Powodowanie rozkładu życia rodzinnego, systematyczne zakłócanie spokoju, demoralizowanie nieletnich – to powody dla których sąd na wniosek prokuratury albo gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych mógł wysłać alkoholika na przymusowe leczenie.

Teraz ma to się skończyć. Protestować zaczynają terapeuci. - Sam miałem wielu takich pacjentów, którzy wiedząc, że grozi im przymusowe leczenie, brali się w garść i zaczynali odwyk dobrowolny – opowiada Ryszard Karpiński szef Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnień w Gdańsku.

Co PARPA i resort sprawiedliwości proponują w zamian za przymusowe leczenie? - Zaostrzenie kodeksu karnego. I surowsze kary dla popełniających przestępstwa po wpływem alkoholu.

Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych wskazuje, że na leczenie trwające 4-5 tygodni trzeba nieraz czekać po kilkanaście miesięcy. Skierowany na nie może jednak łatwo się z tego leczenia wykręcić. - Wystarczy, by zjawił się w szpitalu, podpisał dokumenty i następnego dnia może już samowolnie opuścić leczenie. Wyrok wykonał – wyjaśnia szef PARPA Krzysztof Brzózka.

Według rządowych wyliczeń system przymusowego leczenia kosztuje ok. 120 mln. zł. Zawierają się w tym m.in. opinie biegłych i etaty dla sędziów orzekających w tych sprawach. Do tego dochodzą kuratorzy, policjanci i inni urzędnicy.

 

mm/Dziennik.pl

/

Podobał Ci się artykuł? Wesprzyj Frondę »