Przy okazji obyczajowego i prawnego skandalu, w którym (wedle różnych medialnych doniesień) miał mieć swój pokaźny udział poseł Stefan Niesiołowski prezes partii Wolność pan Janusz Korwin-Mikke pozwolił sobie na wypowiedzenie nieprzyzwoitego żartu. "Komisja śledcza weźmie te panie, wypróbuje osobiście, wyceni te usługi seksualne i będzie można wiedzieć, o ile posła Niesiołowskiego oskarżyć (...) W tej sprawie trzeba koniecznie powołać sejmową komisję śledczą. Sejmowa komisja musi osobiście sprawdzić te 29 prostytutek, czy ich usługi są warte i ile, wycenić to odpowiednio. Jak to wszystko zsumujemy, to będziemy wiedzieli, ile wynosiła łapówka, którą poseł Niesiołowski otrzymał od tych biznesmenów" – dworował sobie pan Korwin-Mikke. Co prawda, frywolne dowcipy są niestety w naszym kraju powszechne i prezes partii Wolność pozwalając sobie na takowe nie czyni tu nic nadzwyczajnego, ale nie zmienia to prawdy, iż tego rodzaju żarty są naganne moralnie. Stanowią one bowiem podeptanie jednej z nauczanych w Piśmie świętym zasad postępowania: "O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym co haniebne, ani niedorzecznego gadania lub nieprzyzwoitych żartów, bo wszystko to jest niestosowne" (Ef 5, 3-4). Problem z podejściem Janusza Korwina-Mikke (dalej JKM) do kwestii seksualnych nie ogranicza się jednak "tylko" do jego osobistych problemów w tej sferze. Warto przypomnieć wszak, iż człowiek ten niejednokrotnie sprzeciwiał się nauczaniu katolickiego na temat powinności jakie w owej dziedzinie winny mieć władze cywilne.

 

Pornografia tak, ale za ciemnymi zasłonkami

W swej książce pt. "Rok 2007" JKM w formie listów adresowanych do głów innych państw, przedstawił wizję prawa i porządku, którą pragnąłby on wcielać w życie, jako prezydent Rzeczpospolitej. W jednym z zamieszczonych tam listów w następujący sposób zostaje poruszona kwestia cenzury i pornografii:

"Polskie Prawo Prasowe nie przewiduje w ogóle cenzury, wyjątkiem są przepisy antypornograficzne. Otóż trudno nazwać to kneblem na wolność słowa: wszelkie wydawnictwa pornograficzne i o charakterze wysoce erotycznym można kupić w dowolnym eroto-sklepie lub domach publicznych (i prywatnych...); nie wolno ich jedynie eksponować w publicznych miejscach. Sprzedawane są również w kioskach ulicznych - wtedy jednak muszą być osłonięte nieprzeźroczystą okładką lub kopertą. Celem tego zarządzenia jest ochrona ludzi, których te widoki drażnią - dokładnie tak samo, jak chronieni są ludzie nienawidzący nikotyny przed nadmiarem dymu papierosowego! Cenzurowana jest też pod tym kątem telewizja wysyłająca obrazy w eter - ale nie ma żadnych ograniczeń w przesyłaniu treści pornograficznych w telewizji kablowej płatnej, zaopatrzonej w "skrzynkę dostępu". Jeśli dorośli pozwolą swoim dzieciom na dostęp do klucza do tej skrzynki - to już ich prywatna sprawa"[1].

Czy tego rodzaju opinia zgadza się z nauczaniem Katechizmu na ten temat, który jasno stwierdza: "Władze cywilne powinny zabronić wytwarzania i rozpowszechniania materiałów pornograficznych"(tamże, n. 2354)?

