Zastanawiając się nad pytaniem: „Czym jest w rzeczywistości synodalność?”, ks. Heimerl pisze: „Chciałbym odpowiedzieć: Synodalność to po prostu nonsens i – by być szczerym – tak jest; ale istnieje nonsens, który jest niebezpieczny i tak jest w przypadku synodalności. To dlatego synodalność nie jest czymś, co można zlekceważyć, ale czymś, co należy zrozumieć i nade wszystko zwalczać”.

Austriacki duchowny widzi w słowie „synodalność” określenie polityczne, a nie kościelne, bowiem do tej pory nie było on w użyciu kościelnym. „Synodalność nie pojawia się w żadnym tekście soborowym – twierdzi ks. Heimerl – zasadniczo jest to czyta fantazja, komunał, który można wykorzystać do gry politycznej. Nie ma w nim nic więcej”.

Zdaniem duchownego, ponieważ „synodalność brzmi nieco jak synod”, to stwarza „miłe pozory (...) ciągłości historycznej, która w ogóle nie istnieje”. Nie widzi on żadnego związku z wielkimi synodami przeszłości, sądzi natomiast, że zwrot „synodalność stał się za to synonimem schizmy”, Kościół stanął „na rozdrożu”, gdy papież Franciszek „narzucił temat synodalności”.

Ks. Heimerl wręcz uważa, że obecnie „Synod biskupów jest maskaradą polityki kościelnej, co w najlepszym przypadku można porównać do kongresu partii w Chinach”. Wynika to z tego, że nie jest on de facto „synodem biskupów”, gdyż w procesie synodalnym uczestniczą też świeccy konsultujący się z biskupami. Austriacki duchowny sądzi, że jest to pretekst do przeprowadzenia przez papieża Franciszka „reform”, w których „uznanie homoseksualizmu i diakonatu kobiet” to „cele minimum”. Jego zdaniem „synodalność” ma doprowadzić też do protestantyzacji Kościoła katolickiego w przyszłości, w której na czele regionalnych kościołów będą stali świeccy.

„Aby to osiągnąć Franciszek nadał Synodowi o synodalności aurę Soboru Watykańskiego III – i wybuchową moc schizmy. W końcu wielu katolików ma po dziurki w nosie papieża, który permanentnie orzeka przeciwko naukom Kościoła i ucieka się do sztuczki w postaci Super Synodu, by to zrobić” – stwierdza ks. Heimerl.

Austriacki duchowny uważa, że mówienie, iż „przywództwo Światowego Synodu należy do Ducha Świętego”, to bluff Sekretariatu Synodu, by nadać mu „doktrynalnego autorytetu” i uciszyć krytyków. „Synodalność to pomysł manipulowania Kościołem, by wywrócić go do góry nogami – twierdzi ks. Heimerl – to, co nigdy nie było katolickie, ma się stać katolickie bez dalszej zwłoki”. Przykładem jest niemiecka „Droga synodalna”, a celem jest „istotna restrukturyzacja Kościoła, którą także można nazwać jego destrukcją”.

To dlatego zdaniem ks. Heimerla nie są wyciągane żadne konsekwencje wobec heretyckich niemieckich duchownych, choć papież „rządzi żelazną ręką” w innych przypadkach. Niemiecka „Droga synodalna” to ma być próba, a „papież może stworzyć upragnione fakty przy pomocy Super Synodu” – twierdzi austriacki duchowny. Ma to doprowadzić do „wyprzedaży Pisma Świętego, jak również porzucenia Bożego Objawienia i Tradycji Kościoła”.

Kościół Franciszka – stwierdza ostro ks. Heimerl – nie jest już katolicki i nie ma odpowiedzi na niewierność naszych czasów. Wprost przeciwnie: sam stał się częścią tej niewierności i ostatecznie zginie wraz nią. Z tego powodu prawdziwy Kościół, który jest katolicki i apostolski, nigdy nie jest jedną rzeczą: nigdy nie jest synodalny”.