Zachodnie korporacje wraz lewicą starają się za wszelką cenę wykorzenić wszelkie treści chrześcijańskie z świąt Bożego Narodzenia. Zamiast refleksji nad znaczeniem wywyższenia osoby ludzkiej w ciele nowo narodzonego Jezusa, Boga bezbronnego i zdanego na swoją matkę, media serwują nam orgie konsumpcjonizmu spod znaku przygłupa w czerwonym wdzianku i jego reniferów (takiego korporacyjnego Dziadka Mroza z USA).

Odtrutką na terror konsumpcjonizmu, szaleństwa zakupów absolutnie zbędnych rzeczy, marnotrawstwa wyrzucanego jedzenia, zlaicyzowanych świąt, miłości zredukowanej i ograniczonej do drogich prezentów, jest niewątpliwie grudniowy numer miesięcznika „Egzorcysta” poświęcony kwestii ubogich w duchu i ubóstwa duchowego.

Według księdza profesora Andrzeja Zwolińskiego, człowiek pod wpływem swojego majątku może ulec demoralizacji. Dlatego Biblia wskazuje by potrzeby ducha były dla nas ważniejsze od potrzeb ciała, zachęca do korzystania z uroków życia, ale tylko w taki sposób by nie było to, ze szkodą dla naszego ducha. Ważny jest umiar i powściągliwość, baczenie na to by troska o majątek nie przysłoniły nam troski o zbawienie.

Jak przypomina ks profesor Zwoliński ubodzy w duchu to ci, którzy są bogaci tym, że odczuwają pragnienie obecności Boga, oczekują na Mesjasza, są otwarci na Bożą Łaskę. Takim ubogim w duchu mogą być też osoby majętne, którym majątek nie przesłania Boga.

Ojciec profesor Andrzej Derdziuk w swoim artykule wskazał, że nie wolno dać się zniewolić przez rzeczy materialne. Dla ojca profesora wybór życia w ubóstwie, wolności o rzeczy materialnych, jest wyrazem solidarności z ubogimi – nie może być jednak wyborem życia w lenistwie, obowiązkiem katolika jest pracowitość. Ojciec profesor w swoim tekście wskazał też, że również i przedsiębiorcy w swoich działaniach muszą się kierować troską o innych

Ksiądz profesor Krzysztof Guzowski opisał patologie obecną między innymi wśród zwolenników teologii wyzwolenia polegającą na tym, że zaczadzeni marksizmem katolicy „ubóstwo ewangeliczne utożsamiają” z marksistowską ideą rzekomej sprawiedliwości społecznej, postulują by kapłani żyli w ubóstwie jak proletariat, by przyciągać proletariat do Kościoła. W opinii księdza profesora rzekomo chrześcijańska lewica „która bezkrytycznie przyjęła idee marksistowskie za swoje i oddziela nauczanie etyczno-społeczne Ewangelii od orędzia zbawienia” wypacza nauczanie Jezusa i Kościoła – bo chrześcijaństwo „uświęca ludzi wewnętrznie i wpływa na przemianę stosunków społecznych”.

Zdaniem księdza profesora „misją Chrystusa jest pokazanie światu prawdziwego bogactwa, które człowiek może otrzymać na wieczność, a jest nim ''posiadanie'' Boga. Wszystkie inne dobra są (…) nietrwałe i ulegają zniszczeniu”.

Dla księdza doktora Grzegorza Barana „człowiek dotknięty ubóstwem duchowym to ten, który swoje życie oparł nie na Bogu, ale na dobrach doczesnych”. Jak przypomina ksiądz doktor „wszystkich dotkniętych biedą i jakimkolwiek niedostatkiem brali w obronę prorocy. Piętnowali oni niesprawiedliwość, oszustwa, nadużywanie władzy przez bogatych. Stary Testament nakazywał pomoc potrzebującym, i głosił, że Bóg jest obrońcą ubogich. Zapowiadany przez proroków Mesjasz przyniósł ubogim Dobrą Nowinę.

Dla ks dr Barana ubóstwo w sformułowaniu ubodzy w duchu nie dotyczy „pierwszorzędnie kwestii posiadania lub nie posiadania dóbr materialnych. Stanowi ono natomiast postawę przeciwną pysze i zadufaniu we własne możliwości, które reprezentowali między innymi faryzeusze i uczeni w piśmie. Ubodzy w duchu to ludzie, którzy mają świadomość zależności od Boga”. Ludzie, którzy wzorują się na cichym i pokornym serca Jezusie.

Według ks dr Barana ubogi w duchu „to, człowiek, który ma świadomość swej zależności od Boga, człowiek dotknięty ubóstwem duchowym to (…) ten, który swoje życie opiera nie na Bogu, ale przede wszystkim na dobrach doczesnych”.

Zdaniem ks dr Barana „bogactwo, mające postać jedynie dóbr doczesnych, może przysłaniać perspektywę nadprzyrodzoną. Pokładanie nadziei jedynie w dobrach doczesnych i jednoczesne odrzucenie prawdy o sobie jako istocie całkowicie zależnej od Boga sprawia, że człowiek staje się biedny duchowo, godny pożałowania”.

W opinii ks dr Barana „ubodzy w duchu (…) mają świadomość całkowitej zależności od Boga. Taka świadomość powoduje, że są nieustannie otwarci na Boga. Ci zaś, którzy nadmiernie (…) zawierzyli dobrom doczesnym przestają widzieć w Bogu ostateczne oparcie. Tacy ludzie stają się ślepi” i nie dostrzegają ani Bożego Miłosierdzia ani zagrożeń dla swojej duszy.

Jan Bodakowski