Św. Franciszek Salezy przekonywał, że Bóg powołuje do świętości każdego człowieka a świętość można osiągnąć w każdym stanie i profesji. Są jednak zawody, które sprawiają, że życie zgodne z katolicką wiarą zdaje się być szczególnie trudne i wymagające. O tym, jak pogodzić wiarę z aktywnością w show-buisnessie, w rozmowie z KAI, opowiedział Szymon Reich.

Szymon Reich jest muzykiem i ewangelizatorem. Popularność przyniósł mu udział w programie „Top Model”. Od siedmiu lat, jak przekonuje, stale się nawraca i opowiada o Jezusie w różnych środowiskach.

Samotnie wychowywała go mama. Swoje dzieciństwo spędził na osiedlu, gdzie „było dużo zagubionych dzieciaków”. Nie mając w domu ojcowskiego autorytetu, szukał go gdzie indziej.

- „Z perspektywy widzę, że robiliśmy głupie rzeczy, które w tym środowisku dałyby nam szacunek i jakiś status. Każdy z nas chciał być kozakiem, do którego nikt nie podskoczy” – opowiada.

Wówczas poznał człowieka, który pokazał mu inny sposób na życie. Był to ksiądz.

- „Ksiądz wręcz mentoringowo przeprowadzał mnie przez życie. Na przykład zabrał mnie do swego rodzinnego miasta, do swoich dawnych kolegów, z którymi się kiedyś zadawał i pokazał mi, jak oni skończyli: Zobacz, to są tacy ludzie jak ci, których uznajesz za autorytety i którym chcesz się przypodobać” – wspomina.

Został ministrantem. Każdej niedzieli uczestniczył we Mszy św.

- „Ksiądz skrupulatnie tego przestrzegał, a ja brałem w tym udział. Dzięki niemu zobaczyłem, jak to jest żyć z Bogiem. Nauczyłem się modlić. Pamiętam, że kiedyś ksiądz zaproponował, żebyśmy pomodlili się za mojego tatę. Odmówiłem, mówiąc, że mój tata to ch…, bo nas zostawił. Wtedy ksiądz mi powiedział, że jestem dla niego jak syn. To było bardzo mocne. Miałem wtedy 15 lat” – mówi.

W ten sposób Szymon zaczął interesować się Bogiem, Kościołem i sposobem życia, jaki ten Kościół proponuje.

- „Wiara w Boga dała mi życiowy optymizm. Ostatnio modliłem się: Panie Boże, dziękuję Ci za wszystko. Taki nawyk, który rozwesela mi dzień… Ale przekminiłem to sobie i doszedłem do wniosku, że dziękowanie za wszystko, co się dzieje jest po prostu stwierdzeniem, że mimo wszystko warto żyć. Choć przecież nie zawsze jest kolorowo. Za to jestem szczególnie wdzięczny Bogu, że dziś jestem w stanie patrzeć na świat z innej perspektywy – z perspektywy miłości” – podkreśla, dodając, że wszystkie swoje życiowe sukcesy zawdzięcza Jezusowi.

W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną Szymon Reich odpowiada na pytanie, jak być katolikiem w show-businessie:

- „Świat show-bussinesu nie jest całkowicie próżny i pozbawiony wartości. Każde środowisko rządzi się swoimi prawami. Trzeba je odkryć i dopiero wtedy można stwierdzić, na ile chce się mieć z nim do czynienia. Poznałem w show-businessie sporo ludzi wierzących. Ale warto patrzeć na ludzi jako ludzi, a nie przez pryzmat tego, czy są wierzący, czy niewierzący. Bo od każdego możemy się czegoś nauczyć. Każdy może być wartościowym człowiekiem i w wielu sprawach bardziej wzorowym chrześcijaninem niż ja. Po prostu pochodzimy z różnych środowisk, mamy inne historie życiowe, inne doświadczenia, dlatego wierzymy, w co wierzymy. Generalnie trzeba otworzyć się na taki scenariusz, w którym ja jako chrześcijanin wcale nie jestem lepszy. I dopiero wtedy można poznawać ludzi na płaszczyźnie, na której jesteśmy sobie równi: kim jesteś? – daj mi się poznać!” – przekonuje.

- „W show-businessie z definicji dużo się dzieje na pokaz. Ale w Kościele też jest trochę show. Ksiądz w sytuacji oficjalnej mówi inaczej, niż kiedy cię zna. To, że ludzi są trochę inni publicznie, może wynikać z faktu, że pełnią pewną funkcję, odgrywają jakąś rolę. Na ile ta rola jest prawdziwa dowiadujesz się, poznając tę osobę” – dodaje.

kak/KAI