Przez prawie pół wieku władze kanadyjskiej prowincji sterylizowały przymusowo tysiące ludzi, aby pozbyć się problemów związanych z biedą. Tymczasem kraj, który łamał w ten sposób prawa człowieka, wciąż przedstawiany jest za przykład nowoczesnej demokracji i postępu. Cała sprawa i związane z nią rozmiary łamania praw człowieka wychodziły na jaw bardzo powoli.

Począwszy od lat 20-tych XX wieku i kontynuując do co najmniej 1972 roku, kanadyjska prowincja Alberta prowadziła pełną parą jedną z najbardziej agresywnych polityk kontroli ludności w Ameryce Północnej. Pomysły te rozpowszechniał wtedy ruch eugeniczny, mający swoich zwolenników głównie w krajach protestanckich: Wielkiej Brytanii, Skandynawii czy USA. Pozbywanie się pewnych grup ludności dla „oczyszczenia rasy” czy społeczeństwa miało być lekarstwem na wszelakie problemy społeczne, a tym samym pozwolić na zaoszczędzenie różnego typu wydatków państwowych.

Praktycznie wszędzie tam, gdzie ruch eugeniczny był silny, miały miejsca nadużycia, objawiające się przymusowymi sterylizacjami czy aborcjami u „niechcianej ludności”. W tamtych czasach kobieta w ciąży, która miała problemy ze wzrokiem (czy słuchem), zostałaby zmuszona do aborcji, a potem sterylizacji. Podobny los spotkałby biedną imigrantkę, kobietę z gruźlicą, alkoholiczkę, prostytutkę, czy uznaną za „ograniczoną umysłowo”.  Dziś te same cele osiąga się walcząc o kontrolę populacji (głównie ludzi ubogich) pod płaszczykiem praw kobiet (czy praw człowieka) albo ubiera ją w hasła walki o ochronę środowiska.

Feministki eugeniczki

Ustawa z 1928 (Sexual Sterilization Act) obowiązująca w Albercie miała na celu zwalczanie problemów z bezrobociem, przestępstwami i biedą, legalizując chirurgiczne sterylizacje u osób z problemami psychicznymi, głównie wśród mniejszości etnicznych. Wyjaśnia to dlaczego ustawa ta spotkała się z bardzo silnym wsparciem rządzącej wtedy w organie legislacyjnym Partii Zjednoczonych Rolników (United Famers of Alberta), pozostającej potem dość długo potężną grupą lobbingową, która zapewne bała się konkurencji.

Kolejną grupą wartą wymienienia, która przyczyniła się do wprowadzenia tego prawa były feministki. Emily Murphy uważała, że dzieci niepełnosprawne umysłowo są zagrożeniem dla społeczeństwa i oznaczają dla niego ogromne koszty. Bardzo bliska jej poglądom była w USA Margaret Sanger, domagająca się kontroli populacji imigrantów. Propagujące kontrolę urodzeń feministki były w zdecydowanej większości za przymusowymi sterylizacjami. Z jednej strony próbowały przekonać społeczeństwo, że kobiety są osobami, którym należą się prawa (w sytuacji m.in. braku praw wyborczych dla kobiet), a jednocześnie inne grupy tych praw chciały pozbawiać, agitując za przymusowymi sterylizacjami.

Zwalczanie problemów społecznych

Nie ma się więc co dziwić, że wkrótce powołano biurokrację, która miała się zajmować ubezpłodnianiem. W szpitalach psychiatrycznych Kanady można było przeprowadzać sterylizacje ludzi jako warunek ich wypuszczenia, o czym decydowały powołane do tego cele Rady Eugeniczne, składające się z czterech osób (dwóch lekarzy i dwóch osób spoza środowiska medycznego). Pierwszym przewodniczącym tego komitetu został John M. MacEachran, założyciel Departamentu i Psychologii Filozofii Uniwersytetu Alberty, nota bene kształcony w zakresie etyki i psychologii w Berlinie.

Eksperci decydują

Komitety te odpowiadały sobie na pytanie, czy możliwe jest, że dany pacjent spłodzi dziecko dziedziczące po nim te cechy, które spowodowały, że znalazł się pod opieką szpitala. Chodziło im o to, czy sterylizacja zwiększy szanse na reintegrację ze społeczeństwem, czy chociaż zminimalizuje związane z nią ryzyko.  Najczęstszą odpowiedzią na powyższe pytania było dwa razy tak. 99% decyzji podejmowano od razu, a pozostający 1% trochę później. Niemniej jednak nikomu sterylizacji nie odmówiono, zapewne dla jego własnego dobra. Początkowo nad każdym przypadkiem dyskutowano godzinę, potem niecałe dziesięć minut.

Początkowo także wymagana była zgoda pacjenta (lub jego najbliższego w przypadku osób, które nie mogły za siebie decydować), więc przez pierwszą dekadę obowiązywania prawa, wiele sterylizacji nie doszło do skutku (pomiędzy 1928 a 1938 rozpatrzono 1283 wnioski, z czego wysterylizowano 644 osób). Dla eugeników nie był to oczywiście satysfakcjonujący wynik, dlatego wymóg zgody został zniesiony, a pula kandydatów zwiększona o osoby uznane za psychotyczne i „niezdolne do wychowania dzieci”. Maszyna ruszyła wtedy na pełnych obrotach.

