Po zakończeniu pierwszej sesji Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego synodalności niemieccy biskupi przekonywali, że zainicjował on zmiany w Kościele powszechnym. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec bp Georg Bätzing stwierdził na posynodalnej konferencji prasowej, że w czasie Synodu poczyniono „duży krok” w kierunku „zrewidowania katolickiej etyki seksualnej”. Wyraził szczególne uznanie dla zawartego w dokumencie końcowym sformułowania, wedle którego „czasami istniejące kategorie antropologiczne nie są wystarczające, aby uchwycić złożoność tego, co wyłania się z doświadczenia lub nauki, i dlatego wymaga to dalszych badań”.

- „Ale powiedziałbym, że sformułowanie, że pracujemy nad tymi kwestiami z cierpliwością, gdzie czujemy, że być może poprzednie sformułowania antropologii nie są wystarczające w Kościele i potrzebują wsparcia naukowego i dalszych ruchów – to ogromny krok naprzód”

- powiedział.

Do jego wystąpienia odniósł się dziś przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki, który wziął udział w zorganizowanej przez Biuro Prasowe KEP konferencji prasowej podsumowującej pierwszą sesję synodu.

- „Trudno zrozumieć taką wypowiedź bp Georga Bätzinga”

- przyznał metropolita poznański.

Hierarcha podkreślił, że „nie wyobraża sobie, żeby postulaty niemieckiej drogi synodalnej mogły zostać przyjęte”. Jego zdaniem możliwe, że bp. Bätzing chciał zwyczajnie uspokoić zaangażowanych w niemiecką drogę synodalną wiernych.

- „Chyba, że postulaty niemieckie w tekście dokumentu opublikowanego po rzymskiej sesji synodu - zostały w tak daleko idący sposób zakamuflowane, że myśmy tego nie zauważyli”

- powiedział.

„Podejście z dystansem” do deklaracji bp. Bätzinga zalecił również świecki delegat Kościoła w Polsce na Synod prof. Aleksander Bańka.

- „Postulaty niemieckiej drogi synodalnej znajdują się w dokumencie w tzw. kwestiach do podjęcia. Oznacza to, że nie ma na nie zgody”

- wyjaśnił.