Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, wczoraj popołudniu Romanowi Giertychowi przedłożono dodatkowy warunek, by mógł on rzeczywiście wystartować z list Koalicji Obywatelskiej, co przecież zdążył już publicznie zapowiedzieć lider PO Donald Tusk.
Najpóźniej do środy Giertych musi się zadeklarować jako zwolennik ustawy liberalizującej aborcję – czytamy w GW.
Co zrobi były radykalny zwolennik pełnej ochrony życia ludzkiego - nie jest raczej trudne do przewidzenia, gdy obserwuje się spektakularną metamorfozę, jaką ów polityk przeszedł w ostatnich latach.
Tym niemniej sposób łamania sumień polityków swego obozu przez wierchuszkę PO wzbudził dość zgodną odrazę.
„Wymaganie takiego dokumentu sprowadza jedną z najbardziej istotnych kwestii sumienia i światopoglądu do poziomu programu partyjnego. Sumienie ma tu ustąpić wobec woli lidera partii, ma zostać jemu podporządkowane, a sprawdzianem lojalności ma być stosunek do aborcji” – skomentował w social mediach Tomasz Terlikowski.
„Czy Roman Giertych przehandluje kwestię obrony dzieci nienarodzonych w zamian za start z list KO?” – pyta na swym profilu w mediach społecznościowych Centrum Życia i Rodziny.