Dokładnie 19 grudnia 1914 roku czyli równo 101 lat temu Józef Piłsudski stanał na czele Pierwszej Brygady Legionów. Tak oto zaczęła się legenda. 

Wcześniej Piłsudski był dowódcą 1 Pułku Piechoty Legionu Polskiego. Całą walkę w legionach rozpoczął dokładnie 6 sierpnia 1914 roku, kiedy to fikcyjny Rząd Narodowy w Warszawie mianował go "komendantem wszystkich polskich sił wojskowych". Niedługo potem Pierwsza Kompania Kadrowa złożona z oddziałów strzeleckich ruszyła do walki o wolność Rzeczypospolitej. 

Niestety po wkroczeniu na teren zaboru rosyjskiego sprawy nie potoczyły się tak, jakby sobie tego życzył Piłsudski. Wbrew jego przewidywaniom w Królestwie Polskim nie wybuchło antyrosyjskie powstanie. W pewnym momencie wydawało się, że energicznie rozpoczęty marsz na Kongresówkę spali na panewce, jednak wtedy zadziałali politycy z Galicji. Juliusz Leo - szef Koła Polskiego w parlamencie wiedeńskim oraz prezydent Krakowa - uzyskał zgodę władz austriackich na stworzenie Legionów, jednego w Krakowie i drugiego we Lwowie. 

Kraków bardzo ożywił Legion Piłsudskiego. Werbunek okazał się bardzo bogaty, podobnie jak wsparcie materialne udzielone przez Krakowiaków. Legioniści dobrze wyposażeni i o wysokim morale znakomicie sprawowali się w kolejnych potyczkach - nad Nidą, pod Laskami, Anielinem i Krzywopłotami. 

15 listopada 1914 roku Książę Fryderyk awansował Piłsudskiego na brygadiera Legionu Polskiego. Tak oto przyszły Marszałek Polski otrzymał swój pierwszy oficjalny stopień wojskowy. Miesiąc później 19 grudnia 1914 roku Piłsudski objął dowódctwo Pierwszej Brygady Legionów.

Gdy niedługo potem Piłsudski przemawiał do austriackich polityków przed Naczelnym Komitetem Narodowym, powiedział: 

"Być może jestem romantykiem, być może, że dlatego, iż nigdy nie byłem zwolennikiem pracy organicznej, wszedłem w tę wojnę. Ale porwało mnie w niej coś wielkiego i to, że otworzyła się możność czynu polskiego. Byłem w tym tylko wyrazicielem tego w Polsce, co się dusiło w atmosferze niewoli. Dzięki tej części, która postawiła pierwsze wojenne kroki, mogliśmy pociągnąć za sobą choć część narodu. Trzeba było bowiem, aby to, co było szaleństwem, stało się także rozumem polskim. Ten głos, ta odpowiedź na nasze zbrojne wezwanie odezwała się z kraju, który z dawna wolności zakosztował, nie z kraju niewoli, nie z zaboru rosyjskiego. W Galicji znaleźliśmy poparcie i zrozumienie".

emde/za: nowahistoria.interia.pl