Czy jest to zgodne z encykliką "Libertas" papieża Leona XIII, gdzie czytamy: "zwodnicze doktryny, najbardziej śmiertelna ze wszystkich zaraza umysłu, a także wady psujące serca i moralność, winny być pieczołowicie represjonowane przez władzę publiczną, w imię sprawiedliwości, by powstrzymać zło przed rozprzestrzenianiem się na zgubę społeczeństwa.Dewiacje rozwiązłego umysłu, które dla nieświadomego tłumu, łatwo stają się prawdziwym uciskiem, winny być karane z całą surowością prawa, nie mniej niż kryminalne zamachy gwałtu skierowane przeciwko słabym"?

Czy można poglądy JKM pogodzić z nauczaniem Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego (n. 494), gdzie napisane jest: "Władze cywilne, ponieważ są zobowiązane szanować godność osoby ludzkiej, powinny stwarzać środowisko przyjazne dla czystości, zakazując także stosownymi prawami,rozprzestrzeniania się wspomnianych wyżej ciężkich wykroczeń przeciw czystości (treść tego paragrafu nawiązuje do innego zapisu Kompendium, gdzie mianem ciężkich wykroczeń przeciw czystości określono: stosunki przed i pozamałżeńskie, onanizm, prostytucję, pornografię, czyny homoseksualne - przyp. moje MS), aby chronić przede wszystkim małoletnich i bardziej słabych"?

W wyżej cytowanych, ani żadnych innych tekstach Magisterium, nie ma żadnej wzmianki o tym, iż pornografia winna być zabroniona jedynie wówczas, gdy jest prezentowana w sposób narzucający się osobom, które nie chcą mieć z nią styczności (co jest poglądem JKM). Wedle nauki katolickiej, władze cywilne mają pieczołowicie zakazywać i represjonować wytwarzanie i rozprzestrzenianie pornografii, a także innych obrzydliwości w tej dziedzinie. JKM uważa jednak, iż rozpowszechnianie wszelkiego rodzaju materiałów porno powinno być zasadniczo legalne i bezkarne.

 

O "homosiach" i wyższości rozpustników nad wstrzemięźliwymi fajtułapami

Przy okazji tzw. seksafery w Samoobronie, JKM dał też wyraz swym poglądom na inne formy rozwiązłości seksualnej:

"(...) gdyby nawet do spółki z WCz. Andrzejem Lepperem i jeszcze trzema panienkami urządzili orgię seksualną, w wyniku czego narodziłaby się czwórka nieślubnych dzieci - to jest to ich prywatna sprawa !!! Nikt p. Anety nie gwałcił (...) Chyba sprawa jest jasna! Znane mi kobiety nazywają p. Anetę słowami, które mężczyźni streszczają do jednego, a redakcje zamieszczają (z niego) tylko pierwszą literę - ale ja bym się od tego powstrzymał. Od setek tysięcy lat kobiety sypiają z mężczyznami za kawałek udźca mamuta, za dobrze ogrzany kąt w pieczarze. Przy okazji mają z tego - lub nie mają - trochę przyjemności. O co ta afera??!!??2 (...) jak słusznie zauważyła p. Łyżwińska, są to prawdziwe chłopy. Prawdziwa baba chce mieć prawdziwego chłopa, który drew narąbie, węgiel przyniesie. Chałupę naprawi - a, że sobie w wolnej chwili pociupcia na boku, to tylko powód do dumy: ma chłop ikrę3(...) P. Agata K. Nie została zgwałcona, dobrowolnie wlazła p. Łyżwińskiemu do łóżka - i nie ma sprawy. Te wszystkie paragrafy o <molestowaniu w pracy> to kompletny kretynizm: przecież pracownica w każdej chwili może powiedzieć: <NIE>.4 (...) Kobiety zaś lubią mężczyzn o nadprzeciętnych zdolnościach - i słusznie, bo chcą, by ich dzieci były zdolne. Jak pisał Jerzy Bernard Shaw: <Prawdziwa kobieta woli być dziesiątą kobietą prawdziwego mężczyzny niż jedyną kobietą fajtułapy>"5.

Powyższe wypowiedzi JKM są błędne i skandaliczne z dwóch powodów.

