Pojawienie się papieża Prevosta na balkonie Bazyliki św. Piotra w tradycyjnym mucecie sprawiło, że w oczach wielu katolików stał się automatycznie odwrotnością Franciszka. Gdy dodać do tego jeszcze kilka innych gestów, jak nieco bardziej godną liturgię (powrót krzyża ołtarzowego), przywrócenie szeregu zwykłych rzymskich tradycji (zamieszkanie w Pałacu Apostolskim, osobiste nakładanie paliuszy metropolitom) – łatwo zbudować wrażenie, że ma się do czynienia z faktycznym końcem „ery Franciszka” i papieżem, który może i nazywa się Leon XIV, ale jest tak naprawdę Benedyktem XVII.
Oby tak było; problem w tym, że jeżeli odrzucimy pozory – to nie ma żadnej możliwości, by taką tezę rzeczywiście obronić. Leon XIV nie jest „antyfranciszkiem”. W dalece większej mierze jest Franciszka kontynuatorem.
Wskazuje na to przebieg jego kariery. Został biskupem z woli Jorge Mario Bergoglia. Musiał wzbudzić ogromne zaufanie Franciszka, bo papież powołał go w 2023 roku do Kurii Rzymskiej – i powierzył mu jedno z najważniejszych zadań w Kościele, czyli nadzór nad Dykasterią ds. Biskupów. Franciszek chciał, by to właśnie Robert Prevost czuwał nad wyborem biskupów na całym świecie, wierząc, że zadba on o kontynuację jego linii duszpasterskiej. Wiemy, że w każdą sobotę Franciszek i kardynał Robert Prevost spotykali się na dwie godziny. Papież musiał być z tego bardzo zadowolony, bo w 2025 roku uczynił Prevosta „kardynałem-biskupem” – nadał mu najwyższą możliwą kardynalską rangę, włączając go do bardzo wąskiego grona.
Robert Prevost działał zresztą tak, jak oczekiwał tego Franciszek. Za jego prefektury w Dykasterii ds. Biskupów metropolitą Waszyngtonu został kardynał Robert McElroy, jeden z najbardziej liberalnych hierarchów w USA, wspierający cały szereg postulatów niemieckiej Drogi Synodalnej. Robert Prevost przeprowadził też operację umieszczenia w kilku diecezjach biskupów, którzy wyszli z Chicago – pełnili rolę biskupów pomocniczych u kardynała Blase Cupicha, innego znanego amerykańskiego progresisty. To za czasów jego rządów zdjęto też z urzędu bp. Josepha Stricklanda z diecezji Tyler w Teksasie.
Kardynał Prevost wspierał też idee papieża. Był gorliwym synodalistą i chętnie brał udział w Synodzie o Synodalności. Zapytany w 2023 roku o to, co sądzi o deklaracji „Fiducia supplicans”, która pozwala błogosławić pary jednopłciowe, odparł, że to kwestia danej kultury: poszczególne episkopaty powinny mieć taki autorytet, by podejmować tu własne decyzje interpretacyjne, zależnie od kontekstu lokalnego.
Wcześniej przemawiał na Uniwersytecie w Chiclayo, gdzie odbierał doktorat honoris causa. Poświęcił wystąpienie wizji duszpasterskiej kardynałów Blase Cupicha oraz Josepha Bernardina. Obaj twierdzili, że w Stanach Zjednoczonych nie należy nadawać priorytetu walce z aborcją, traktując ochronę życia dzieci nienarodzonych zawsze razem z takimi problemami jak wykluczenie imigrantów, ubogich czy starych. To doktryna, którą gorliwie wspierają liberalni Demokraci – dzięki niej mogą głosić aborcjonizm i dalej uznawać się za „wybieralnych” dla katolików, jak Joe Biden.
Już jako papież Leon XIV wielokrotnie odwoływał się do Franciszka. Mówił o nim tak, jakby miał pewność, że Franciszek jest świętym. Przywoływał jego najbardziej kontrowersyjne dokumenty – deklarację z Abu Zabi, adhortację Amoris laetitia, encyklikę Fratelli tutti. Mówił kilkukrotnie o Kościele synodalnym. Tak jak Franciszek, kładł chętnie nacisk na powszechne ludzkie braterstwo i konieczność budowania zgody, pokoju, sprawiedliwości doczesnej.
W Papieskiej Akademii Życia oraz w Instytucie Papieskim św. Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną umieścił ludzi, którzy kontynuują zmiany wprowadzone tam w 2016 roku przez papieża Franciszka. W Dykasterii ds. Zakonów uczynił sekretarzem siostrę zakonną, kontynuując w ten sposób Franciszkową rewolucję dotyczącą rozerwania związku między sprawowaniem władzy w Kurii Rzymskiej a posiadaniem sakramentu święceń.
Przy wszystkich różnicach w stylu sprawowania posługi przez Leona XIV i Franciszka nie można dziś mówić o zerwaniu. Póki co mamy raczej pełną kontynuację. Być może to się zmieni i Leon XIV zacznie odwracać różne decyzje Franciszka, jak te dotyczące nauki moralnej, liturgii czy sposobu rządzenia w Kościele. Dziś tego nie ma. Zamiast tworzyć fałszywą rzeczywistość i robić z Leona kogoś, kim nie jest – patrzmy trzeźwo. Prawda jest lepsza niż propaganda.
Paweł Chmielewski
Autor jest publicystą PCh24.pl