Niemal dokładnie przed rokiem, krótko po rozpoczęciu rosyjskiej napaści zbrojnej na Ukrainę, na kanale „Historia realna” na pytanie Piotr Zychowicza: „Czy Rosja zbankrutuje” odpowiedział Pan: „Tak, najkrócej mówiąc - tak” i dodał: „Rosja jest specyficznym krajem, który jest w stanie sam siebie wyżywić. Jeśli jednak sankcje nie zostaną cofnięte i będą nałożone nowe to jest to pewne. Bankructwo w rozumieniu bardzo mocnego zubożenia społecznego to jest kwestia najdalej czerwca (2022 roku - red.).

I moim zdaniem to się stało. Miałem na myśli nie formalne ogłoszenie niewypłacalności, tylko bardzo mocne pogorszenie standardu życia. Oczywiście, my możemy dzisiaj się zastanawiać, jak to wygląda w odniesieniu do poszczególnych grup społecznych, ale realnie Rosjanie jednak bardzo mocno zubożeli. Musimy też jednak w tym wszystkim brać pod uwagę  specyficzny charakter rosyjskiego społeczeństwa, które właściwie nigdy w całej swej historii nie zaznało normalnego funkcjonowania w warunkach demokratycznych. Przy czym nadzieje na to, że to zubożenie Rosjan przełoży się na jakiekolwiek większe oddolne ruchy społeczne są niestety płonne. Z punktu widzenia mieszkańca dalekiej Syberii nie zmieniło się zbyt wiele, on w jakimś drastycznym stopniu nie zubożał,  bo cały czas, od dziesięcioleci, funkcjonował z naszego punktu wiedzenia dość skromnie, jeśli można to tak określić. Jednak już mieszkańcy wielkich miast, choćby takich, jak Moskwa czy Sankt Petersburg, czyli jakieś 20-30 mln osób spośród prawie 150 mln mieszkańców Federacji Rosyjskiej to zubożenie niewątpliwie odczuło. To się stało. Należy też dodać, że około 2 mln Rosjan, przede wszystkim młodych do 35 roku życia, głównie finansistów, bankowców, informatyków itp. - wyjechało, a mówiąc wprost, uciekło z Rosji w związku z inwazją na Ukrainę. I myślę, że spora część z nich uciekła z Rosji właśnie ze względu na to odcięcie od świata zachodniego, będące konsekwencją agresji na Ukrainę.

Możemy oczywiście dyskutować, na ile w sensie formalnym Rosja znajduje się w kryzysie gospodarczym. Niezwykle trudno jest bowiem to oceniać, gdyż oficjalne dane nie są tu w żaden sposób miarodajne. Szacuje się, że rosyjska gospodarka zmniejszyła się pomiędzy 3 a 5 proc. Nie jest to może jakaś katastrofa, ale musimy pamiętać, że spora część PKB jest dziś w Rosji tworzona na potrzeby wojny, bo przecież masowo produkuje się broń, amunicję i sprzęt wojenny. I to też trzeba uwzględnić. Wiem, że słowo bankructwo kojarzy się z Grecją 2012 roku i niewypłacalnością kraju. Tylko, że muszę tu zwrócić uwagę na istotny aspekt, który przytoczył pan zadając swoje pytanie - czyli na fakt, że w przypadku Rosji mamy do czynienia z autarkią, a więc jednym z naprawdę bardzo nielicznych krajów na świecie, który jest de facto samowystarczalny. Nie będzie on co prawda wskutek sankcji korzystał z dobrodziejstw świata zachodniego, ale jednak jest w stanie sam się wyżywić i jakoś funkcjonować. 

 Innym ważnym elementem jest też to, że istnieją na świecie państwa, które nie tylko nie nałożyły sankcji na Rosję po jej ataku na Ukrainę, ale wręcz zwiększyły wzajemne obroty z Rosją. Rok temu zakładano raczej, że co prawda nie przystąpią one do sankcji, ale też nie będą jakoś specjalnie intensyfikować współpracy. Mam tu na myśli przede wszystkim dwa największe azjatyckie kraje, czyli Chiny i Indie. I bylibyśmy zdecydowanie w innej sytuacji, gdyby Rosja nie była w stanie sprzedawać ogromnych ilości gazu czy ropy właśnie do obu tych wymienionych państw. Nawet jeśli dzieje się to po znacznie zaniżonej cenie. Dla przykładu Indie kupiły w 2022 roku trzydzieści trzy razy więcej ropy w Rosji, niż w roku 2021! I Rosja jest największym dostawcą tego surowca do Indii. Choć oczywiście najważniejszym odbiorcą rosyjskich surowców są Chiny.

