Z Houellebecq’iem jak zwykle jest problem, bo nie wiadomo, jak klasyfikować tego twórcę. Z pewnością jest niepoprawny polityczne, ale jego zamiłowanie do szczegółowych opisów aktów erotycznych graniczy z porno. Dlatego zdecydowanie nie polecam jego książek wrażliwym na tę kwestie czytelnikom, których może to po prostu zgorszyć.

W „Upadku” autor nie pozostawia suchej nitki na swoich rodakach, którzy za kasę, z wygodnictwa, utraty wszelkich wartości moralnych, a także ducha walki, od lat podbijani są w pokojowy sposób przez muzułmanów. Francja ginie – zdaje się wołać Houellebecq – i nic nie zdoła tego powstrzymać.

Bohaterem zręcznie utkanej powieści jest wykładowca paryskiej Sorbony, specjalizujący się w literaturze J-K. Huysmansa, klasyka francuskiej prozy, który nawrócił się i przeszedł na katolicyzm. Profesor Sorbony nawrócić się nie zamierza. Swoje frustracje topi w przelotnych przygodach ze studentkami, nadużywaniu alkoholu i pompowaniu swego ego w rozmowach z jemu podobnymi.

Jednocześnie fascynuje się polityką, która zaczyna wkraczać w jego życie. Bractwo Muzułmańskie, coraz aktywniejsze nad Sekwaną, konsekwentnie zdobywa polityczną pozycję, a wkrótce wygrywa wybory. Dzięki czemu?

Nie tylko dzięki wsparciu socjalistów, lewicowych intelektualistów i całej tzw. opinii publicznej, obnoszącej się niechęcią do narodowców i wszystkiego, co prawicowe, a więc z założenia zatęchłe i faszystowskie. Francja staje się muzułmańska, bo we Francji nie ma już rodzin, wszyscy uganiają się za przelotnym seksem, nie rodzą się dzieci, kościoły są puste, a wszelki opór knebluje poprawność polityczna.

To demokracja wynosi do władzy sprytnych islamistów tworzących sieć organizacji charytatywnych i promujących ideologię wolnej przedsiębiorczości, opartą na… chestertonowskim dystrybutyzmie. Jeśli dodamy do tego miliardy petrodolarów płynących do Europy i oportunizm Francuzów – mamy gotowy obraz katastrofy.

Rodakom dostaje się za wykorzenienie wartości republikański i utratę ducha walki, który pomógł wyjść zwycięsko z wojen światowych. Huysmans pobrzmiewa gdzieś w tle, jak nigdy nie zrealizowana tęsknota. Bo przecież tak trudno oderwać się od codziennej konsumpcji i pokusie jaką stwarza pieniądz płynący z kieszeni naftowych szejków.

Francja staje się islamska a zręczny prezydent z Bractwa Muzułmańskiego, tworzy islamskie imperium na podstawach Unii Europejskiej, do której należą Turcja, Tunezja, Maroko czy Egipt. Islamiści są w rządach Niemiec, Hiszpanii, a nawet Włoch. Utopia, czy smutny scenariusz najbliższej przyszłości?

Patrząc na przelewające się do Europy ludzkie mrowie, trudno nie zastanowić się nad tym, czy nie są to przyszli wyborcy, którzy do władzy wyniosą swoich ziomków. Od dziesięcioleci, korzystając z luksusu socjalnego państwa dobrobytu, populacja muzułmańska rozrasta się w najlepsze. Czy Houellebecq okaże się więc prorokiem na miarę Jeana Raspail’a?

Już wkrótce się o tym przekonamy. Autor o swoich rodakach ma jak najgorsze zdanie. Sugeruje, że od obrony dawno zapomnianych wartości, tradycji i ojczyzny, wybiorą oni atrakcyjną seksualnie poligamię, sowite pensje, emerytury i wzrost cen na rynku nieruchomości, gdy do akcji wkroczą szejkowie, deklasując Chińczyków i Rosjan.

Liczy się przecież seks, kasa i prestiż, a katolików można już wyłącznie spotkać w bibliotekach i klasztorach. Taka jest dzisiejsza Francja. Niegdyś ukochana córa Kościoła, dziś najmłodsza z ladacznic islamu.

Tomasz Teluk

Literatura:

Houellebecq M. „Upadek”, WAB, Warszawa, 2015