Ks. prof. Andrzej Kobyliński podkreśla, że Kościół jest rozbijany od wewnątrz przez rewolucję seksualną z lat 60. W ocenie duchownego należy zadać sobie pytanie, w jaki sposób rewolucja ta wdarła się do Kościoła.

„O Libido dominandi jako metodzie manipulacji społecznej” to tytuł kolejnej dyskusji z cyklu „Polska na froncie sporów cywilizacyjnych”, w której udział wziął ks. prof. Andrzej Kobyliński z UKSW oraz red. nacz. tygodnika „Do Rzeczy” Paweł Lisicki.

W rozmowie poruszono m.in. temat fałszywych oskarżeń o pedofilię, które spadły na kard. George'a Pella.

- „To jest jest dzisiaj oczywiste, że w wielu krajach zachodnich pedofilia klerykalna jest bardzo skuteczną pałką, która służy do rozmontowania Kościoła katolickiego, do zapędzenia w kozi róg Kościoła katolickiego jako instytucji. Popatrzmy na Australię czy Irlandię”

– stwierdził ks. prof. Andrzej Kobyliński.

Poważniejszym problemem zdaniem duchownego jest jednak kwestia rewolucji seksualnej, która wdarła się do Kościoła i rozbija go od wewnątrz.

Filozof przytoczył przykład Charlesa Currana i Richarda McBriena, którzy ukształtowali nowe myślenie moralne wśród katolików.

- „Warto zadać sobie dzisiaj pytanie jak do tego doszło i czemu doszło do tej rewolucji w obrębie Kościoła katolickiego”

- zaznaczył.

W ocenie Pawła Lisickiego odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Zwyczajnie, teolodzy ci nie zostali w odpowiednim momencie przez Kościół odsunięci. Jak przekonuje publicysta, gdyby kościelne instytucje działały prawidłowo, żaden z nich nie byłby w stanie robić kościelnej kariery. Po swoich publikacjach powinni zostać po prostu skarceni przez przełożonych, co się nie działo.

- „Kościół katolicki wewnętrznie utracił swoja zdolność zachowywania się tak, jak do tej pory robił”

- stwierdził dziennikarz.

kak/Instytut Pamięci Narodowej, DoRzeczy.pl