Jest jeszcze jeden aspekt. Gdyby kraje OPEC na czele z Arabią Saudyjską nie zmniejszały dwukrotnie wydobycia ropy w zeszłym roku, cena baryłki Brent spadłaby moim zdaniem w okolice 50 USD. To średni poziom z kilku lat przed pandemią, która zaburzyła jak pamiętamy rynek. Do ograniczenia produkcji doszło, to podnosi ceny, a zatem zwiększa relatywnie także zyski Rosji. Warto o tym pamiętać. Żeby zdać sobie sprawę o czy mówimy: tylko w pierwszych trzech miesiącach wojny Chiny i Indie kupiły w Rosji surowce energetyczne za 24 mld USD, czyli prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej w tym okresie.  W całym roku mówimy zatem o dziesiątkach miliardów USD zysku, którego by nie było, gdyby Chiny i Indie nie zwiększały zakupów. Tak jak wspomniałem jest jednak coś, czego się w takiej skali nie spodziewano. W sumie od początku wojny Rosja sprzedała surowce za grubo ponad 300 mld USD, z czego do samych Chin za ponad 60 mld USD.

 Rosyjskie rezerwy walutowe stopniowo topnieją, bo są wykorzystywane na bieżąco, ale rzeczywiście nie aż tak szybko, jak wydawało mi się jeszcze przed rokiem. I jest to również pokłosiem wspomnianej wymiany z Chinami czy Indiami. 

 Poza tym warto zauważyć, że bardzo często słyszymy w przestrzeni publicznej komentarze, próbujące nas przekonać, że nic złego się w Rosji nie dzieje w związku z zachodnimi sankcjami. Pamiętać jednak musimy, że Kreml jest jak najbardziej zainteresowany osaczaniem nas tego typu narracją, mającą nas próbować przekonywać, że nie ma w Rosji żadnego kryzysu. Ten kryzys jednak jest i jest on potężny. Jeszcze raz jednak podkreślam, że ciężar tego kryzysu odczuwa przede wszystkim ta część społeczeństwa rosyjskiego, która w największym stopniu korzystała z dobrodziejstw świata zachodniego. 

Tak więc tąpnięcie w gospodarce rosyjskiej było potężne. A początek 2023 roku to widoczne już gołym okiem poważniejsze problemy w rosyjskim budżecie. Niemniej jednak to gospodarka ukraińska poniosła zdecydowanie większe straty wskutek rosyjskiej agresji. Szacuję, że PKB Ukrainy zmniejszyło się w wyniku wojny co najmniej o 34-35 proc.

Pamiętamy luty 2022, kiedy wartość rubla w kantorach wynosiła około 0. Ktoś przeliczył nawet, że ruble są mniej warte niż żappsy. Tymczasem dzisiaj rubel niezwykle się umocnił, nie wydaje się przy tym, aby istniało ryzyko niewypłacalności Rosji. Powstaje więc zasadnicze pytanie: Czy nałożone na nią sankcje rzeczywiście skutecznie działają?

Sankcje działają skutecznie, choć oczywiście chciałbym, żeby były one jeszcze większe. Już na początku wojny przewidywałem, że Rosja na pewno będzie działała w kierunku podniesienia kursu rubla. Musimy jednak pamiętać o tym, że rubel nie jest dzisiaj taką w pełni wolną walutą. W związku z tym, ten jego kurs, który dzisiaj obserwujemy nie wynika tylko z sytuacji rynkowej. Istnieją bowiem podmioty w sposób sztuczny wpływający na ten kurs. Po pierwsze jest to wpływ władz rosyjskich , czyli mówiąc wprost - konkretnych dekretów Władimira Putina, które de facto wymuszały zakup rubla w różnych transakcjach. Rubel stał się walutą pośredniczącą. Widać to choćby na rynku gazu.  Prawie do początku eskalacji wojny kupując go kontrahenci z Europy musieli kupować ruble, co w efekcie zwiększało wartość tej waluty.

Po drugie pamiętajmy, że mamy przecież do czynienia również z listą wstydu, czyli poszczególnymi, często potężnymi podmiotami, choćby niemieckimi czy francuskimi, które nadal aktywnie działają na rosyjskim rynku i w związku z tą działalnością muszą prowadzić jakąś wymianę walutową, która jest dzisiaj w Rosji bardzo określona i ukierunkowana na zwiększanie wartości rubla.

A po trzecie wreszcie, duże znaczenie ma tu działalność rosyjskiego Banku Centralnego czyli decyzje dotyczące stóp procentowych no i wspomniane uruchamianie rezerw walutowych za pomocą których również można skutecznie wpływać na zwiększanie wartości rubla.

