Fronda.pl: Zamieszki wstrząsają Iranem. Czy Pana zdaniem to oddolne protesty przeciwko ustrojowi i władzom? Czy też jest może ziarno prawdy w tym, co mówią irańskie władze - że zamieszki są inspirowane przez obce służby?

Witold Repetowicz (polski dziennikarz i reporter wojenny zajmujący się geopolityką, głównie tematyką bliskowschodnią): Inspiracja zewnętrzna jest zawsze bardzo wygodnym dla rządzących wytłumaczeniem jakichkolwiek problemów wewnętrznych. I trudno się dziwić władzom Iranu, że właśnie po tego typu retorykę obecnie sięgają. Jest to w zasadzie pewien paradygmat, gdyż każdy reżim chętnie wskazuje na zewnętrzne źródło wewnętrznych problemów. A obecne zamieszki w Iranie rzeczywiście stanowią dla rządzących w tym kraju pewien problem.

Iran niedawno rozpoczął niedawno bombardowania w regionie Kurdystanu na terytorium Iraku oskarżając partie irańskich Kurdów, które mają swoje siedziby właśnie w Iraku, że to one stoją za tymi zamieszkami. Przypomnijmy, że dziewczyna zakatowana na śmierć przez irańską tzw. policję obyczajową była właśnie Kurdyjką. Fakt, że była ona Kurdyjką wyczerpuje jednak jakiekolwiek potencjalne jej związki ze wspomnianymi kurdyjskimi ugrupowaniami oskarżanymi teraz przez Iran. Przecież gdyby Iran miał jakiekolwiek dowody na zewnętrzną ingerencję to mógłby je przedstawić na Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Tego jednak nie zrobił. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że nie ma tu żadnej inspiracji zewnętrznej. W całej tej sprawie nie chodzi tylko o zabicie wspomnianej dziewczyny, bo powiedzmy sobie szczerze, iż w odniesieniu do całokształtu codziennej rzeczywistości w Iranie można by tę tragiczną śmierć nazwać wręcz incydentem. Tym razem padł on jednak na bardzo podatny, rzekłbym wręcz tektoniczny grunt. Społeczeństwo irańskie jest w chwili obecnej bardzo niezadowolone z sytuacji ekonomicznej panującej w kraju. Wprowadzenie sankcji przeciwko Iranowi w 2018 roku odbiło się dość istotnie na poziomie codziennego życia zwykłych obywateli. Warto też zauważyć, że obecna władza posiada stosunkowo niewielką legitymację społeczną, spowodowaną również niezwykle niską frekwencją w porównaniu z poprzednimi wyborami prezydenckimi. To wszystko się kumuluje. Znaczna część społeczeństwa Iranu jest niezadowolona z systemu panującego w Iranie. . A jeśli dodamy do tego jeszcze brutalność tego typu instytucji jak wspomniana policja obyczajowa to wszystko to składa się na to, co określiłem wcześniej mianem sytuacji tektonicznej, gdzie nawet drobny incydent może spowodować znaczne zamieszki i wywołać efekt pewnego rodzaju kuli śniegowej. I to w pewnym sensie nastąpiło w Iranie. Choć by dopełnić całokształtu obrazu należy wyraźnie podkreślić, że obecne zamieszki i protesty nie dysponują jakimkolwiek w miarę poważnym przywództwem. Ewidentnie brakuje tu liderów. Zamieszki, które obecnie obserwujemy mogą się tlić jeszcze stosunkowo długo i nawet jeśli na jakiś czas one wygasną to dość szybko owo wrzenie może ponownie się pojawić. Natomiast wobec takiego kształtu tych zamieszek, z jakimi mamy do czynienia aktualnie – system, przynajmniej póki co, jest niezagrożony. 

Iran i Turcja uderzyły na cele kurdyjskie w północnym Iraku. Czy Iran celowo oskarżył Kurdów o inspirowanie protestów, żeby następnie uderzyć w ich pozycje?

