W wywiadzie udzielonym portalowi wp.pl gen. Andrzejczak podkreślił, że już wiele lat przed pierwszym atakiem na Ukrainę z 2014 roku, Rosja otwarcie sygnalizowała niemal każdy swój kolejny ruch, a także to, „jaki ma pomysł na siebie - imperialny, agresywny, nieszanujący życia i sprzeczny z naszą wizją cywilizowanego świata”.

„Wtedy nie było reakcji na to co robili Rosjanie, więc oni przesuwali linię na kolejną rubież naszego niezdecydowania, pasywności i poprawności” – mówił generał o błędach zachodnich polityków.

Jak przypomniał gen. Rajmund Andrzejczak „rosyjsko-niemiecki romans energetyczny” choćby w postaci budowy gazociągu Nord Stream „się rozkręcał, choć pojawiały się delikatnie głosy, że będzie prowadził do nieszczęścia”.

Zdaniem byłego dowódcy polskiego kontyngentu wojskowego na granicy izraelsko-syryjskiej „późniejsze wydarzenia są następstwem tamtych decyzji”.

„Rosjanie nie atakują, gdy mają przeciwko sobie silnego przeciwnika. Zawsze atakują, gdy czują słabość” – podkreślił gen. Andrzejczak.

W opinii generała na Rosję „zadziałał jak płachta na byka europejski program "Fit For 55", bo to wówczas na Kremlu mieli zrozumieć, że „to jest ostatnie 5 minut, gdy mogą użyć swojej przewagi energetycznej”, żeby realizować strategię Władimira Putina.

„Po prostu zaczęli brutalnie kalkulować i stwierdzili, że Zachód jest słaby, że nie ma argumentów w tym starciu i lepszej okazji nie będzie” – tłumaczył gen. Rajmund Andrzejczak.

Wspominając pierwsze chwile pod dokonanym przed dwoma laty ataku Rosji na Ukrainę, gen. Andrzejczak powiedział, że jego reakcją nie było „zaskoczenie, ani szok, ani strach”.

Dominująca była za to wówczas „myśl, że wszystko się zmienia - w tym dla Polski”.

„Oczywiście widzieliśmy koncentrację wojsk rosyjskich, pełną gotowość do inwazji. Jednak widzieć możliwość do rozpoczęcia wojny, a ją rozpocząć, to dwie różne sprawy” – mówił były szef Sztabu Generalnego WP o dodał: „Wojna jest aktem politycznym - jest decyzją woli państwa”.

Jak podkreślił gen. Andrzejczak „o Rosjanach można mieć złe zdanie, ale nie można ich nie doceniać”.

„Nie zrealizowali celu ani z 2014, ani z 2022 roku, ale zajęli bardzo dużą część Ukrainy. Wydaje mi się, że dziś Krym jest niestety nie do odzyskania - jest oczywiście częścią Ukrainy, jest terenem okupowanym, ale nie ma na ten moment możliwości, by coś w tym zakresie zmienić” – przekonywał generał.

Były dowódca brygady polskiego kontyngentu w Afganistanie zwrócił uwagę na fakt, że w wyniku rosyjskiej agresji odebrano Ukrainie tę część kraju, która „produkuje 50 proc. PKB”.

„I to absolutnie stawia Ukrainę w przegranej sytuacji - oni nie są w stanie funkcjonować gospodarczo bez okna na Morze Czarne. I tak samo nie mogą funkcjonować bez głównych zasobów. A mówię tu np. o Donbasie, który był zasobem energetycznym kraju” – stwierdził wojskowy.

„Potencjał demograficzny jest jednak po drugiej stronie, to Rosja ma pod tym względem o wiele większe zasoby. Nie jest oczywiście tak, że one się nigdy nie skończą, ale są wielokrotnie większe niż ukraińskie. A to stawia ten kraj w bardzo niekorzystnej sytuacji” – przekonywał gen. Rajmund Andrzejczak.

Jak podkreślił polski generał „Ukrainie brakuje w tej chwili około 8-10 milionów ludzi - obywateli, którzy wyjechali lub zostali do tego zmuszeni i tych, którzy zginęli lub zostali porwani”.

Przypomniał też równocześnie o 300 tys. rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli i zostali ranni.

„Sprawa jednak nie wygląda dobrze, gdy patrzymy na to z perspektywy bezpieczeństwa przyszłości Polski. W wielu obszarach trzeba przyspieszyć. Bo właśnie trwa bitwa o czas. Ukrainy, Polski i całej Europy” – alarmował gen. Andrzejczak.

