Książka Pawła Reisinga zatytułowana „Spitfire stanął na ogonie” jest pozycją wyjątkową. Zawiera ona wspomnienia polskiego lotnika myśliwskiego Johna Benetta-Książczyka. Choć minęło już prawie 70 lat od czasu bitwy o Anglię, to bohater książki żyje, mieszka w Piotrkowie Trybunalskim i cieszy się znakomitą pamięcią. Precyzyjne i ciekawe wspomnienia są tego najlepszym dowodem.

Wiele książek przeczytałem o polskim lotnictwie w czasie II wojny światowej, lecz ta jest bez wątpienia jedną z najciekawszych. Wydawać by się mogło, że przedstawiony w niej temat przeznaczony jest dla mężczyzn, a tymczasem książkę poleciły mi koleżanki, które były nią zauroczone. I rzeczywiście, podczas lektury trudno się oderwać od lektury. Książka napisana jest w pierwszej osobie, więc możemy poczuć, jakby wydarzenia i liczne, barwne anegdoty opowiadał nam sam bohater - John Benett-Książczyk.

Na początku poznajemy wydarzenie z lata 1937 roku, gdy nastoletni Janek zaproszony został przez wuja kpt. pilota Franciszka Witakowskiego na lotnisko mokotowskie, skąd po raz pierwszy wzniósł się samolotem. Był, jak wspomina. „oszołomiony i zachwycony” jednocześnie. Wtedy też postanowił zostać lotnikiem…

W dalszej części poznajemy obraz życia chłopca we wsi położonej między Piotrkowem a Bełchatowem. Dowiadujemy się, jak ukończył szkołę szybowcową w Bieszczadach, a następnie szkołę lotniczą w Świdniku. Latem 1939 roku zostaje członkiem Aeroklubu Łódzkiego i w pierwszych zawodach lotniczych zdobywa II nagrodę! We wrześniu 1939 roku nie dostał karty powołania do wojska, a już na początku stycznia rusza do Francji, do armii Sikorskiego. Niespodziewanie pojawiają się dramatyczne sytuacje. Na Węgrzech trafia do więzienia. W Zagrzebiu o nim i jego przyjacielu Wiktorze Świerkowskim piszą wszystkie gazety. Wreszcie dociera do Francji, gdzie przeraża go totalny bałagan i zła organizacja. Statkiem dostaje się na Wyspy Brytyjskie. Tam miło zaskakuje go życzliwość Anglików, ich porządek i zamiłowanie do drobiazgowych szkoleń. Wkrótce staje się mistrzem w akrobacji lotniczej…

Przyciąga uwagę wyjątkowo piękna okładka przedstawiająca brytyjski samolot Spitfire nad ciemnymi chmurami. Może ona kojarzyć się z dramatycznym wydarzeniem z czerwca 1942, które tak opisał Paweł Reising: „Wznoszę się, lecz końca chmury nie widać. Otaczająca mnie szarość staje się coraz ciemniejsza. Czuję jakbym już nie leciał, ale raczej płynął w jakimś mętnym, czarnym morzu. Dopiero po około 8 minutach przebrnąłem przez mroczną gęstwinę. Poczułem ulgę, gdy oślepiło mnie słońce, jednak w tym samym momencie silnik zadławił się i zgasł. Próbuję go odpalić raz, drugi, trzeci, lecz śmigło ani drgnie. Spitfire traci prędkość i zaczyna spadać. Spoglądam na wysokościomierz – wskazuje 12 tysięcy stóp, czyli prawie 4 tysiące metrów. Zagłębiam się znów w czarnej chmurze. Jeszcze raz próbuję odpalić silnik i nic, zupełnie nic, więc już wiem, że muszę przymusowo lądować! Zgodnie z instrukcją wyłączam iskrownik. Aby utrzymać prędkość i nie wpaść w korkociąg szybuję w dół, lecz mimo to samolot szybko traci wysokość. Gdy wreszcie znalazłem się pod chmurami patrzę, a poniżej rozpościera się pagórkowaty, miejscami zalesiony teren. W przeważającej części pokryty polami, lecz one zasłane są licznymi szarymi, granitowymi głazami. Wiem, że już za nisko jest na skok ze spadochronem. Postanawiam uratować Spitfire’a, ale nigdzie nie mogę dostrzec dogodnego miejsca na lądowanie. Zniżam maszynę bez podwozia, lecz im jestem bliżej ziemi to coraz dokładniej widzę, że nie dam rady i będę musiał uderzyć w któryś z leżących na polu wielkich kamieni… „

Ten fragment znakomicie przedstawia język, w jakim Paweł Reising napisał książkę. Dodatkowo trzeba wspomnieć o licznych, bardzo realistycznych dialogach.

John Benett-Książczyk po awarii Spitfire’a cudem ocala swe życie. Trafia do szpitala i po rocznej rehabilitacji wraca do lotów… O dalszych jego przygodach przeczytajcie sami.

Pamiętajcie jednak, że wbrew pozorom końcowe rozdziały, dziejące się po wojnie, wcale nie są mniej interesujące. Pojawia się tutaj np. tajemniczy wątek z wojny izraelsko-egipskiej, czy sprawa słynnego agenta Mariana Zacharskiego. Wrażenie robi wizja PRL-u z perspektywy Anglii. Ale w ostatnim rozdziale zastosowana została jakby reasumpcja tematu, gdy bohater spotyka w Polsce swoich przyjaciół – lotnika Waldemara Sosińskiego oraz słynnego szybownika Tadeusza Górę. Wtedy wojenne wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą.

Książka powstawała, jak pisze we wstępie Paweł Reising, podczas trzech lat pracy. W tym czasie autor odbył kilkadziesiąt spotkań z bohaterem, a ich rozmowy trwały kilkaset godzin. Dodatkową inspiracją do kilku akapitów okazały się dwa filmy o Dywizjonie 303 obejrzane w 2018 roku. Niestety, oba pełne przekłamań, które pan John musiał sprostować. Np. wtedy whisky była tak droga, że nie stać na nią było zwykłego lotnika. Pito tanie piwo, brandy lub drinki, ale tylko od święta.

Spitfire stanął na ogonie” to książka, którą każdy powinien poznać, nie tylko ten, który jest miłośnikiem historii.

P.P.