Działania Turcji i Iranu w północnym Iraku, przynajmniej póki co, nie są w jakikolwiek sposób skoordynowane. Turcja co prawda bardzo długo starała się wypracować tego typu koordynację działań z Iranem, jednak ten ostatni kraj bardzo otwarcie wręcz krytykował obecność Turcji w Iraku. Poza tym celem działalności Turcji w Iraku jest Partia Pracujących Kurdystan (PKK). Natomiast celem działań Iranu północnym Iraku jest dla odmiany irańska, choć działająca na irackiej emigracji Demokratyczna Partia Kurdystanu (KDP). Trzeba też zdawać sobie sprawę, że w części szyickich ugrupowań Iraku pojawia się pewnego rodzaju nacjonalistyczny sceptycyzm wobec nadmiernej obecności militarnej Iranu w Iraku oraz nadmiernej ingerencji politycznej w jego wewnętrzne sprawy. Tego rodzaju oskarżenia wysuwane pod adresem Iranu ze strony Iraku skutkują między innymi tym, że w obecnej sytuacji to Iran wykorzystuje szansę, by zrewanżować się obarczając Irak odpowiedzialnością za wywołanie wewnętrznych zamieszek w Iranie. Dodatkowo Iran od dawna już usilnie dąży do tego, by pozbyć się kurdyjskich, politycznych ośrodków emigracyjnych działających na terenie Iraku. Jak widać więc te działania zawierają w sobie naprawdę bardzo wiele różnych motywacji i rozmaitych aspektów, natomiast nie można tu chyba mówić o jakimkolwiek realnym wsparciu czy inspiracji zewnętrznej dla trwających obecnie zamieszek w Iranie. 

Czy zachodzi jakaś korelacja pomiędzy międzynarodową izolacją Moskwy, a coraz większą śmiałością poczynań Iranu? Czy też raczej osłabienie Moskwy może ostudzić irańskie zapędy wojenne?

Trzeba by się tu cofnąć do ruchu wykonanego przez byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, który wycofał się z porozumienia nuklearnego, co było niewątpliwie bardzo korzystne dla Rosji, ponieważ w efekcie bardzo istotnemu ograniczeniu uległa liczba partnerów Iranu na arenie międzynarodowej. A jednym z nielicznych pozostała właśnie Rosja, co z kolei dość istotnie umocniło jej pozycję. Jednocześnie irańskie surowce energetyczne zostały skutecznie wykluczone z rynku energetycznego. Po rozpoczęciu wojny na Ukrainie fakt ten okazał się być niebagatelny w swych skutkach. Natomiast biorąc pod uwagę inny aspekt to obecne osłabienie na arenie międzynarodowej Rosji, które nastąpiło wskutek inwazji na Ukrainę jest niewątpliwie korzystne dla Iranu w kontekście wzajemnych relacjach irańsko-rosyjskich. Ponadto opcja otwartości na Zachód przegrała w Iranie, a umocnili się bardzo zwolennicy opcji pro-wschodniej i bliskich stosunków z Chinami i Rosją. Trzeba jednak pamiętać, że Rosja jest konkurentem Iranu jeśli chodzi o sprzedaż surowców energetycznych. Osłabienie Rosji z jednej strony sprzyja więc Iranowi w perspektywie wzajemnych relacji dwustronnych, ale na dłuższą metę jest to swego rodzaju wspieranie się ślepego i kulawego, czyli dwóch mocno osłabionych i izolowanych państw. Wielkich owoców z tej współpracy na arenie międzynarodowej raczej spodziewać się nie należy. Warto natomiast zauważyć, że Iran stara się normalizować swoje stosunki z sunnickimi krajami arabskimi. I na tym polu może pochwalić się sukcesami, gdyż w ostatnich latach dość wyraźnym postępom uległa normalizacja stosunków ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, a w ostatnim czasie podobne wysiłki są czynione w stosunku do Arabii Saudyjskiej. Tutaj jednak, póki co, niezbyt skutecznie.

