Sztab obecnego prezydenta, z pomocą swoich nieocenionych suflerów, strzela kolejnego samobója. Jest nim obietnica stworzenia 100 tys. miejsc pracy dla młodych. Za 1,5 tys. miesięcznie, które pracodawca miałby otrzymywać od… państwa.

Sztabowcom najwyraźniej wyczerpały się pomysły. Czyżby nie byli przygotowani na II turę wyborów? Po wczorajszym sięgnięciu do poparcia komedianta, dziś przyszedł czas na propozycje równie niepoważne.

Komorowski chyba nie wyciągnął wniosków z nieudanych haseł typu: „100 milionów dla każdego” Lecha Wałęsy, czy „1 mln nowych miejsc pracy” Prawa i Sprawiedliwości sprzed kilku lat. Na finiszu kampanii postanowił więc obiecać młodym ludziom 100 tys. miejsc pracy, które powstaną dzięki niemu.

Nawet gimnazjalista zorientuje się, że są to wyłącznie obiecanki cacanki. Prezydent ma mniej więcej taki wpływ na tworzenie miejsc pracy jak na zmiany klimatu. Który absolwent będzie chciał pracować za 1,5 tys. miesięcznie? Skąd rząd wziąłby na to pieniądze? Może wziąłby na to komercyjne kredyty we frankach szwajcarskich, które spłacaliby potem wnuki absolwentów, jeśliby się w ogóle urodziły?

Za rządów Platformy Obywatelskiej spotkały nas dwie największe katastrofy w historii narodu. Kompletna zapaść demograficzna, wskutek jednego z najniższych w świecie wskaźników dzietności kobiet oraz masowa emigracja, która spowodowała, że kraj opuściło kilka milionów wartościowych pracowników. Wpierw dobrze wychowanych i wykształconych w Polsce, czego koszty poniosło społeczeństwo, a potem wygnanych z kraju przez rządy nieudolnych polityków obecnego obozu władzy.

Aby sprowadzić Polaków z powrotem do kraju trzeba im stworzyć lepsze warunki do pracy i przedsiębiorczości niż mają na Zachodzie. Akurat tego PO nie potrafi. Aparatczykowie z Platformy stworzyli w Polsce zupełnie coś innego – system opresyjny, karzący zaradnych i narażający przedsiębiorczych na szykany ze strony aparatu represji. Dobrze w tym kraju jest wyłącznie tym, którzy kumają się z władzą, o czym mogliśmy się przekonać m.in. na kanwie afery taśmowej i dziesiątek afer ujawniających powiązania na styku biznesu i władzy.

Młodzi ludzie, a szczególnie absolwenci, nie są takimi idiotami za jakich uważa ich Bronisław Komorowski. Wiedzą, że jest znacznie łatwiejsza droga, aby w Polsce powstawały nowe miejsca pracy. Najpierw trzeba zmienić prezydenta, a jesienią –  rząd.

Tomasz Teluk