Podczas rekolekcji i często w czasie cichych godzin spędzonych na modlitwie wzrasta niezadowolenie kapłana z jego własnej przeciętności; zastanawia się on, dlaczego popadł w obojętność duchową. Analiza historii świętego Piotra pokazuje, że upadek może mieć wiele przyczyn.

Zaniedbywanie modlitwy

Pierwszym i najważniejszym czynnikiem upadku Piotra, podobnie jak upadku każdego kapłana, jest bez wątpienia zaniedbanie modlitwy. Wchodząc do Ogrodu Oliwnego, nasz Pan powiedział: „Módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Łk 22, 40). Gdy Chrystus doświadczał agonii w Ogrójcu, Ten, który był bez grzechu, zaczął odczuwać jego konsekwencje, jak gdyby był to Jego własny grzech. Widział zdradę przyszłych Judaszów, grzechy herezji, które miały rozerwać Jego Mistyczne Ciało, widział wojujący ateizm komunistów, którzy (mimo iż nie mogli Go usunąć z nieba) usuwali Jego ambasadorów z powierzchni ziemi. Widział złamane słowa przysięgi małżeńskiej, przypadki oszczerstwa, cudzołóstwa, apostazji, i wszystkie zbrodnie, które zostały wepchnięte Mu do rąk, jak gdyby sam je popełnił. Gdy wszystkie te okropności drenowały Krew z Jego Ciała, Apostołowie spali w Ogrójcu. Ludzi nie śpią wtedy, gdy się martwią, ale ci spali.

Każda dusza może zrozumieć, przynajmniej mgliście, naturę walki, jaka rozegrała się owej księżycowej nocy w Ogrodzie Oliwnym. Każde serce wie coś o tym. Nikt, kto skończył dwadzieścia lat – a co dopiero czterdzieści, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt– nie osiągnął tego wieku nie zastanawiając się nad sobą i otaczającym go światem, nie poznawszy napięcia, jakie grzech wywołuje w duszy. Winy i głupie czyny nie mogą same się wymazać z pamięci; tabletki nasenne nie uciszają ich, a psychoanalitycy nie mogą ich usprawiedliwić. Dopóki słońce młodości świeci jasnym światłem, może na chwilę oślepić oczy, przez co kontur grzechu wydaje się niewyraźny. Lecz później przychodzi czas klarowności – łoże boleści, bezzsenna noc, otwarte morze, chwila ciszy, niewinność na twarzy dziecka – a wtedy nasze grzechy, niczym upiory lub zjawy, wypalają swe rozżarzone nazwy na naszym sumieniu. Być może wcześniej, w chwili zapamiętania, nie zdawaliśmy sobie sprawy z powagi grzechu, lecz sumienie wyczekuje sposobnej chwili. Pewnego dnia, w jakiejś sytuacji, gorzko i bezkompromisowo zaświadczy o naszym grzechu. Wymusi na duszy lęk, i to lęk tak zaprojektowany, aby przypominać o Bogu. Taka dusza doświadcza nieopisanej agonii i tortur, a wszak jest to tylko kropla w oceanie win ludzkości, które przytłaczały Zbawiciela w Ogrójcu, jak gdyby były Jego własnymi winami.

Gdy Apostołowie spali, wrogowie knuli.

Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: „Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać?

(Mk 14, 37)

Nasz Pan podszedł do tego, którego nazwał Skałą, lecz nie zwrócił się do niego jako do Piotra. Przemówił do jego ludzkiego charakteru, do słabości jego ciała. „Szymonie” – powiedział. Szymon pogrążony był w głębokim śnie i był to pierwszy krok w upadku świętego Piotra. Nie czuwał ani się nie modlił. Lecz to nie tej nocy Piotr przegrał walkę. Jego porażka zaczęła się kilka tygodni wcześniej. To, o czym myśli się dzisiaj, dokonuje się jutro. To, jacy jesteśmy w wieku dwudziestu lat, wpływa na nasze postępowanie, gdy osiągniemy czterdziesty rok życia. Jedyna różnica jest taka, że prawdziwe cechy stają się bardziej widoczne. Duchowa ospałość toruje drogę do ruiny.

Nasz Pan wybrał swoje słowa skierowane do Piotra i Kościoła, aby podkreślić podwójny charakter kapłana – duch kapłana jest Chrystusowy, a jego ciało jest ludzkie.

 [D]uch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.

(Mt 26, 41)

Święty Piotr oraz inni kapłani zostali umiejscowieni w świecie i przeszkoleni ku temu, by stawiać opór siłom zła. Gdyby zostali uchronieni od zła, nie musieliby mieć się na baczności. Jeśli człowiek często i w pełni wykorzystuje swe zdolności, nabiera w danej dziedzinie kunsztu pianisty. Takie jest prawo natury. W równym stopniu odnosi się ono do świata duchowego. Czujność wobec sił zła ćwiczy ducha do tego, by stawiać opór. Gdyby zbawienie dokonało się poprzez pojedynczy akt, nieustanna modlitwa nie byłaby potrzebna. Lecz niebezpieczeństwo trwa tak długo jak życie, a Apostołowie i ich następcy znajdują siłę, by trwać blisko naszego Pana. Można się zastanawiać, czy Piotr nie przypomniał sobie dokładnych słów Chrystusa, gdy wiele lat później napisał: „Bądźcie więc roztropni i trzeźwi, abyście się mogli modlić” (1 P 4, 7).

Podobnie święty Paweł twierdził, że czujność jest warunkiem zachowywania Ducha Chrystusa w obliczu pożądań ciała:

Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie (…) A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami.  

(Ga 5, 16-24)

Kapłańskie życie, spędzane w tak dużej mierze wśród ludzi, musi być umacniane modlitwą i czuwaniem.

 [B]eze Mnie nic nie możecie uczynić.

(J 15, 5)

Aby móc nieustannie dawać samego siebie, potrzeba uzupełniania z góry. Będąc kanałem, przez który woda życia płynie do ludzi, kapłan musi nieustannie dbać i modlić się o to, by pozostać czystym i świętym. Jak mówiła święta Teresa z Avila: ten, który pomija modlitwę, nie potrzebuje diabła, by wrzucił go do piekła; sam się do niego wrzuca. Święty Piotr spał, gdy został wezwany do tego, by się modlić. Jest to pierwszy krok w upadku kapłana.

cdn.

Arcybiskup Fulton J. Sheen

Źródło: „Kapłan nie należy do siebie„, 2018 r., str. 254-258.