Bł. Czesław Odrowąż już jako ponad 40-letni kapłan diecezjalny otrzymał habit zakonu dominikańskiego z rąk samego jego założyciela, św. Dominika. W 1222 roku przybył wraz ze św. Jackiem Odrowążem do Krakowa, a trzy lata później na zaproszenie biskupa Pragi założył w dzisiejszej stolicy Czech pierwszy na ziemiach czeskich klasztor dominikański.

Po dokonaniu tego przybył do Wrocławia, gdzie 1 maja 1226 roku dominikanie otrzymali w duszpasterską opiekę parafialny kościół św. Wojciecha.

Jednak zdarzenie, które sprawiło, że postać bł. Czesława zrosła się na stałe z dziejami tego miasta oraz wdzięczną pamięcią jego mieszkańców miało miejsce kilkanaście lat później – w 1241 roku.

Oto jak opisuje je wybitny średniowieczny polski kronikarz – Jan Długosz:

„Z postoju pod Raciborzem Tatarzy szybko przybywają pod Wrocław. A kiedy wszyscy mieszczanie ogarnięci podobnym strachem jak krakowianie do tego stopnia, że chwytali w największym popłochu i pośpiechu tylko cenniejsze rzeczy, uciekając pospiesznie, jakby Tatarzy byli już na miejscu, opuścili miasto pełne nie tylko żywności, ale i wielu bogactw, rycerze i ludzie Henryka wyszedłszy z zamku, który obsadzili dla obrony, z wielkim pośpiechem zwożą do zamku majątek i żywność i dopiero wtedy puste miasto przezornie podpalają, żeby Tatarzy nie mogli zawładnąć jego domami i chlubić się jego spaleniem albo urządzić tam postoju.

Tatarzy zaś zastawszy miasto spalone i ogołocone, zarówno z ludzi, jak z jakiegokolwiek majątku, oblegają zamek wrocławski. Lecz gdy przez kilka dni przeciągali oblężenie, nie usiłując zdobyć zamku, brat Czesław z Zakonu Kaznodziejskiego, z pochodzenia Polak, pierwszy przeor klasztoru św. Wojciecha we Wrocławiu, który sam z braćmi ze swojego zakonu i innymi wiernymi schronił się na zamku wrocławskim, modlitwą ze łzami wzniesioną do Boga odparł oblężenie.

Kiedy bowiem trwał w modlitwie, ognisty słup zstąpił z nieba nad jego głową i oświetlił niewypowiedzianie oślepiającym blaskiem całą okolicę i teren miasta Wrocławia. Pod wpływem tego niezwykłego zjawiska serca Tatarów ogarnął strach i osłupienie do tego stopnia, że zaniechawszy oblężenia, uciekli raczej niż odeszli”.