Jan Hartman z Europy Plus we wpisie wyznaje, że był moment, kiedy zgadzał się z Januszem Korwin-Mikke. Ale od tego czasu minęło prawie 19 lat. Obecni, jak pisze, z przerażeniem patrzy na poglądy tego polityka.

Hartman zarzuca liderowi Kongresu Nowej Prawicy, że przez ostatnie kilkanaście lat stał się klerykałem. Opisuje na swoim blogu, jak byli jedynymi, którzy na zjeździe filozofów w 1995 roku nie chcieli wstać podczas czytania listu Jana Pawła II (choć ugięli się pod presją).

Przekonuje, że to właśnie dowód na to, że Korwin-Mikke nie jest tak bezkompromisowy, na jakiego pozuje. Poza tym stał się klerykałem – zarzuca Hartman. Kandydat Europy Plus w wyborach opisuje Korwin-Mikkego jako dobrego dziadka, który pozwala swoim wnukom (czyli wyborcom) robić co tylko chcą. Przestrzega ich jednak, że życie w idealnym świecie Korwin-Mikkego (czyli takim rodem z XIX wieku) byłoby koszmarem.

Zwracając się do „młodych korwinistów” wzywa ich by lekarstwa na swoje uzasadnione oburzenie szukali u „ludzi roztropnych i uprzejmych”, a nie „szyderców i brutali”.

Hartman dodaje także, że świat nie jest taki prosty i czarno-biały jak się wydaje. Dlatego apeluje, by nie przykładać ręki do anarchii, by nie „bawić się politycznymi zapałkami”.

Hartman w poszukiwaniu wyborców puka do kolejnych środowisk. Czyżby chciał być autorytetem dla każdego Polaka?

Ab/natemat.pl