Ponoć ludzie Tuska wykonali pracę by zniechęcić zwolenników Schetyny do głosowania na niego. Nie wiem czy to prawdopodobne – prawdopodobne jest chyba, że kończy się kariera Schetyny w PO.

Myślę, że obie sytuacje są prawdopodobne – nawet pierwsza może bardziej. Przecież samo głosowanie też nie przebiegało modelowo. Głosowanie powtarzano. Były wątpliwości co do ilości kart do głosowania. Nie możemy powiedzieć, że na pewno doszło do jakiś fałszerstw czy machlojek, bo na to dowodów nie mamy, ale chyba możemy powiedzieć, że głosowanie odbyło się w dziwnych okolicznościach. Nie ulega wątpliwości właściwie, że jakaś akcja mająca na celu przekonywanie, żeby na Schetynę nie głosować była prowadzona. Dla mnie jest to o tyle ciekawy przypadek, że pokazuje jakie mechanizmy działają w polskiej polityce, które pozwalają polityka, jeszcze parę lat temu potężnego, w zasadzie zniszczyć. Moim zdaniem z tej pozycji Schetyna bardzo długo się nie podniesie jeżeli w ogóle.

Jak Schetyna zdobył swoją pozycję?

Schetyna zdobył pozycję w środowisku dzisiejszej Platformy bardzo dawno temu zajmując się m.in. sprawami finansowymi. Na tę pozycje potem zaczęły się składać także jego formalne możliwości. Formalne możliwości to bycie wcześniej ministrem spraw wewnętrznych, wiceprzewodniczącym PO, baronem dolnośląskim. Wszystkie te rzeczy się przekładają na konkretne możliwości nagradzania ludzi. Ci nagradzani stają za takim patronem w oczekiwaniu pewnych korzyści, potem kiedy ta osoba zaczyna tę pozycję tracić i może dawać coraz mniej w związku z tym ludzie stają się co raz mniej chętni by ją popierać. Taki układ jest rzecz jasna patologią – opisuję natomiast mechanizm, który w polskiej polityce działa – nie tylko oczywiście w PO. Nie jest to jednak mechanizm normalny w tym sensie, że skoro uznajemy, że partie polityczne są dla demokracji niezbędne to przecież nie partie zorganizowane w ten sposób. Ten mechanizm rozdawania fruktów, budowania pozycji na tych fruktach i następnie ewentualnego tracenia tych pozycji z powodów absolutnie niemerytorycznych, bo przecież sytuacja Schetyny nie ma nic wspólnego ze względami merytorycznymi, zdolnościami, jakimiś pomysłami na państwo itd., jest patologiczny i nienormalny. Takie mechanizmy psują państwo i życie polityczne oraz partyjne. Trochę jest w tym oczywiście ironii, bo Schetyna, ten mocarz o pseudonimie „Zniszczę Cię” - Grzegorz „Zniszczę Cię” Schetyna tym razem sam został zniszczony.

Co z Tuskiem?

Ma to też druga stronę – pewnie Donald Tusk się cieszy, ale ta radość jest bardzo niebezpieczna, bo taki prawie autorytarny władca, który krajem rządzi od sześciu lat, który PO rządzi również bardzo długo, w sytuacji kiedy udaje mu się utrącić kolejnych swoich przeciwników wpada w coraz większą paranoję. Jak będzie miał ten trawnik skoszony zupełnie wokół siebie równo to będzie mu się wydawało, że nawet najmniejszy robaczek, który po tym trawniku pełza może być jego wrogiem. Czyli paradoksalnie zabicie, w sensie politycznym, tego głównego wroga wcale nie musi powodować, że poczucie bezpieczeństwa się zwiększy – przeciwnie może spowodować narastającą paranoję, a ta paranoja u lidera na ogół prowadzi do destrukcji tego lidera albo jego ugrupowania. Mam wrażenie, że Donald Tusk sobie z tego sprawy nie zdaje. Stawiałbym raczej na to, że on jest na takim etapie, że te paranoje związane z rządzeniem zawładnęły nim całkowicie. On już nie jest w stanie zdobyć się na dystans i myślę, że w swoim otoczeniu też nie ma żadnej osoby, która mogłaby mu to ułatwić.

Dziwi mnie tylko, że w chwili kryzysu PO zamiast ujawniania istniejących frakcji mamy do czynienia z ich zanikiem. Wydawać by się mogło, że to brew logice demokracji.

Nie wiem czy to ma coś wspólnego z logiką demokracji, ale rozumiem oczywiście to zdziwienie, bo to faktycznie może się wydawać dziwne, ale uważam, że trudno tutaj tworzyć jakieś ogólnie obowiązujące reguły. Myślę, że przypadek każdego ugrupowania jest jednak osobny i szczególny. Po prostu tak się złożyło, że Tusk miał w swojej dyspozycji instrumenty, które najpierw pozwoliły mu pozbyć się Jarosława Gowina a teraz w zasadzie pozbyć się, bo w sensie politycznym wychodzi to bardzo podobnie – Grzegorza Schetyny. Nie ma to jednak moim zdaniem związku ze słabą pozycją PO. Po prostu Tusk ma dużo formalnych instrumentów w swoim ręku. Myślę, że gdyby np. to była sytuacja po przegranych wyborach parlamentarnych to już mogłoby mu się nie udać, ale ponieważ do tych wyborów jeszcze są dwa lata i ponieważ wciąż PO rządzi, a Donald Tusk wciąż trzyma dużo nici w ręku to to mu ułatwia tego typu działanie.

Jaka będzie przyszłość Schetyny?

Grzegorz Schetyna jest bardzo wyrobionym i twardym politykiem, którego nie jest łatwo zniszczyć i złamać. To jest trochę taki przypadek jak Leszek Miller. Leszek Miller był w kompletnym dole, po czym z tego dołka wyszedł, zdobył mandat w wyborach parlamentarnych, stanął na czele SLD i partię z tego kompletnego dołu wydobył. To jest przykład na to że różne historie zdarzają się w polityce i myślę, że Leszek Miller jest nieco podobny do Grzegorza Schetyny, pod tym względem, że jest takim twardym graczem, który wie, że raz się jest pod wozem a raz na wozie. Oczywiście te przypadki, które Grzegorza Schetynę spotkały w ostatnich kilkunastu, czy kilkudziesięciu miesiącach to są rzeczy, które na czysto ludzkim poziomie mogą człowieka załamać. Z tego punktu widzenia szczególnie ciekawie będzie się przyjrzeć jak on przejdzie to jako człowiek i powiedzmy, czy przed następnymi wyborami parlamentarnymi w 2015 roku, w jakikolwiek sposób się podniesie, czy da się np. wypchnąć do Parlamentu Europejskiego na przedwczesną emeryturę.

Rozmawiał Tomasz Rowiński