Biskupi Kanady zadecydowali: dla osób, które wybrały eutanazję nie będzie katolickiego pochówku. To decyzja, którą podjęli katoliccy biskupi z zachodniej części Kanady. Dodali, że nie jest to kara za wspomagane samobójstwo, ale uświadomienie, że czyn ten stoi w sprzeczności z wiarą katolicką.

Biskupi dodają, że ceremonia katolickiego pogrzebu osoby, która popełniła w ostatniej chwili życia grzech śmiertelny, byłaby gorsząca – mogłaby zachęcać innych wiernych do tego, by postąpić podobnie, gdyby spotkał ich taki dylemat.

Decyzja biskupów sześciu diecezji jest odpowiedzią na nową ustawę w Kanadzie, która legalizuje wspomagane samobójstwo. Obecnie problemem tym zająć się ma konferencja episkopatu Kanady w Cornwall. Patrząc na Kanadę jako całość, nie ma tu aż takiej jednomyślności wśród biskupów. Terrence Prendergast, który jest arcybiskupem Ottawy – stolicy Kanady – twierdzi, że osoby, które chcą dokonać eutanazji nie powinny otrzymać także sakramentów przed śmiercią. Niemniej jednak dyskusje jeszcze potrwają i nie powinniśmy spodziewać się szybkiego rozwikłania kanadyjskiego problemu – uważa bp Noël Simard.

Podkreśla się także, że każdy przypadek należy oceniać osobno, z uwagi na bardzo delikatną materię. Biskupi pragną także zwrócić uwagę na różnicę między eutanazją, a samobójstwem, które jest częstokroć wynikiem choroby psychicznej czy dramatycznych sytuacji i niekoniecznie jest dokonywane w pełni świadomie. Tutaj nie ma odmowy dla katolickiego pochówku. 

dam/gosc.pl/Fronda.pl