Wczoraj wieczorem w krakowskim biurze Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński spotkał się z najważniejszymi politykami swojego ugrupowania. Jak mówił szef klubu PiS, nie było to jednak spotkanie polityczne i nie podejmowano rozmów dot. koalicji. Uwagę dziennikarzy zaabsorbował jednak jeszcze jeden szczegół. W tym czasie przy siedzibie partii pojawił się prezes NIK Marian Banaś.
Głosowanie nad tzw. „Piątką dla zwierząt” w nocy z czwartku na piątek wywołało ogromny kryzys w Zjednoczonej Prawicy, co stało się od wczorajszego poranka najważniejszym politycznym tematem w Polsce. Prezes Jarosław Kaczyński zawiesił negocjacje koalicyjne i zapowiedział wyciągnięcie surowych konsekwencji wobec niesubordynacji w głosowaniu nad projektem. Rzeczniczka partii Anita Czerwińska wprost stwierdziła wczoraj popołudniu, że koalicji Prawa i Sprawiedliwości z Porozumieniem i Solidarną Polską już nie ma.
Tymczasem prezes Jarosław Kaczyński, jak co miesiąc tego dnia, odwiedził wczoraj wieczorem grób Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. Towarzyszyli mu Jacek Kurski, Michał Dworczyk, Ryszard Terlecki, Marek Pęk, Ryszard Czarnecki, Andrzej Adamczyk, Arkadiusz Muralczyk, Małgorzata Wasserman, Elżbieta Kruk, Anna Paluch, Mariusz Błaszczak, Jacek Sasin, Joachim Brudziński i Mateusz Morawiecki.
Po Mszy św. politycy udali się do krakowskiego biura PiS na ul. Retoryka. Pytany o spotkanie szef klubu PiS Ryszard Terlecki zapewniał dziennikarzy, że była to „kolacja”, a nie rozmowy polityczne. Decyzje nt. koalicji zapowiedział dopiero na poniedziałek. Później TVN24 podało jednak, że jednemu z dziennikarzy udało się w Krakowie porozmawiać z Ryszardem Czarneckim, który przekonywał, że koalicja „jest i będzie”.
Dziennikarzy zainteresował wczorajszego wieczoru jeszcze jeden fakt z Krakowa. W mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że pod krakowską siedzibą partii rządzącej w czasie spotkania widziano szefa NIK Mariana Banasia, co stało się powodem snucia wielu teorii.
Okazuje się, że Banaś pojawił się tam przypadkowo. Sprawę wyjaśnił dziś dziennikarz „Do Rzeczy” Marcin Makowski. Jak ustalił, prezes NIK wcale nie szedł do biura PiS, a jedynie zaparkował samochód na wolnym miejscu przy ul. Retoryka, aby skorzystać z bankomatu.
Czego się dowiaduje? "On nie szedł do biura PiS, tylko zaparkował na jedynym wolnym miejscu dla niepełnosprawnych obok Retoryka, zobaczył kamery, schował się, potem poszedł do bankomatu PKO na rogu Piłsudskiego - wypłacił pieniądze, wrócił o odjechał. Tyle".
— Marcin Makowski (@makowski_m) September 19, 2020
Nawet to rozumiem, mimo przypadkowości, prezes NIK pod krakowską siedzibą PiS w momencie kluczowej narady to fajny Michałek, każdy zrobiłby zdjęcie, ale dopisywanie wielopietrowych teorii do wypłaty z bankomatu, gdy nikt nie widział go wchodzącego ani wychodzącego z biura...
— Marcin Makowski (@makowski_m) September 19, 2020
Dodatkowo, Banaś w samochodzie zostawił żonę, całość trwała dosłownie dwie minuty, ubrany był na luzie, odjechał, gdy narada PiS-u dopiero się zaczynała. I z tekiego oto wydarzenia, mamy później historię w stylu: "niczego nie sugerujemy, ale".
— Marcin Makowski (@makowski_m) September 19, 2020
kak/Twitter, RMF FM, wPolityce.pl, PAP