Jak wyjaśnia były oficer służb specjalnych, który prowadził wówczas obserwację dziennikarza, Ziętara po wyjściu z mieszkania został wciągnięty przez dwóch mężczyzn w policyjnych mundurach do policyjnego samochodu. I już nigdy się nie odnalazł.

Wspomniany były oficer służb specjalnych tłumaczy, że Jarosław Ziętara miał uzyskać informacje o nielegalnym przemycie spirytusu z Niemiec. W czerwcu 1992 roku, według zeznań Macieja B. ps. „Baryła” poznański biznesmen i późniejszy senator Aleksander Gawronik miał zlecić „uciszenie” dziennikarza, którego wiedza o przemycie spirytusu mogła storpedować biznes Gawronika.

Dopiero po 6 latach od zaginięcia - w 1998 roku śledczy uznali, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Rok później sprawę umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W 1999 roku Ziętara został uznany za zmarłego. W 2011 roku redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do ówczesnego premiera Donalda Tuska i prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta o ujawnienie całej wiedzy ze śledztwa ws. Ziętary.

W listopadzie 2014 roku zatrzymano Aleksandra Gawronika, byłego senatora i współpracownika tajnych służb PRL i III RP, który usłyszał zarzut podżegania do zabójstwa Ziętary. Podczas przesłuchania nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. W styczniu 2015 r., po wpłaceniu poręczenia majątkowego w wysokości 50 tys. zł, Gawronik opuścił areszt. Ponad miesiąc później Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił Gawronika od zarzutu podżegania do zabójstwa Ziętary.

Wspomniany wcześniej Maciej B. ps. „Baryła” zeznał, że w magazynie należącej do Świtalskiego firmy Elektromis, widział w szafie policyjne mundury, a przed siedzibą firmy stał samochód imitujący radiowóz. „Baryła” stwierdził także, że Ziętara był katowany w siedzibie Elektromisu, a jego ciało zostało rozpuszczone w kwasie. W ten sposób miał zostać brutalnie ukarany za zainteresowanie przekrętami poznańskich biznesmenów.

Były oficer służb specjalnych, którego opinię przytaczaliśmy już w tym tekście, a który widział uprowadzenie Ziętary twierdzi, że dwaj mężczyźni w policyjnych mundurach, którzy 1 września 1992 roku  wepchnęli dziennikarza do radiowozu pracowali w przeszłości w policji w wydziale antyterrorystycznym.