„Stojąc w tym świętym dla nas ludzi lewicy i socjalistów miejscu musimy obiecać, że tego sztandaru [czerwonego – przyp. Red.] nie oddamy i że nie pozwolimy prawicy go napiętnować, zdeprecjonować, wykląć” - grzmiał wczoraj przed Cytadelą Warszawską Piotr Ikonowicz dniu Święta Niepodległości 11 listopada podczas spotkania zorganizowanego przez Partię Zieloni, która na swoim facebooku napisała:
„Święto Niepodległości uczciliśmy pod Bramą Straceń Cytadeli. Wspólnie z innymi organizacjami lewicowymi oddaliśmy hołd bohaterom i bohaterkom walk o niepodległość, których rządząca prawica chce wymazać z historii. Działacze i działaczki Zielonych wzięły też udział w marszu antyfaszystowskim - przypomnieliśmy, że bronimy życia publicznego przed brunatnieniem. Niech żyje wolna, sprawiedliwa i kolorowa Polska!”
Ikonowicz dalej mówił:
„Nigdy nie było jednego ruchu niepodległościowego. Był Polski patriotyzm znaczony aktami internacjonalizmu i polski patriotyzm szowinistyczny, który skupiał się na egoizmie narodowym. Kiedyś Polak – znaczyło rewolucjonista walczący za wolność naszą i waszą”;
po czym dodał skandaliczne słowa:
„Dziś muszę przyznać ze wstydem, że Polak znaczy egoista, sobek, prowincjusz, ksenofob. Ale tak nie musi być i nie będzie”.
Ikonowicz postanowił podzielić się też życiem prywatnym:
„Moja córka Julia, również socjalistka, wyszła za mąż za Hamita, obywatela Turcji. On wygląda… no trochę jak Osama bin Laden. Taką ma urodę! Kiedy chodziła po Warszawie – wstydziła się tłumaczyć komentarze, które ludzie czynili na jego widok.”
Dalej opisuje potraktowanie swojego zięcia w mazurskiej wiosce, gdzie, jak twierdzi, potraktowano go dokładnie odwrotnie. Pyta dalej i znów grzmi:
„Jak to się stało, że w wielkomiejskiej Warszawie mamy faszystowskich przechodniów, a na zapadłej prowincji mazurskiej nie ma szowinizmu? Bardzo prosto – ci ludzie nie oglądają telewizji i nie czytają gazet; nie dali się zatruć nienawiścią przez klasę polityczną!”.
Całość poniżej (od 17:19)
dam/Facebook - Partia Zieloni