Przez ten rok oswoiliśmy się trochę z wyjątkową sytuacją, ale to nie zwania nas z czujności, także wtedy, gdy obostrzenia będą poluzowane, a może (przynajmniej na jakiś czas) zupełnie zniesione.

Słyszymy i czytamy, że „teraz po pandemii”… Nie byłbym takim optymistą, że jest już „po”. Owszem, spada znacząco liczba zakażeń i zgonów, ale nie znaczy to, że zniknął wirus, który lada moment może się znowu pojawić pod rozmaitymi postaciami. Przez ten rok oswoiliśmy się trochę z wyjątkową sytuacją, ale to nie zwania nas z czujności, także wtedy, gdy obostrzenia będą poluzowane, a może (przynajmniej na jakiś czas) zupełnie zniesione.

Nie chcę tu poruszać spraw politycznych i gospodarczych, ale skupię się na problemach rodzinnych. Dla niektórych rodzin był to czas bardzo trudny. Z rozmaitych powodów zmniejszyły się dochody, a wzrosły koszty utrzymania. Jeśli do tego doszły zastarzałe nieporozumienia rodzinne, trudności z dziećmi starszymi i młodszymi, nieprzyzwyczajonymi do takich warunków, to mamy obraz trudnego roku, którego skutki nie będą łatwe do usunięcia.

Ale nie wszędzie było tylko źle. Udało się utrzymać na poziomie sytuację materialną. Trudne warunki zmobilizowały do solidarności wszystkich członków rodziny. Wspierali się nawzajem, jak mogli, pomagali w trudnościach i wyszli z tego trudnego okresu jeszcze bardziej kochający się, przeświadczeni, że mogą na siebie liczyć w każdej trudnej sytuacji.

Warto pomyśleć, co zrobić, żeby ta druga sytuacja stała się powszechna. Można powiedzieć, że ten rok to była taka próba generalna przed kolejnymi trudnymi wydarzeniami, które mogą nas czekać. Mamy to szczęście, że kataklizmy omijały naszą parafię. Nie było ani huraganów niszczących domy, ani wielkich pożarów, ani powodzi. Może to wpływ gorącej modlitwy grup parafialnych, szczególnie Różańca i Apostolstwa Modlitwy. A może i mnichów, którzy lepsi czy gorsi, niezmordowanie gromadzą się codziennie parę razy na modlitwę za siebie, za Tyniec i za cały świat.

Nie możemy zagwarantować, że zawsze będziemy żyli w spokoju. Te upały też mogą przynieść jakieś niespodzianki. Trzeba więc nam się poczuwać do odpowiedzialności za siebie nawzajem w rodzinie i w sąsiedztwie. Niech nie będzie wokół nas ludzi opuszczonych, bez pomocy. I pamiętajmy, że możemy brać udział we Mszy św. nie tylko jako obowiązek, ale jako wspólne spotkanie wspólnoty wierzących z naszym PRZYJACIELEM, Jezusem. On czeka. Przyjdźcie do mnie wszyscy. Wszyscy.

 

Leon Knabit OSB – ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.