Pułkownik doktor Lech Kowalski udzielił wywiadu na łamach "Gazety Polskiej". W rozmowie z Dorotą Kanią mówił o czystkach antysemickich w wojsku w kontekście zbliżającej się 50. rocznicy Marca'68.

Kowalski już w odpowiedzi na pierwsze pytanie dziennikarki stwierdził, że w roku 1968 w wojsku panował ogromny antysemityzm, choć głównie wśród najwyższej kadry. Pułkownik miał tu na myśli przede wszystkim generała Wojciecha Jaruzelskiego. 

Ze swoim antysemityzmem Jaruzelski tak naprawdę ujawnił się de facto już na początku lat 60., konkretnie w grudniu 1960, a od 1967 już aktywnie włączył się w czystkę antysemicką w wojsku, która w połowie roku przybrała już charakter systemowy. Mówiąc o tym, dr Kowalski odwołuje się do dokumentów, które analizował podczas zbierania materiałów do książek. W okresie, o którym mowa, Jaruzelski został szefem Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego. Był to organ, poprzez który PZPR sprawowała kierownictwo nad armią, zarówno polityczne, jak i ideowe. 

"Jaruzelski przywołał do siebie Aleksandra Kokoszyna, szefa Wojskowej Służby Wewnętrznej, i polecił mu zainteresować się oficerami, którzy zajmowali wysokie stanowiska w wojsku, a którzy mają inne poglądy niż oficjalna linia partii. Kokoszyn, bystry oficer najpierw Informacji Wojskowej, a później WSW, od razu zorientował się, o co chodzi Jaruzelskiemu, i przyniósł mu listę 40 oficerów. Wszyscy byli narodowości żydowskiej"- wspomina historyk w rozmowie z Dorotą Kanią. Jak dodał, na liście znaleźli się bliscy przyjaciele Jaruzelskiego, jak choćby płk Michał Dodik, świadek na jego ślubie!

Lech Kowalski wskazuje, że antysemityzm Jaruzelskiego wziął się najprawdopodobniej ze znajomości z Mieczysławem Moczarem, przedwojennym członkiem Komunistycznej Partii Polski, a po wojnie generałem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ten sam Moczar- dodał pułkownik doktor- był agentem GRU, natomiast w 1964 r. został ministrem spraw wewnętrznych. 

"Jaruzelski utrzymywał także bliskie kontakty z generałem Grzegorzem Korczyńskim, funkcjonariuszem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, a później szefem Zarządu II Sztabu Generalnego WP, czyli wywiadu wojskowego PRL. To grono uzupełniał Teodor Kufel, który także służył w organach bezpieczeństwa PRL"-wyliczał rozmówca Doroty Kani. Kowalski zwrócił uwagę, że Korczyński, wraz z podległymi mu komunistycznymi partyzantami Gwardii Ludowej, zamordowali w czasie wojny ok. 100 Żydów, zwłaszcza kobiet i dzieci. 

"Po wojnie był za to aresztowany i skazany na dożywocie, ale uniknął odpowiedzialności dzięki znajomości z Gomułką – wyszedł z więzienia po wydarzeniach w 1956 r. i zrobił w wojsku karierę"-podsumował historyk. 

"Po wojnie sześciodniowej Moczar uznał, że trafiła mu się okazja, by dać upust swojemu antysemityzmowi i przebudować scenę polityczną"-relacjonował. W resortach siłowych rozpoczęły się antysemickie czystki. Kowalski zwrócił uwagę, że zarówno w wojsku, jak i MSW, piastowały osoby narodowości żydowskiej. 

"Moczar i jego kompani uznali, że jeżeli zaczną czystki od resortów siłowych, to później ta haniebna procedura dotknie urzędy centralne, PZPR, a w końcu zdetronizują samego Władysława Gomułkę, pierwszego sekretarza PZPR"- mówił historyk. Jak dodaje, wojsko było najbardziej podatnym gruntem dla antysemickiej nagonki, gdyż wielu oficerów, którzy przyszli ze Wschodu z armią gen. Berlinga było narodowości żydowskiej. 

"Po wojnie sześciodniowej, na zebraniach politycznych zaczęła się nagonka – wobec oficerów narodowości żydowskiej pojawiły się żądania złożenia deklaracji, kim są i po czyjej stoją stronie. Gdy twierdzili, że są Polakami, sprawdzano, czy taki oficer nie jest obrzezany"-powiedział Lech Kowalski. Dopytywany przez dziennikarkę, czy Wojciech Jaruzelski wiedział o tym wszystkim, zwrócił uwagę, że nie tylko wiedział, ale również autoryzował tego rodzaju działania. 

17 listopada 1967 r. powołana została komisja, na czele której stanął Wojciech Jaruzelski, ówczesny wiceminister obrony narodowej i szef Sztabu Generalnego. W slangu wojskowym organ ten nazywano "komisją do odżydzania wojska". Znaleźli się w niej: gen. Teodor Kufel, szef WSW; gen. Józef Urbanowicz, szef Głównego Zarządu Politycznego WP oraz szef departamentu kadr gen. Stanisław Wytyczak (tajny współpracownik informacji wojskowej, ps. Wisłok). Urbanowicz aż do 1956 r., kiedy to uzyskał polskie obywatelstwo, był obywatelem ZSRR. 

"Ta wymieniona wyżej czwórka tworzyła listy osób narodowości żydowskiej, które następnie były zwalniane z wojska. Na tych listach znajdowały się także osoby narodowości polskiej, które też zwalniano z wojska, ponieważ miały takie same poglądy i sprzyjały swoim żydowskim kolegom"- tłumaczył Kowalski. Na początku tacy wojskowi byli zwalniani i wyrzucani z partii. Degradacje rozpoczęły się dopiero później, kiedy Żydzi zostali zmuszeni przez komunistów do wyjazdu z kraju. Co ciekawe, Wojskowa Służba Wewnętrzna nadzorowana przez Jaruzelskiego i Kiszczaka przez kilka lat blokowała te wyjazdy, ze względu na tajemnice wojskowe. Taka sytuacja trwała do lat 80. 

"W marcu 1970 r. wydalono i zdegradowano jednym rozkazem 891 oficerów – głównie narodowości żydowskiej. Później, przez całe lata 70., ukazywały się kolejne tego typu rozkazy, chociaż ci ludzie nie byli już w wojsku i mieszkali na Zachodzie"- wskazywał rozmówca Doroty Kani. Dziennikarka przypomniała, że jako przykład można wymienić tu Stefana Michnika, brata redaktora naczelnego "Wyborczej", który nie odpowiedział za zbrodnie sądowe popełnione w czasach stalinowskich, ale za to, mieszkając już w Szwecji, został zdegradowany za... żydowskie pochodzenie. Historyk przypomniał, że ministrem obrony narodowej był wówczas właśnie Jaruzelski. Zarówno osoby pochodzenia żydowskiego, jak i sprzyjający im polscy koledzy, nie tylko zostały zdegradowane i wyrzucone z wojska, ale straciły również inne przywileje. 

"Do końca lat 80. Jaruzelski doprowadził do wyrzucenia i zdegradowania 1348 oficerów, z czego większość była narodowości żydowskiej. A wśród wyrzuconych był jego przyjaciel, wspomniany świadek na ślubie Michał Dodik, który wyjechał do Izraela i tam popełnił samobójstwo"- dodał dr płk Lech Kowalski. Pod rozkazem, który zmuszał Dodika do wyjazdu, podpisał się... sam Wojciech Jaruzelski. 

yenn/Gazeta Polska, Fronda.pl