Rozmowy wokół amerykańskiej oferty pokojowej dla Ukrainy są kontynuowane. Stany Zjednoczone, jak wynika z przecieków medialnych, wymagają od Ukrainy opuszczenia Donbasu, ponieważ uważają, że otworzy to drogę do porozumienia. Ukraina przy wsparciu państw europejskich próbuje przekonać, że jest to żądanie praktycznie niemożliwe do wykonania w obecnych warunkach, ponieważ zgodnie z konstytucją Ukrainy wymaga to przeprowadzenia referendum albo zmian konstytucji. Co w obu wypadkach wymaga zakończenia wojny i stabilnego zawieszenia broni. Pomijając już argumenty natury czysto militarnej, decyzja tego typu po prostu nie należy do Zeleńskiego, by mógł ją podjąć i podobny punkt porozumienia podpisać. 

Jednocześnie żeby zrównoważyć ten jawnie niekorzystny dla Ukrainy punkt, w ostatnich dniach trwają negocjacje odnośnie kształtu gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy ze strony Stanów Zjednoczonych, które mają przypominać artykuł 5 NATO i mają zostać ratyfikowane przez kongres USA (żeby były wiążące dla każdej administracji amerykańskiej). Według przecieków medialnych, USA są pozytywnie nastawione do udzielenia podobnych gwarancji i szereg państw europejskich w tej sytuacji skłonnych jest przyłączyć się do USA. Trwać mają negocjacje odnośnie szczegółów tych gwarancji. 

Są to główne kwestie, które w ostatnich dniach są przedmiotem sporów pomiędzy USA a Ukrainą w ramach negocjacji pokojowych. I można byłoby się zgodzić z deklaracjami niektórych amerykańskich oficjeli, którzy twierdzą, że istnieje bardzo pozytywna dynamika w tych rozmowach, która może doprowadzić do zakończenia wojny w bliskiej perspektywie. Problem jednak tutaj jest ten sam co wcześniej. Można pomyśleć, że to USA, a nie Rosja napadła Ukrainę. Wtedy rzeczywiście podobne negocjacje można byłoby uznać za takie, które przybliżają nas do pokoju. Jednak w tym samym czasie oficjele moskiewscy deklarują coś zupełnie odmiennego. Minister obrony Federacji Rosyjskiej i czołowi dyplomaci rosyjscy mówią o tym, że rok 2026 to będzie rokiem wojny, że status regionów, które Rosja wpisała do swojej konstytucji jako rosyjskie, nie może być przedmiotem negocjacji i Rosja tak czy inaczej „wyzwoli
je spod okupacji”. Zresztą minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow mówi o konieczności wprowadzenia trwałego i stabilnego pokoju w regionie, co musi obejmować ograniczenie zbrojeń w krajach wschodniej flanki NATO, które w tej chwili mają być dla Rosji zagrożeniem. Ławrow mówi, że Stany Zjednoczone rozumieją rosyjskie zmartwienia i wykazuje pewność, iż uda się dojść do porozumienia w tej sprawie. 

Rosja tak samo jak i wcześniej, a nawet jeszcze bardziej zwiększa nacisk na Ukrainę i nie demonstruje w żaden sposób, by to co USA proponują jako kwestię przełomową (wycofanie się sił zbrojnych Ukrainy z Donbasu) realnie miało zagwarantować chociażby tymczasowe zawieszenie broni, nie mówiąc już o trwałym pokoju. Rosja podkreśla, że ten ruch jest jedynie warunkiem dla rozpoczęcia poważnych rozmów, co sugeruje, że Rosja zamierza stawiać dodatkowe warunki. Prawdopodobnie takie, których Ukraina spełnić nie będzie w stanie. Bo w odróżnieniu od pozycji Waszyngtonu, który udaje, że niby to co negocjuje w Berlinie jest w jakimkolwiek stopniu uzgodnione z Moskwa, w rzeczywistości nic na to nie wskazuje. Rosja nie wykazuje żadnej gotowości do zawieszenia broni na jakichkolwiek warunkach. Jedynie szuka sposobu na storpedowanie wysiłku wojennego Ukrainy i wewnętrzną destabilizację tego kraju. 

Kolejna runda negocjacji więc trwa i Waszyngton naciska w tej chwili głównie na Kijów, jednak tak jak i wcześniej nie przybliża to nas w żadnym stopniu do realnego pokoju. Bo pozycja Rosji dalej jest niezmienna.