W mediach pojawiło się nagranie, na którym widać, jak azerscy żołnierze rozstrzeliwują ormiańskich jeńców na suwerennym terytorium Armenii. Czy może to doprowadzić do dalszej eskalacji i czy postulat ormiańskiego premiera Nikola Paszyniana powołania w Armenii międzynarodowej misji obserwacyjnej ws. agresji Azerbejdżanu, może doczekać się realizacji?

Przede wszystkim dobrze, że zapis filmowy tej zbrodni wojennej azerskich żołnierzy trafił do przestrzeni medialnej, bo nie jest to pierwsza tego typu zbrodnia ze strony Azerbejdżanu wobec Ormian. Natomiast w tym akurat konkretnym przypadku dysponujemy wstrząsającymi dowodami na zbrodnię wojenną popełnioną przez Azerbejdżan. Inna kwestia to fakt, że eskalacja w relacjach pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem jest po prostu nieunikniona. Chyba, że społeczność międzynarodowa zdecyduje się wreszcie wywrzeć większą presję na Azerbejdżan. Trzeba tu jednak cały czas pamiętać, że wszystko to odbywa się w pewnym sensie na pięciu biegunach. Dwa bieguny stanowią oczywiście Armenia i Azerbejdżan. Pozostałe trzy to: Rosja, Stany Zjednoczone wraz z Zachodem oraz Iran. Armenia, która jest członkiem Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) stara się wydobyć z tych rosyjskich kleszczy. Jednak za każdym razem, gdy podejmuje tego typu starania, to Rosja nasyła na Armenię Azerbejdżan, aby przypomnieć, że jest ona jedynym gwarantem jej bezpieczeństwa. W przypadku ostatniej eskalacji - ODKB totalnie się skompromitowała. W Armenii uznano więc, że organizacja ta  absolutnie nie wywiązała się ze swoich zobowiązań. Poza tym nastroje antyrosyjskie w Armenii narastają już od dawna. Szczególnym momentem była eskalacja z 2016 roku, kiedy to na Armenię spadały rosyjskie pociski sprzedawane przez Moskwę Azerbejdżanowi. Narastały one co najmniej równie mocno w 2020 roku, kiedy to podczas wojny 44-dniowej dla Ormian stało się jasne, że Rosja sprzedała ich Azerbejdżanowi, a cała ta sytuacja wojenna była po prostu uzgodniona pomiędzy Kremlem a Baku. Teraz, gdy ODKB  zdradziło Armenię nie udzielając jej pomocy w momencie zagrożenia agresją Azerbejdżanu i posługując się przy tym pretekstem, że granica pomiędzy Armenią oraz tymże Azerbejdżanem jest nieuregulowana - wspomniane nastroje antyrosyjskie znów ożyły. W Armenii narasta więc przekonanie, że ODKB, a co za tym idzie również sama Rosja nie są żadnym wiarygodnym gwarantem bezpieczeństwa dla Ormian. W to miejsce pojawiają się dwie potencjalne opcje. Jedną z nich jest Iran, który nie chce osłabienia Armenii oraz połączenia Turcji z Azerbejdżanem. Natomiast z drugiej strony mamy Stany Zjednoczone. I tu akurat administracja Bidena zdaje się lepiej rozumieć sytuację od poprzedzającej ją administracji Trumpa. Namacalnym wyrazem tego zdecydowanie innego podejścia USA do omawianej problematyki była choćby wizyta Nancy Pelosi w Erewaniu. I to właśnie po tej wizycie Pelosi, stanowisko premiera Armenii Nikola Paszyniana stało się zdecydowanie bardziej asertywne wobec ODKB i Rosji. Można więc mieć nadzieję, że Amerykanie udzielili tu Armenii jakichś ograniczonych gwarancji oraz że to zbliżenie ormiańsko-amerykańskie jest coraz wyraźniejsze. I to jest niewątpliwie dobry znak.

Bardzo dziękuję za rozmowę.