„Mając wątpliwości dotyczące trybu uchwalenia ustawy Prezydent miał obowiązek skierować ten akt do TK przed, a nie po podpisaniu (a zatem w trybie tzw. kontroli prewencyjnej, a nie następczej). Nie można bowiem podpisać aktu, który nie ma cech ustawy. Jeśli zaś okaże się, że TK podzieli stanowisko Prezydenta, to podpisanie tej „ustawy” nie spowoduje ani nie spowodowało, że to „coś” weszło w życie. Przeciwnie, podpis i publikacja w Dzienniku Ustaw pogłębia tylko chaos prawny związany z pozorem obowiązywania pseudoprzepisów” – napisał w mediach społecznościowych prof. Zaradkiewicz.

Sędzia Sądu Najwyższego podkreślił, że prezydent Duda „podpisał akt nieważny i mając wątpliwości, czy jest ważny, po podpisaniu nieważnego aktu wysłał do skontrolowania przez TK, czy jest ważny”.

„Powinien sprawdzić czy podpisuje ważny akt przed, a nie po podpisaniu. Likwidatura uważa, że akt jest ważny i będzie go stosować, a przy okazji sparaliżuje TK, żeby ten przypadkiem nie sprawdził, czy akt jest ważny” – stwierdził Kamil Zaradkiewicz.

W opinii sędziego Zaradkiewicza postępowanie w tej sprawie prezydenta Dudy to „pocałunek śmierci dla TK”, która de facto „ułatwia paraliż” Trybunału.

„W przypadku kontroli prewencyjnej bez orzeczenia TK i jego wykonania władza polityczna nie mogłaby realizować pseudobudżetu i byłaby związana orzeczeniem TK. W przypadku skierowania „ustawy” do kontroli następczej otwiera się zaś drogę nie tylko do zignorowania orzeczenia, ale też do spełnienia pogróżek demontażu TK. To jest wręcz zachęta do takiego działania. Podobny pocałunek śmierci dokonał Prezydent wobec własnych prezydenckich prerogatyw” – przekonuje Zaradkiewicz.

Sędzia Sądu Najwyższego przestrzegł, że paraliż ten „uniemożliwi wybór kolejnego prezesa” TK.

„Możemy za to „podziękować” Panu Prezydentowi” – skonstatował prof. Kamil Zaradkiewicz.

Prof. Zaradkiewicz zdiagnozował również, że „żyjemy w państwie stanu wyjątkowego, w którym orzeczenia kluczowej konstytucyjnej instytucji sądowniczej są kompletnie ignorowane”.