„Zdecydowaliśmy, żeby nasze posłanki i posłowie przekroczyli próg tego miejsca i uczestniczyli w audycjach i programach propagandowych telewizji rządowej, żeby móc wykorzystać każdą okazję, żeby odbiorcy telewizji rządowej mogli usłyszeć prawdę” – mówił pod budynkiem na Woronicza Donald Tusk, który wraz z całą swoją formacją polityczną bojkotuje TVP od czasu, gdy stacja ta po wyborach w 2015 roku przestała sprzyjać jego obozowi politycznemu.

Podczas prowadzonej przez siebie konferencji prasowej pod siedzibą TVP, Tusk nazwał to medium „fabryką kłamstw”, jednocześnie próbując tłumaczyć politykom KO, dlaczego do tej „fabryki” na potrzeby kampanii wyborczej powinni zacząć uczęszczać.

W pewnym momencie wydarzenia zaczęły się jednak wymykać spod kontroli Donalda Tuska, bo z siedziby Telewizji Polskiej wyszedł red. Michał Rachoń i zaczął stawiać przewodniczącemu Platformy Obywatelskiej niewygodne pytania o prowadzoną przez Tuska w czasie, gdy stał na czele polskiego rządu, politykę „Resetu” z putinowską Rosją.

Wówczas szefowi PO ewidentnie puściły nerwy i zaczął straszyć dziennikarza wezwaniem policji.

„Za tego typu działania będziecie państwo po wygranych przez bas wyborach odpowiadali karnie, nie tylko dyscyplinarnie” – odgrażał się red. Rachoniowi, lider formacji politycznej, która od lat rzekomo zmaga się o wolność mediów.

„Pan pluje, wie pan? Proszę odejść, jest pan nieestetyczny. Jest pan bardzo źle wychowanym człowiekiem. Wygląda pan na nadzwyczaj podnieconego” – mówił do Rachonia podniesionym głosem polityczny promotor Janusza Palikota i Stefana Niesiołowskiego.

„Proszę wyprowadzić kolegę!” – zadysponował w pewnym momencie Tusk, który nie chciał odpowiedzieć na żadne z pytań zadanych mu przez red. Rachonia.

W rolę ochroniarza Donalda Tuska postanowił wcielić się lider AgroUnii Michał Kołodziejczak, który starał się za wszelką cenę odpychać dziennikarza TVP oraz uniemożliwiając Michałowi Rachoniowi zadanie Tuskowi kilku pytań.