystusa, lecz haniebnie kierowany przez ludzką roztropność i tak pełen zwątpienia w samego siebie, że nie prosi już państwa o nic innego niż to, co loże masońskie zechcą mu przyznać: wspólne prawa i traktowanie na równi z innymi religiami, których Kościół nie śmie już dłużej nazywać fałszywymi.”

A tymczasem w rzeczywistości DH naucza czegoś wprost przeciwnego:

„Najpierw więc oświadcza święty Sobór, że sam Bóg ukazał ludzkości drogę, na której Jemu służąc ludzie mogą osiągnąć w Chrystusie zbawienie i szczęśliwość. Wierzymy, że owa jedyna prawdziwa religia przechowuje się w Kościele katolickim i apostolskim, któremu Pan Jezus powierzył zadanie rozszerzania jej na wszystkich ludzi, mówiąc Apostołom: „Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, ucząc je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem” (Mt 28,19-20). Wszyscy ludzie zaś obowiązani są szukać prawdy, zwłaszcza w sprawach dotyczących Boga i Jego Kościoła, a poznawszy ją, przyjąć i zachowywać.”

I dalej:

„Zarazem też Sobór święty oświadcza, iż obowiązki te dotykają i wiążą sumienie człowieka i że prawda nie inaczej się narzuca jak tylko siłą całej prawdy, która wnika w umysły jednocześnie łagodnie i silnie. Następnie, ponieważ wolność religijna, której ludzie domagają się dla wypełnienia obowiązku czci Bożej, dotyczy wolności od przymusu w społeczeństwie cywilnym - pozostawia ona nienaruszoną tradycyjną naukę katolicką o moralnym obowiązku ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii i jedynego Kościoła Chrystusowego.”

Na czym polega sprzeczność?

Już w pierwszych słowach Deklaracja zadaje kłam stwierdzeniom, że oto Kościół w niej nie prosi już państwa o nic innego niż to, co loże masońskie zechcą mu przyznać: wspólne prawa i traktowanie na równi z innymi religiami.

Wręcz przeciwnie: uroczyście proklamuje na nowo nauczanie o moralnym obowiązku ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii i jedynego Kościoła Chrystusowego. Jeszcze bardziej dobitny jest tutaj Katechizm Kościoła Katolickiego, który wprost stwierdza, że w tym fragmencie deklaracji chodzi o nauczanie Piusa XI o społecznym panowaniu Jezusa Chrystusa:

2105 Obowiązek oddawania Bogu prawdziwej czci odnosi się do człowieka w wymiarze indywidualnym i społecznym. Jest to "tradycyjna nauka katolicka o moralnym obowiązku ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii i jedynego Kościoła Chrystusowego" 23 . Prowadząc nieustannie dzieło ewangelizacji, Kościół pracuje nad tym, by ludzie starali się o "kształtowanie w duchu chrześcijańskim sposobu myślenia i obyczajów, praw oraz ustroju własnej społeczności" 24 . Obowiązkiem społecznym chrześcijan jest szanowanie i pobudzanie w każdym człowieku umiłowania prawdy i dobra. Wymaga on od nich, by przyczyniali się do rozpowszechniania jedynej prawdziwej religii, która istnieje w Kościele katolickim i apostolskim 25 . Chrześcijanie są powołani, by być światłością świata 26 . W ten sposób Kościół ukazuje królowanie Chrystusa nad całym stworzeniem, a szczególnie nad społecznościami ludzkimi 27."

Trzeba pokazać też jakie są odwołania w tym tekście...

23 Sobór Watykański II, dekl. Dignitatis humanae, 1.

24 Sobór Watykański II, dekret Apostolicam actuositatem, 13.

25 Por. Sobór Watykański II, dekl. Dignitatis humanae, 1.

26 por. Sobór Watykański II, dekret Apostolicam actuositatem, 13.

27 Por. Leon XIII, enc. Immortale Dei; Pius XI, enc. Quas primas.

Co ze sprawą ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego?

Czytamy: „W imię wszechobecnego ekumenizmu (Unitatis redintegratio) i bezproduktywnego dialogu międzyreligijnego (Nostra aetate) prawda o jedynym prawdziwym Kościele jest zamilczana.”

Kłam tym stwierdzeniom zadają chociażby przytoczone przed chwilą cytaty z Dignitatis humanae oraz Katechizmu Kościoła Katolickiego. Ale nie są to jedyne fragmenty z nauczania Vaticanum Secundum oraz z nauczania posoborowych papieży, które mówią o jedynym prawdziwym Kościele.

