Były minister zdrowia, obecnie zastępca sztabu wyborczego Koalicji Europejskiej, Bartosz Arłukowicz zwrócił się do europoseł Beaty Szydło. Chce, aby była premier... Pojechała z nim do "Jeleniej albo Zielonej Góry". 

"Jedźmy razem do Jeleniej albo Zielonej Góry, ale nie Pani limuzyną tylko pociągiem lub autobusem"-zwrócił się polityk PO do Szydło. Od kilku dni między politykami trwa spór o spotkania z mieszkańcami Polski. Sporo kontrowersji wywołało nagranie Bartosza Arłukowicza z jednym z mieszkańców Węgrowa. Za to i kolejne nagrania z panem Andrzejem, utrzymane w tonie kpiąco-drwiącym, mimo iż politycy PO przekonywali, że wcale nie drwili z mężczyzny, opozycja spotkała się z falą krytyki m.in. ze strony byłej wicepremier, Beaty Szydło. Polityk podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi w 2015 r. zaskarbiła sobie zaufanie ludzi z całej Polski. Później, już jako premier, była dobrze oceniana przez Polaków. Fakt, że zdobyła w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego najlepszy wynik w całej Polsce również wiele mówi.  

Beata Szydło odpowiadała Arłukowiczowi nie tylko na konencji PiS i w mediach społecznościowych. Wczoraj sama udała się na spotkanie z mieszkańcami Węgrowa. Opozycja nie zajmowała się jednak tym, co mówiła europoseł PiS, ale... niebieskim podestem, z którego przemawiała. Bartosz Arłukowicz nie wytrzymał. 

"Pani Premier @BeataSzydlo! Jeśli już Pani ochłonęła, po trudnym czasie, mam propozycję. Pojedźmy razem do Jeleniej albo Zielonej Góry. Albo do Wierzbna. Nie Pani limuzyną. Pociągiem albo autobusem. Pogadajmy z ludźmi. Nie ze spółek. Z ludźmi na rynku. To jak? Wchodzi Pani?"-napisał zastępca szefa sztabu PO na Twitterze.

Europoseł Arłukowicz zapomniał najwyraźniej o jednym: politycy PiS już od dawna jeżdżą po Polsce i spotykają się z mieszkańcami różnych miast i miejscowości w całym kraju. Było tak w poprzedniej kampanii, było tak w ciągu czterech lat rządów, jest i teraz. 

 

yenn/Twitter, Fronda.pl