Jak ujawniły belgijskie i holenderskie media, śledztwo przeciwko Reyndersowi trwa od ponad roku. Prokuratura ustaliła, że polityk miał wpłacić około 700 tysięcy euro w gotówce na prywatne konto bankowe oraz ukryć kolejne 200 tysięcy poprzez fikcyjny zakup losów na loterii. Mechanizm ten pozwalał na „legalizowanie” niejasnych środków finansowych, które następnie trafiały na jego konto jako „wygrane”.

W grudniu 2024 roku, tuż po zakończeniu jego kadencji w Komisji Europejskiej, belgijskie służby przeprowadziły przeszukanie w jego domu. Jak informuje portal Follow the Money, śledztwo obejmuje również bank ING Belgium, który miał pośredniczyć w operacjach finansowych byłego komisarza.

Sprawa odbiła się szerokim echem nie tylko w Belgii, ale także w całej Europie. Politycy z różnych krajów przypominają, że to właśnie Reynders przez lata występował w roli surowego arbitra wobec państw członkowskich. W Polsce zyskał rozgłos jako jeden z najostrzejszych krytyków reform sądownictwa, grożąc Warszawie postępowaniami unijnymi i blokadą środków finansowych.

Na zarzuty wobec byłego komisarza zareagował europoseł Maciej Wąsik, który przypomniał jego wcześniejsze wypowiedzi.

„Didier Reynders, były komisarz UE ds. sprawiedliwości, który pouczał Polskę o praworządności, został właśnie formalnie oskarżony o pranie pieniędzy przez prokuraturę belgijską. W latach 2008–2018 wpłacił na konto bankowe około 700 tys. euro w gotówce pochodzącej z niejasnych źródeł” – napisał Wąsik w mediach społecznościowych.

Europoseł dodał również, że „Reynders i rząd Tuska mają ze sobą wiele wspólnego — lubią dużo mówić o praworządności, ale niewiele wiedzą o uczciwości”.

Didier Reynders był jednym z najbardziej wpływowych polityków w Komisji Europejskiej. To on nadzorował postępowania dotyczące przestrzegania zasad praworządności w Polsce i na Węgrzech. W 2019 roku zasłynął z deklaracji o „bezpośrednim wsparciu” dla środowisk LGBT+ w Polsce, a rok później ostro krytykował wybory prezydenckie, zarzucając władzom brak transparentności. W kwietniu 2023 roku skierował do ówczesnego polskiego rządu list, w którym podważył status Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.

Dziś ten sam polityk sam stanie przed sądem za czyny, które — jak twierdzą komentatorzy — podważają jego moralne prawo do oceniania innych. Sprawa Reyndersa może stać się jednym z największych wizerunkowych ciosów w unijne instytucje, które od lat przedstawiały się jako bastion walki z korupcją i gwarant uczciwości w Europie.