Z informacji ujawnionych przez anonimowego agenta w wywiadzie dla portalu Gordon.ua wynika, że działał on jako osobisty asystent Władimira Siwkowycza – byłego ukraińskiego wicepremiera i szefa Rady Bezpieczeństwa, który po ucieczce do Rosji stanął na czele specjalnego "ukraińskiego biura" FSB. To właśnie Siwkowycz odpowiadał za planowanie operacji wywiadowczych przeciwko Ukrainie, w tym za rekrutację agentów i dezinformację polityczną.

Jednym z najcenniejszych aktywów rosyjskiego wywiadu był wspomniany Kulinicz, były szef departamentu SBU ds. Krymu. Z jego udziałem Rosjanie planowali rozbicie struktur ukraińskiego kontrwywiadu. To właśnie Kulinicz, zgodnie z rozkazami z Moskwy, torpedował działania obronne Ukrainy – tuż przed rosyjską inwazją w lutym 2022 roku zablokował przekazywanie informacji o zbliżającym się ataku na obwód chersoński.

Wszystko zmieniło się dzięki agentowi SBU ulokowanemu w FSB. To jego sygnały doprowadziły do aresztowania Kulinicza latem 2022 roku przez szefa SBU Wasyla Maluka. Uderzenie w tę kluczową postać sparaliżowało rosyjskie plany przejęcia kontroli nad ukraińskim aparatem bezpieczeństwa.

Co więcej, agent przebywający w Moskwie przekazywał nie tylko informacje operacyjne, ale również kompromitujące szczegóły z życia prywatnego rosyjskich funkcjonariuszy. Donosił m.in. o seksualnych ekscesach swojego przełożonego z udziałem nieletnich, które – według relacji – były tuszowane przez kierownictwo GRU. Wątek ten z ironią komentował ukraiński dziennikarz Ołeksandr Czernienko, nawiązując do obłudy Kremla w propagowaniu "tradycyjnych wartości".

Z operacyjnego punktu widzenia sukces ukraińskich służb jest niepodważalny. Ulokowanie agenta tak wysoko w strukturach FSB i jego bezpieczna ewakuacja z Rosji do dziś pozostają jednym z najbardziej imponujących osiągnięć wywiadowczych w trwającej wojnie hybrydowej. Jak zauważają eksperci, dzięki tym działaniom Ukraina nie tylko zyskała przewagę informacyjną, ale zadała także poważny cios morale rosyjskich służb specjalnych.