Na łamach portalu Tysol.pl dr Rafał Brzeski zwraca uwagę na brak formalnej kapitulacji III Rzeszy po II wojnie światowej, który „skutkuje prawnymi manewrami obliczonymi z jednej strony na wykręcenie się Niemiec od odpowiedzialności za wojnę, zbrodnie wojenne, zniszczenia i grabieże, a z drugiej do kwestionowania granicy między Polską a Niemcami i jej rewizji na korzyść Niemiec”. Autor przywołuje m.in. orzeczenie Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe, który stwierdził 4 maja 1955 roku, że Niemcy są państwem, które „obejmuje cały naród niemiecki w granicach z 31 grudnia 1937 roku i które istnieje również obecnie”. 22 września 1955 roku niemiecki TK orzekł z kolei, że „Miasto Breslau… (chodzi o Wrocław) należy po dziś dzień do terytorium Rzeszy Niemieckiej, dla którego zasięgu miarodajne są granice z 31 grudnia 1937 roku… Co prawda w okręgu tym ciągle jeszcze niemożliwe jest działanie niemieckiej suwerenności prawnej, ale nie oznacza to, że przestała ona istnieć”. 31 lipca 1973 roku Trybunału w Karlsruhe orzekł natomiast, że „Żaden organ konstytucyjny Republiki Federalnej Niemiec nie może zrezygnować z politycznego celu, jakim jest przywrócenie jedności państwa; wszystkie organy konstytucyjne są zobowiązane do działania na rzecz osiągnięcia tego celu”.
- „Kropkę nad i postawił Trybunał Konstytucyjny, który 7 lipca 1975 roku orzekł, że postanowienia terytorialne układu z grudnia 1970 roku należy rozumieć jako konkretyzację wyrzeczenia się siły w stosunku do granic, a nie jako ich uznanie. Mówiąc prościej, w układzie z 7 grudnia 1970 roku Niemcy nie uznały granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, a jedynie wyrzekły się użycia siły lub groźby jej użycia w celu jej zmiany”
- pisze dr Brzeski.
Dodaje, że podpisany 2 listopadzie 1990 roku traktat graniczny „nie wnosi nowych elementów w stosunku do układu z 1970 roku”.
Co to oznacza dzisiaj?
- „Wiele wskazuje, że w niemieckiej pragmatyce również nie zaszły większe zmiany w stosunku do opinii Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, że postanowienia terytorialne układu należy rozumieć jako konkretyzację wyrzeczenia się siły w stosunku do granic, a nie jako ich uznanie”
- twierdzi autor.
- „Świadczy o tym choćby prowadzona różnymi drogami ekonomicznymi, demograficznymi, kulturowymi i agenturalnymi pełzająca germanizacja polskich Ziem Odzyskanych. Jak najbardziej pokojowa i bez użycia siły. Jeszcze nie jest do końca skuteczna, ale już jest niesłychanie niebezpieczna. Zwłaszcza obecnie. Trzeba uważać. Wszystko, co zostało nam w Poczdamie dane, może być odebrane”
- dodaje.