Trybiki pracują: dzieci z zespołem Downa do eksperymentów

W latach 50-tych i 60-tych XX w.  w trybiki machiny zaangażowana była administracja Szkoły Szkoleniowej dla Niepełnosprawnych Umysłowo (Provincial Training School for the Mentally Defective). Do grupy osób badanych dorzucono także kobiety z problemem alkoholowym, czy w ciąży pozamałżeńskiej. Kandydatom do sterylizacji mierzono inteligencję przy pomocy testów, na których zwłaszcza imigranci czy mniejszości etniczne nie mogły dobrze wypaść, nawet w przypadku bardzo wysokiego IQ. Ofiarami machiny padło co najmniej 28 tys. osób. Wśród nich były nie tylko tysiące kobiet i mężczyzn, ale nawet dzieci (poniżej 15 lat). Niektórzy byli wykorzystywani do eksperymentów medycznych. Wśród ofiar byli chłopcy z zespołem Downa, którym usunięto jądra (byli wcześniej bezpłodni). Większość ofiar ubezpłodniono bez ich wiedzy i zgody.

Pomimo, że eugenika zastosowana została na dużą skalę przez niemieckich lekarzy w obozach koncentracyjnych, co spotkało się z silnym napiętnowaniem, nie przeszkodziło to w zastosowaniu jej po wojnie w różnych krajach, nie tylko w kanadyjskiej Albercie. Jej zwolennicy nie występowali otwarcie i publicznie, ale działali bez większych przeszkód w swoim środowisku. MacEachran nadal posiadał swoje kontakty we władzach prowincji i szpitalach psychiatrycznych. Do 1965 r. przewodniczył Radzie Eugenicznej. Akcja pozbywania się ze społeczeństwa uznanych za nieodpowiednich do rozrodu mogła odbywać się bez światła jupiterów i z dala od mediów.

150 milionów dol. odszkodowań

Sprawa wyszła na jaw po raz pierwszy, kiedy w 1969 r. kilka wysterylizowanych kobiet zwróciło się do lekarzy o pomoc w przywróceniu im płodności. Dzięki działaniom dwóch profesorów prawa z Uniwersytetu w Albercie, którzy zaatakowali zarówno nieprecyzyjny język ustawy, jak i podstawy skompromitowanej pseudonauki jaką jest eugenika, konserwatywny rząd prowincji zniósł prawo w 1972 r. Rozmiary nadużyć pozostawały jednak jeszcze długo nieznane dla opinii publicznej.

Dopiero w roku 1995 r. Leilani Muir, dawna pacjentka Szkoły dla Niepełnosprawnych Umysłowo oskarżyła prowincję Alberty o niesłuszne pozbawienie wolności i sterylizację. Przez dekadę jako pracownica stołówki była wykorzystywana do przymusowej pracy i nielegalnych eksperymentów medycznych. Z ustaleń sądu wynikło, że nie była jedyną pacjentką, której prawa zostały złamane. Inne dzieci były rutynowo sterylizowane, aby stłamsić ich popęd seksualny po osiągnięciu dojrzałości płciowej. Muir otrzymała w 1996 r. 900 tys. dol. tytułem zadośćuczynienia, co spowodowało również lawinę kolejnych zaskarżeń. 800 osób zdecydowało się dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Do lutego 2000, Alberta wypłaciła ofiarom 150 milionów dol.

Polscy (krypto)eugenicy i eugeniczki

Przymusowe sterylizacje miały miejsce w wielu krajach i nadal się odbywają (Indie czy Chiny). Miały miejsce na terenie Polski nie tylko za czasów okupacji Niemiec. Niestety i Polska miała swoją Leilani Muir. Zhańbiła się sterylizacją Wioletty Woźny z Błot Wielkich, której po porodzie również odebrano córeczkę. Prawdopodobnie szpital w Szamotułach uznał, że urodziła już wystarczającą liczbę dzieci. Obecnie w kodeksie karnym (Art. 156 § 1.) sterylizacja definiowana jest jako ciężki uszczerbek na zdrowiu i grozi za niego kara do 10 lat więzienia.  Nie wolno wykonywać żadnych zabiegów (nawet leczniczych) bez zgody pacjenta pod groźbą kary grzywny do 2 lat więzienia. Według doniesień prasowych, takich przypadków jest więcej, dokonuje się ich zazwyczaj zaraz po porodzie i nie informuje o tym rodzących kobiet. Informacji o ubezpłodnieniu nie wpisuje się również do kart informacyjnych. Ludzi, którzy wyznaczają granice, kto może rodzić i a kto się urodzić jest niestety wielu. To oczywiście tylko jedna strona medalu.

Od 20 lat Polska nie może się pozbyć ustawy aborcyjnej o podłożu eugenicznym, która pozwala na eliminację dzieci nienarodzonych z względu na pewne kryteria. Najczęstszymi przypadkami są dzieci zdiagnozowane jako chore lub niepełnosprawne. Eksterminacja dzieci z zespołem Downa trwa więc nie tylko w krajach, które się tym publicznie chwalą, ale również i w Polsce. Obecnie ustawa aborcyjna zezwala również na eliminację dzieci, których ojcami są nie tylko gwałciciele lub mężczyźni za takich uznani, ale również nastolatkowie (przypadek współżycia zabronionego).

Sytuacja ta trwa, ponieważ na wysokich stanowiskach państwowych i w parlamencie są osoby, które mniej lub bardziej otwarcie głoszą swoje eugeniczne poglądy. W szpitalach i w sądach również nie brakuje podobnych osób, które często stygmatyzują różne dzieci mówiąc o nich, że są niechciane (choć przecież nie przez wszystkich). Kliniki in vitro diagnozami pre- i poimplentacyjnymi eliminują ludzi abortując ich z tego świata. Naszą rolą jest obrona praw, godności, a w pierwszej kolejności prawa do życia (i do dawania życia) tym, których ułomność jest podstawą do dyskryminacji (łącznie ze skutkiem śmiertelnym).

Natalia Dueholm