Ale kłam tym stwierdzeniom zadaje również sam dekret Unitatis redintegratio, gdy naucza:

„Pełnię bowiem zbawczych środków osiągnąć można jedynie w katolickim Kościele Chrystusowym, który stanowi powszechną pomoc do zbawienia. Wierzymy mianowicie, że jednemu Kolegium apostolskiemu, któremu przewodzi Piotr, powierzył Pan wszystkie dobra Nowego Przymierza celem utworzenia jednego Ciała Chrystusowego na ziemi, z którym powinni zjednoczyć się całkowicie wszyscy, już w jakiś sposób przynależący do Ludu Bożego. Lud ten wprawdzie podczas swojej ziemskiej wędrówki nie przestaje podlegać grzechowi w członkach swoich, ale mimo to wzrasta w Chrystusie, a Bóg wiedzie go łaskawie wedle swoich tajemnych planów aż do radosnego zdobycia całej pełni wiecznej chwały w niebieskim Jeruzalem.”

To nauczanie o jedynym prawdziwym Kościele koniecznym do zbawienia uroczyście proklamował też Paweł VI w swoim Credo Ludu Bożego z 1968 r.:

„Wierzymy, że Kościół jest konieczny do zbawienia. Jeden bowiem Chrystus jest Pośrednikiem i drogą zbawienia, który w Ciele swoim, którym jest Kościół – staje się nam obecny. Lecz Boży plan zbawienia obejmuje wszystkich ludzi; ci bowiem, którzy bez winy nie znają Ewangelii Chrystusa i Jego Kościoła, szukają jednak Boga szczerym sercem i usiłują pod wpływem łaski wypełniać wolę Jego poznaną przez głos sumienia, należą również, w liczbie wiadomej tylko jednemu Bogu, do Jego ludu, choć sposobem niewidzialnym, i mogą osiągnąć zbawienie wieczne.”

Co to oznacza?

Że mamy więc tę rzekomo zamilczaną prawdę obecną nie tylko w samych tekstach Soboru, ale w nauczaniu posoborowym.

A kłopot z kolegializmem?

Przeczytajmy: „Biskupi, którzy – wbrew nauczaniu I Soboru Watykańskiego – mniemają, iż mogą kolegialnie i mocą powstałego zwyczaju dzielić pełnię najwyższej władzy (...)”

W nauczaniu I Soboru Watykańskiego nie ma nic, co by zaprzeczało temu, że biskupi razem z papieżem i pod jego kierownictwem mogą wspólnie (kolegialnie) wykonywać najwyższą władze Kościele. Odrzucenie tej prawdy byłoby jakąś skrajną aberracją i lekceważeniem historii Kościoła. Kościoła z jego XXI soborami powszechnymi. Z kolei w nauczaniu II Soboru Watykańskiego nie ma nic, co by mogło sugerować, że taką kolegialną władzę biskupi mogą wykonywać bez przewodnictwa papieża i wbrew niemu.

Wreszcie są i zarzuty wobec liturgii Mszy św.

„Jej ryt (NOM) faktycznie ogranicza i zaciemnia ofiarny i przebłagalny charakter Ofiary Eucharystycznej.”

Owszem, usunięto offertorium, które wyraźnie mówi o przebłaganiu (choć usunięto nie z powodu jakieś niechęci do nauki o przebłaganiu ale z przekonania o innej nisz dotychczasowa roli offertorium, które nie powinno być mylone z prawdziwym Ofiarowaniem, dokonywanym w modlitwie eucharystycznej) ale równocześnie zachowano albo przywrócono wiele modlitw, które nadal o tej prawdzie mówią. Wystarczy wspomnieć o III modlitwie eucharystycznej, która mówi o Ofierze naszego pojednania z tobą, która (…) sprowadziła na cały świat pokój i zbawienie albo o modlitwie nad darami z trwającego właśnie, XII tygodnia zwykłego: Miłosierny Boże, przyjmij Ofiarę uwielbienia i przebłagania † i spraw, abyśmy oczyszczeni jej mocą, * mogli Ci ofiarować naszą szczerą miłość.

To tylko dwa z licznych przykładów falsyfikujących tezę biskupów Bractwa.

Co z zarzutami wobec teologii misterium paschalnego?

Teologia misterium paschalnego, Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa jako o jednego aktu zbawczego nie jest fałszywa, ale jest wprost obecna w tekstach mszału św. Piusa V, chociażby w prefacji wielkanocnej:

"On przez swoją śmierć zniweczył śmierć naszą i zmartwychwstając przywrócił nam życie."

Widać tutaj wyraźnie, jak broniąc części prawdy (zbawienie przyszło przez krzyż) odrzuca się jej całość (Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa jako jeden akt zbawczy, każdy element którego jest elementem koniecznym).

Uważasz, że złe praktyki w Kościołach nie mogą prowadzić do odrzucania elementów nauczania, tak?

Obrona prawdziwego nauczania katolickiego, często zaciemnianego przez codzienną katechezę w parafiach, przez kiepską, ale mającą umocowanie uniwersyteckie teologię, nigdy nie może dokonać się poprzez odrzucenie czegokolwiek z nauczania Kościoła. Często bowiem prowadzi to również do zaciemnienia prawdy, której w intencjach gorąco się broni. Gdyby obrona katolickiego nauczania przed błędami miała wyglądać tak, jak wygląda w omawianej deklaracji biskupów FSSPX, to byłoby to zwalczanie jednego błędu drugim.

Rozmawiał Tomasz Rowiński