Po pierwsze: lekceważy ona wielkie zło i ohydę grzechu cudzołóstwa. W Bożej i tradycyjnie chrześcijańskiej perspektywie zdrada małżeńska należy do największych grzechów (nieraz stawiana ona była tuż obok morderstwa niewinnego i bałwochwalstwa). Cudzołóstwo stanowi radykalną niesprawiedliwość wobec zdradzanego współmałżonka, uderza w dobro dzieci, a jego rozprzestrzenianie się stanowi wielkie zagrożenie dla porządku społecznego. Mówienie o tej wielkiej obrzydliwości, tak jak to czyni JKM, a więc jako "całkowicie prywatnej sprawie" z której nie należy robić afery, domenie "prawdziwych chłopów" będącej bardziej powodem do dumy, aniżeli wstydu, de facto usprawiedliwia ową ciężką nieprawość.

Po drugie: sugestia, jakoby nawet perwersyjne formy cudzołóstwa (np. w postaci seksualnych orgii) nie powinny być zakazywane i karane przez władze cywilne, o ile tylko są czynione całkowicie dobrowolnie, jest niezgodna z nauczaniem Kościoła. Papież Pius XI w encyklice "Casti connubii" mianem "podłych i haniebnych pomysłów" określił poglądy tych, którzy chcą, "aby uznać za nijakie lub znieść wszelkie ustawy karne, jakie państwo wydało dla zachowania wierności małżeńskiej" ("Casti connubii").

Dzięki Bogu, przekonania JKM odnośnie homoseksualizmu nie są już tak przyzwalające, jak w odniesieniu do zdrady małżeńskiej. JKM nie kryje więc, iż uważa tą skłonność za zboczenie. I w wypadku homoseksualizmu wypowiada się on w jednak w sposób odbiegający od nauczania katolickiego. Choć sprzeciwia się prawnej legitymizacji związków homoseksualnych, to sugeruje zarazem, iż w sferze prywatnej nie powinny być one represjonowane przez władze cywilne. Pisze on zatem:

"Na prywatnych zabawach można robić, co się chce - i nie mam nic przeciwko temu, by np. homosie urządzali sobie zamknięte orgie. Byle nie wciągali w to innych i nie trąbili po ulicach wymachując zdjęciami"6.

Przytoczone wyżej słowa JKM dadzą się więc streścić w następujących słowach: "Niech sobie homoseksualiści robią w swych domach co chcą. Nic państwu do tego. Ale niech nie propagują tego publicznie". Nie tego jednak naucza encyklika "Casti connubii" prywatnych niemałżeńskich aktów seksualnych: "prawowita władza ma prawo i obowiązek zakazywania takich haniebnych związków, jako sprzeciwiających się rozsądkowi i naturze ludzkiej, zapobiegania im i karania ich". Widać zatem, iż tradycyjne nauczanie katolickie nie popiera bezkarności czynów homoseksualnych (a także nierządu i cudzołóstwa) wówczas, gdy dokonywane są one w "czterech ścianach domu".

Można się tylko cieszyć, iż w przypadku homoseksualizmu JKM nie wyciąga wszystkich konsekwencji z wyznawanej przez siebie ideologii. Jako fanatyk zasady nieingerencji państwa w zachowania, z którymi nie wiąże się naruszanie czyjejś wolności, JKM nie powinien sugerować, iż wciąganie przez homoseksualistów innych osób w swój haniebny proceder, powinno być prawnie zakazane - oczywiście, o ile owo "wciąganie" nie wiąże się z przymusem, ale polega na dobrowolnym namawianiu, zachęcaniu, inspirowaniu, etc.

Mirosław Salwowski

 

Przypisy:

 

1 Patrz: Janusz Korwin-Mikke, "Rok 2007", Rzeszów-Rybnik 2001,s. 49-50.

2 JKM, "Badanie DNA", Najwyższy Czas, 16. 12. 2006, s. III.

3 Jw., s. IV.

4 Jw., s. IV.

5 Jw., s. XLIV.

6 JKM, "Idee Hitlera wiecznie żywe", Najwyższy Czas, 09. 12. 2006, s. III.