„Jeżeli nie zatrzymamy Rosjan i jeżeli pozwolimy na przerwanie ognia lub negocjacje, to za chwilę będziemy mieli rosyjskie wojska przy granicy. Jeżeli tylko damy oddech rosyjskiej armii, to będziemy następnego dnia walczyć. Rosja już jest w trybie wojennym, bo rozpędzona produkcja wojenna, militaryzacja społeczeństwa i narodowa akceptacja strat są faktem. Z naszej perspektywy Rosjanie są daleko z przodu. Jeżeli utrzymają inicjatywę, to będzie to odczuwalne następnego dnia nad Wisłą” – mówił generał.

Gen. Andrzejczak bardzo mocno podkreślił, że „CPK jest podstawowym warunkiem”, skutecznej polskiej obrony i „bez niego nie zdołamy przyjąć sił wzmocnienia”.

„Gdy czytam naszą Strategię Bezpieczeństwa Narodowego z 2022 r. – a dla żołnierza jest to główny punkt orientacyjny - to jest tam jasno zapisane w punkcie 2.13, by "wybudować Centralny Port Komunikacyjny" – przekonywał były szef Sztabu Generalnego WP.

„Na razie nic nie wskazuje, że Rosjanie będą mogli błyskawicznie przesunąć swój potencjał kryzysowy z Ukrainy na przykład na Białorusi i grozić Polsce i państwom bałtyckim. Dziś i na razie nic nie wskazuje na to, że przesuną tam siły. To się może jednak zmienić bardzo dynamicznie. I wtedy rzeczywiście Rosjanie w ciągu 2-3 lat będą w stanie odbudować potencjał kryzysowy, który nam rozsadzi to, co jest istotą NATO - czyli spójność. Nie muszą od razu przechodzić do wojny konwencjonalnej. I bez wysyłania czołgów można wiele zmienić na swoją korzyść” – analizował gen. Rajmund Andrzejczak.

„Dlatego kluczowa jest odpowiedź, co my przez te 2-3 lata jesteśmy w stanie zrobić. Jak zmodyfikować profesjonalne wojsko, jak przygotować służbę zdrowia, w jakim trybie prowadzić gospodarkę, jak edukować, motywować, przygotować społeczeństwo na wyzwania” – diagnozował polski wojskowy.

Generał w bardzo mocny sposób podkreślał również ogromną, decydującą wręcz rolę wzmacniania własnych zasobów amunicji.

„Jak nie zaczniemy produkować amunicji, to się Rosjanie niczego nie będą bali” – powiedział gen. Andrzejczak i dodał: „Amunicja w magazynach jest jeszcze bardziej odstraszająca niż te czołgi, które kupujemy - pokazuje wiarygodność decydenta”.

„Gdybym złowił złotą rybkę, miałbym 3 życzenia, to byłaby to amunicja, amunicja i jeszcze raz amunicja” – mówił były szef Sztabu Generalnego WP.

Zdaniem gen. Rajmunda Andrzejczaka, „gdyby Ukraińcy pierwszego dnia mieli możliwość odcięcia rosyjskich odwodów operacyjnych swoimi systemami uderzeniowymi, to ta wojna zupełnie inaczej by wyglądała”.

„Oczywiście Abramsy, oczywiście czołgi K2, oczywiście F-35, HIMARS-y, nowe okręty są potrzebne, ale dla mnie najistotniejszym elementem zawsze jest człowiek. Element przywództwa, motywacji, morale będzie zawsze pełnił funkcję nadrzędną” – mówił o konkretnych kierunkach wzmacniania polskiej siły gen. Andrzejczak.

Były szef Sztabu Generalnego podkreślił, że „po dwóch latach konfliktu Ukrainy z Rosją wiemy doskonale, że potrzebna jest nam obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa” oraz tłumaczył, jak „ważne są też systemy rażenia na duże odległości”.

„Mamy 2-3 lata na transformację myślenia” – alarmował gen. Andrzejczak.

„Jeżeli dziś nie podejmiemy decyzji politycznej, to zmarnujemy czas. Ten wyścig jest moim zdaniem do wygrania. Tylko musimy w nim biec, a nie mówić, że się trzeba do biegu przygotować” – apelował polski wojskowy.

Gen. Rajmund Andrzejczak nie ma wątpliwości, że Polska potrzebuje „dużej armii”, konstatując jednocześnie, że „naprawdę kluczowe jest, by wykorzystywać maksymalnie ten potencjał, który jest w ludziach i dać im odpowiednie zadania”.

„Biorąc pod uwagę siłę polskiej gospodarki, stać nas na znacznie większe siły i rozwinięte wojsko zawodowe, które będzie tym podstawowym elementem odstraszania” – podkreślił gen. Andrzejczak.

„Powinniśmy myśleć o budowie takich zdolności sił zbrojnych w różnych domenach – kosmicznej, cyberprzestrzeni, głębokich uderzeń na terenie przeciwnika, żeby ten, kto weźmie ołówek i zacznie liczyć, czy warto atakować Polskę, powie na końcu "nie warto" – skonkludował gen. Rajmund Andrzejczak.