Wydawało się, że Alternatywa dla Niemiec jest najważniejszą partią opozycyjną u naszego zachodniego sąsiada, jednak od kilku miesięcy jest to zupełnie inne ugrupowanie niż wcześniej.

Alternative für Deutschland, w skrócie AfD, powstała w 2013 roku jako konkurencja dla partii trzymających władzę w Bundesrepublice, czyli głównie SPD i CDU. Jej założycielami byli Alexander Gauland i Jorg Meuten. Nowe prawicowo-konserwatywne ugrupowanie szybko zaczęło zdobywać popularność, gdyż jako jedyne stanowczo sprzeciwiało się masowemu przyjmowaniu imigrantów. Zarazem pozytywnie wypowiadało się o działaniach PiS w Polsce, w tym popierało reformę sądownictwa. Jednak zamiast pozytywnej reakcji zza wschodniej granicy, w polskiej prasie pojawił się zmasowany medialny atak na AfD, będącą rzekomo neofaszystowską partią, której członkowie głoszą rewizjonistyczne poglądy wobec Polski. Te kłamstwa musiały dotrzeć do zainteresowanych i mocno osłabić pozycję życzliwych wobec Polski polityków.

 

Sytuacja w AfD zaczęła się szybko zmieniać jesienią ubiegłego roku. Jeszcze w połowie listopada pojawiło się oświadczenie zawierające podziękowania dla Polski i Węgier za ochronę Europy przed zalewem nielegalnych imigrantów, a także za sprzeciw przeciw dyktatowi UE w tym względzie. Wkrótce tematykę partyjną zdominowały ataki na partię Zielonych, krytyka polityki wspierania energii odnawialnej oraz poparcie dla budowy gazociągu Nord Stream2. Założyciele partii, Gauland i Meuten, zepchnięci zostali na drugi plan. Od grudnia wszelkie publikacje i oświadczenia władz AfD zaczęły wskazywać, że w rzeczywistości mamy do czynienia z Alternatywą dla Rosji.

 

Przewodnikiem partii w prorosyjskim nastawieniu był Tino Chrupalla. Ten poseł z Saksonii urodził się w 1975 roku tuż przy granicy z Polską. Z czasów Niemieckiej Republiki Demokratycznej pozostał w nim sentyment do Moskwy i słaba znajomość języka rosyjskiego. W grudniu został przyjęty przez ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa. Ponoć wizyta na Kremlu spowodowana była „niepokojem o stosunki niemiecko-rosyjskie. Wizyta wywołała w Niemczech wiele kontrowersji, gdyż 3 miesiące wcześniej otruty został rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny.

 

Spotkanie Chrupalli z Ławrowem zaowocowało kolejną wizytą. W marcu 2021 na zaproszenie rządu Federacji Rosyjskiej odwiedziła Moskwę liderka grupy parlamentarnej AfD Alice Weidel. Doszło do spotkania ministrem Ławrowem, członkami Dumy Państwowej oraz przedstawicielami biznesu.

 

Tino Chrupalla powrócił na moskiewski bruk już w 21 czerwca, kiedy składał wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza na Placu Czerwonym w Moskwie w 80. rocznicę ataku III Rzeszy na Związek Radziecki. Udzielił wypowiedzi dla rządowej stacji telewizyjnej RT, w której wyraził swoje zdziwienie faktem, że jest pierwszym politykiem niemieckim, który w ten sposób oddał cześć bohaterom Armii Czerwonej.

 

Co ciekawego, że Chrupalla posiłkuje się z jednej strony zastraszaniem Niemców wybuchem kolejnej zimnej wojny, a z drugiej – powtarza banały o potrzebie wzajemnego dialogu, współpracy i wymiany gospodarczej. Stosuje socjotechniczny model wahadła. Natomiast jak ognia unika niewygodnych tematów takich jak agresja Rosji na Ukrainę, zamach na skład amunicji w Czechach, agresywna polityka wobec Gruzji, Armenii i Mołdawii, wspieranie dyktatury Łukaszenki na Białorusi, otrucie Aleksieja Nawalnego, czy wciąż ujawniane przejawy wojny hybrydowej.

 

Niczym komunistyczny aparatczyk Chrupalla głosił w Moskwie następujące mądrości: „Musimy wyciągnąć wnioski z historii, bo wzajemny szacunek i działanie bez moralnych presji są podstawą do konstruktywnych rozmów. A konstruktywne rozmowy ze sobą są podstawą pokoju. Rosja należy do Europy i tylko razem z Rosją możemy budować pokojową przyszłość…”. Jednocześnie agresywnie zaatakował niemiecką partię Zielonych mówiąc: „To jest partia absolutnie antyrosyjska, to trzeba powiedzieć. Kiedyś nazwałem ich podżegaczami wojennymi i tacy są!”.

 

Niestety, ta oderwana od rzeczywistości retoryka trafia do wielu Niemców. Istotę ich myślenia dostrzec można w komentarzu Johannesa Kanterta, który stwierdził: „Od dziesięcioleci kraje Europy Zachodniej próbują zapobiec ścisłej współpracy między Niemcami a Rosją. Natomiast oba kraje mają wszystko, czego potrzeba, aby osiągnąć wspólny wzrost…”. Zgadza się, Rosja ma gaz, ropę naftową, wiele innych surowców mineralnych oraz wielki rynek zbytu dla produktów przemysłowych produkowanych w Niemczech. Fakt, że agresywna, mocarstwowa polityka Putina prowadzona jest głównie za pieniądze Niemców, w tym momencie dla niektórych cywilizowanych Germanów nie ma znaczenia. Z krajami takimi jak Ukraina, Litwa czy Gruzja nie da się robić tak intratnych interesów…

P.J.Z.