Minister Edukacji Narodowej Joanna Kluzik - Rostkowska na antenie TVN24 odpowiedziala na pytania widzów dotyczące posyłania sześciolatków do szkół.

Minister stwierdziła, że zagłosowanie za cofnięciem reformy w referendum zaplanowanym na 25 października może przynieść zwolnienia nauczycieli i przepełnione przedszkola.

Dobro nauczycieli jest ważniejsze niż dobro dzieci i niż prawo rodziców do wychowania własnych pociech...

Rodzice pisali m.in o tym, że szkoły nie są przygotowane na przyjęcie sześciolatków.

- Stworzyliśmy mapę, na mapie "powiesiliśmy" każdą podstawówkę w Polsce - opowiadała o przygotowaniach do przedsięwzięcia. Ponad 60 proc. szkół było wówczas przygotowanych dobrze, a 30 proc. przygotowano bardzo dobrze. Problemy pojawiły się w około 120 placówkach, ale minister zapewniła, że mapa szkół wciąż jest aktualizowana, a zaniepokojeni rodzice mogą zgłaszać swoje obawy. - odpowiedziała minister edukacji.

- Konsekwencje takiego odwrócenia reformy mogą być dramatyczne. Oznaczałoby to, że mamy jeden pusty rocznik. Byłby taki wrzesień, w którym do szkoły nie poszedłby żaden pierwszak. Tym samym wszyscy nauczyciele wczesnoszkolni przez trzy lata byliby bez pracy. Równolegle zrobiłby się olbrzymi tłok w przedszkolach - komentowała.

- Ci, którzy myślą o zmianach nie zdają sobie sprawy z tego, jakie to może pociągnąć za sobą konsekwencje - podsumowała Kluzik-Rostkowska, a decyzję prezydenta Andrzeja Dudy o zwołaniu referendum określiła jako działanie w "retoryce kampanii wyborczej".

- Rodzic ma pełne prawo do tego, by się różnych rzeczy obawiać. Może liczyć na pomoc Poradni Psychologiczno Pedagogicznej - mówiła Minister Edukacji Narodowej.

Taka to minister edukacji, rodziców pośle do poradni, jak mają wątpliwości niech zgłaszają na mapkę, nauczyciele są dość sporą grupą zawodową i na wybory chodzą, a "dzieci i ryby głosu nie mają". Zanim będą mieć 18 lat i prawo wyborcze, pani Kluzik już nie będzie...

KZ/Tvn24.pl