Początek objawień Myrny sięga roku 1982 roku, kiedy jako 18-latka modliła się z koleżankami przy łóżku chorej przyjaciółki. Nagle jej dłonie pokryły się olejem, a chora, co potwierdzają także świadkowie, ozdrowiała. Ro po tym wydarzeniu, na twarzy i rękach dziewczyny pojawiły się stygmaty. Lokalny Kościół potwierdza jej objawienia.

 

Myrna od czasu otrzymania stygmatów jeździ po świecie głosząc swoje świadectwo. Do Polski przyjedzie po raz pierwszy na zaproszenie stowarzyszenia Charyzmatycy.pl, które istnieje od 2003 roku. Przynajmniej raz do roku jego członkowie zapraszają do Polski osobę obdarowaną jakimś charyzmatem. Ich gościem był już m.in. o. Josh Bashobora.

 

Dlaczego wybór w tym roku padł na mistyczkę z Syrii? - Jej świadectwo jest o tyle ciekawe, że nawiązuje do obecnej sytuacji na świecie, ale także w Polsce. Taką ciekawostką duchową, jeśli można użyć takiego sformułowania, jest fakt, że jej objawienia zostały zatwierdzone przez Kościół prawosławny, duchowieństwo katolickie, ale co więcej – w modlitwach biorą udział także muzułmanie – mówi portalowi Fronda.pl Dominik Tarczyński.

 

Można ją zatem nazwać „ekumeniczną mistyczką”? - To byłoby krzywdzące uproszczenie. W jej przypadku mamy do czynienia z objawieniem prywatnym, zatwierdzone przez Kościół, dotyczącym autentycznej jedności chrześcijan, a nie frazesowego dialogu czy spotkania kultur – odpowiada Tarczyński. I dodaje: „Nazzour nie zajmuje się teoretyzowaniem, ona jest praktykiem duchowym. Jej duchowe doświadczenie pozbawione jest takiego kościelnego politykowania. Jestem absolutnie przekonany o jego czystości. To objawienie ma na celu przede wszystkim powrót różnych denominacji do Kościoła rzymskokatolickiego, w pełnym wymiarze”.

 

Zdaniem Tarczyńskiego, w Polsce jest teraz dobry czas na pokazanie świadectwa Nazzour, właśnie ze względu na potrzebę rozmawiania o jedności.

 

Na spotkania z syryjską mistyczką trzeba się odpowiednio wcześniej zapisać, ale już teraz cieszą się one wielkim zainteresowaniem. Czy to autentyczne pragnienie duchowego doświadczenia, czy może również szukanie sensacji? - Człowiek ma w sobie naturalny głód Ewangelii, bez względu na to, czy jest tego świadomy, czy nie. Czasem wyrażanie tego głodu ma wymiar poszukiwania sensacji, ale powody, motywacje, dla których ludzie biorą udział w tych spotkaniach, są dla mnie naprawdę bez znaczenia. Zawsze fundamentalna jest ciekawość, ale to jest taka ciekawość Boga – odpowiada Tarczyński.

 

- Ludzie nie chodzili za Jezusem dlatego, że był Bogiem i oni w to od razu uwierzyli. Mówili: „chodźcie, zobaczcie jakie cuda robi!”. To, co Bóg działa teraz w Kościele, a co robił już zawsze od momentu wylania Ducha Świętego, to jest takie rozdawanie cukierków duchowych. To jeden ze sposobów, by w ograniczonej naturze ludzkiej jakoś przyciągnąć człowieka. To, czy ludzie przyjdą, by pogłębiać swoją wiarę, szukać uzdrowienia, czy po prostu z ciekawości, to dla mnie nie ma żadnego znaczenia. Najważniejsze jest, że ci ludzie będą słuchać tego, co będzie mówił do nich Bóg – zapewnia prezes stowarzyszenia Charyzmatycy.pl.

 

Tarczyński przekonuje, że bardzo ważna jest forma konferencji. - To, co robimy ze Stowarzyszeniem Charyzmatycy.pl to nie jest cyrkowe spotkanie, pokaz stygmatyczki, ale całodniowe konferencje, podczas których ludzie są przygotowywani, także merytorycznie, na spotkanie z gościem. Przed spotkaniem z Myrną, konferencję wygłosi m.in. o. Aleksander Posacki. -By ludzie wyszli z czymś więcej, niż tylko z ciekawostką. Mieli formację – konstatuje Tarczyński.

 

16 sierpnia Myrna odwiedzi Puławy, potem Kraśnik. 18 i 19 sierpnia spędzi w Lublinie w parafii Świętej Rodziny. Spotkania organizowane są za zgodą bpa Mieczysława Cisło, administratora archidiecezji. Na spotkania można się zapisać na www.charyzmatycy.pl. Udział jest płatny, co umożliwi m.in. pokrycie kosztów podróży mistyczki.

 

Marta Brzezińska