No i oczywiście trzeba wspomnieć o sytuacji na rachunku obrotów bieżących. Eksport Rosji wciąż jest duży, mówiłem o tym przed chwilą, a sankcje bardzo mocno ograniczyły import. Czyli wypływ walut obcych z rynku rosyjskiego. A to oczywiście rubla umacnia. Rachunek obrotów kapitałowych tego procesu nie jest w stanie zrównoważyć z wiadomego powodu. Inwestorzy zagraniczni nie są zainteresowani tak bardzo finansowaniem w walutach w Rosji, bo mocno ograniczyli swoją działalność. Ale mimo wszystko wartość rubla jest w znacznym stopniu dzisiaj sztucznie windowana i utrzymywana za pomocą różnego rodzaju odgórnych przepisów. Pamiętajmy też, że na samym początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę Rosjanie mieli zablokowaną możliwość wyciągania walut ze swoich rachunków. I to też był element, który miał tego rubla stabilizować. A więc to że w przypadku rubla jesteśmy dziś w tym miejscu, w którym jesteśmy absolutnie nie wynika z czysto rynkowej gry. I w żaden sposób nie można tego porównywać choćby do kursu złotego czy jakiejkolwiek innej waluty demokratycznego państwa europejskiego. Swoją rolę w tym procesie odegrał również tzw. płytki rynek, czyli po prostu spadek obrotów.

 Jak bardzo do uratowania rosyjskiej gospodarki przyczyniły się działania ratunkowe prezes Banku Rosji Elviry Nabiuliny? Mieliśmy przecież do czynienia z zamknięciem giełdy czy też z radykalną podwyżką stóp procentowych. A jednak Nabiulina kilka miesięcy po wdrożeniu wskazanych działań chciała się podać do dymisji, której nie przyjął Putin. Czy Rosja zjeżdża w dół po równi pochyłej, a proces ten tylko po prostu rozłożył się w czasie?

Ależ dokładnie tak. Nie znam dobrze historii prezes rosyjskiego Banku Centralnego, natomiast być może ta jej dymisja była znakiem tego, iż nie do końca chciałaby ona przejść do historii jako ważny punkt na mapie reżimu putinowskiego. Na pewno jednak ruchy wykonane wcześniej przez Niabulinę i podjęte przez nią działania ograniczyły negatywne dla gospodarki rosyjskiej skutki nałożonych na Rosję sankcji po jej ataku na Ukrainę. Niemniej mamy tu mimo wszystko do czynienia ze wspomnianą równią pochyłą. Zachód musi jednak być  konsekwentny w utrzymaniu tych sankcji, a może również w ich zwiększeniu.

W efekcie Rosja ustawiła się w roli dostarczyciela surowców dla Chin i Indii, głównie dla Chin, co wpływa na wasalizację wzajemnych relacji obu tych państw i może w konsekwencji doprowadzić do bardzo silnego uzależnienia Federacji Rosyjskiej od swego chińskiego partnera. Na dziś zatem nie wyłania się choćby zarys jakiegokolwiek pozytywnego dla gospodarki rosyjskiej scenariusza na przyszłość. Oczywiście, jak już wspomniałem wcześniej mamy dziś w Rosji do czynienia z gospodarką wojenną, a więc intensywną produkcją uzbrojenia. Paradoksalnie bowiem wojna to niejednokrotnie jest ten moment, w którym gospodarki się rozkręcają. Po pierwsze jednak - to nie ta skala w tym przypadku, a po drugie - zawsze powstaje pytanie, czym ma to być finansowane. Tym bardziej, że rezerwy walutowe w Rosji pomimo zintensyfikowania wymiany handlowej i gospodarczej z Chinami oraz Indiami - nie odbudowują się w stosunku do tego co było na początku 2022 roku, delikatnie rzecz ujmując.

Czy tak silny rubel, jak obecnie, sprzyja gospodarce rosyjskiej? Czy silna waluta krajowa sprzyja ogólnie krajom, których gospodarka w dużej mierze oparta jest o eksport?

Oczywiście, że nie. Na czym jednak dzisiaj polega eksport Rosji? Rosja nie jest obecnie producentem supernowoczesnych rozwiązań. Jest ona za to wielkim eksporterem surowcowym. Natomiast cena, po której Rosja sprzedaje dziś Chinom lub Indiom swoją ropę i gaz jest jakimś tam wynikiem dwustronnych negocjacji. I jest ona najprawdopodobniej dramatycznie niższa od cen notowanych dziś w Europie. Chińczycy zresztą doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że Rosjanie w pewnym sensie byli wręcz pod murem i znajdowali się sytuacji, w której właściwie zmuszeni byli sprzedawać swoje surowce po znacznie zaniżonych cenach, ponieważ utracili dostęp do europejskiego rynku. To, że rubel jest dziś na takim poziomie, jakim jest, ma stanowić głównie wyraźny sygnał propagandowy władz na Kremlu do rosyjskiego społeczeństwa - nie jest tak źle, nie dokopali nam. Natomiast z punktu widzenia samego eksportu, to w tym koszyku eksportowym, jakim dysponuje Rosja - im silniejszy rubel, tym oczywiście mniej Rosja na tym zarabia. Ale ceny surowców, na których Rosja zarabia i tak są w dużej mierze ustalane na podstawie zupełnie innych odgórnych procedur. Choć wielkości rynkowe są brane pod uwagę.

Bardzo dziękuję za rozmowę.