Postanowienie o przedstawieniu zarzutów Romanowi Giertychowi wydała w październiku 2020 roku Prokuratura Regionalna w Poznaniu. Rok później Prokuratura Regionalna w Lublinie wydała postanowienie o uzupełnieniu i zmianie zarzutów. Chodzi m.in. o zarzut działania na szkodę spółki Polnord i przywłaszczenia mienia w kwocie przekraczającej 72 mln zł. Dziś rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Lublinie Beata Syk-Jankowska potwierdziła Polskiej Agencji Prasowej, że poseł Koalicji Obywatelskiej został 6 sierpnia wezwany do stawiennictwa w charakterze podejrzanego.
- „Stawił się na wezwanie, jednakże odmówił udziału w czynnościach z uwagi na fakt, iż kwestionuje status podejrzanego w toczącym się śledztwie”
- przekazała.
W rozmowie z PAP do sprawy odniósł się sam parlamentarzysta.
- „Stawiłem się w prokuraturze, spełniając zaległy obowiązek stawiennictwa, o który prokuratura zabiegała, aby przeprowadzić wszystkie formalności w tej sprawie. Umówiłem się również, że do końca sierpnia przedstawię na piśmie swoje stanowisko dotyczące kwestii związanych z Polnordem wraz z wnioskiem o umorzenie postępowania”
- powiedział.
Stwierdził, że wszystkie stawiane mu zarzuty zostały uznane przez sądy za nieuprawdopodobnione. Zapowiedział też zawiadomienie o możliwości dopuszczenia się deliktu dyscyplinarnego przez byłego rzecznika Prokuratury Regionalnej w Lublinie prok. Andrzeja Jeżyńskiego.
- „Dowiedziałem się teraz w prokuraturze, że informacja przekazana przez niego 6 września ubiegłego roku o zamiarze przedstawienia mi nowych zarzutów była nieprawdziwa. Prokurator skłamał, mówiąc o tym publicznie. Pewnie ta sprawa obejmie również byłego szefa tej prokuratury Jerzego Ziarkiewicza, który tak naprawdę stał za tą operacją”
- stwierdził, oskarżając prokuraturę o udział w kampanii wyborczej PiS.