Pod koniec listopada w programie „Superwizjer” na antenie TVN24 pokazano reportaż, w którym oskarżono rektora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie ks. prof. Ryszarda Czekalskiego o formę wyłudzenia mieszkania od starszej kobiety. Wedle autorów materiału, duchowny miał w zamian za mieszkanie zobowiązać się do opieki nad 88-letnią kobietą, która od ponad roku przebywa w miejskim ośrodku społecznym. Niedługo po publikacji ks. Czekalski oświadczył, że podane w reportażu informacje są nieprawdziwe i zapowiedział podjęcie kroków prawnych wobec autorów. Wczoraj natomiast na stronie UKSW opublikowano stanowisko rektora, będące reakcją na „rozpowszechnianie i powielanie nieprawdziwych, zniesławiających go informacji”.

- „Z olbrzymim ubolewaniem i zażenowaniem odebrałem materiał telewizji TVN, który traktuję jako nieuprawniony, niezgodny z prawdą, nieetyczny i co najgorsze — nastawiony na bezrefleksyjne niszczenie człowieka. Tym bardziej że motywacją — opartego o pomówienia i nieuprawnione insynuacje — medialnego ataku na mnie są względy materialne. Jest nim mieszkanie, o którym — podobnie jak o jego właścicielce — nagle przypomnieli sobie krewni. Krewni, którzy przez lata nie wykazywali najmniejszego zainteresowania rzekomo bliską im osobą. Takie współdziałanie dwóch zaangażowanych stron (osób ubiegających się o majątek i dziennikarza telewizji TVN) doprowadziły do powstania reportażu, w którym wiele jest niedomówień i chwytliwych emocji”

- napisał ks. Czekalski.

- „Te ostatnie wywołano poprzez działania nieuczciwe, a co gorsza, postępując w sposób niehumanitarny i urągający prawom człowieka. Bo jak inaczej określić najście osoby chorej w centrum opiekuńczo-leczniczym? Jak inaczej określić wykorzystanie jej złego stanu fizycznego i psychicznego? Tym bardziej jest to bulwersujące!”

- dodał.

Rektor UKSW podkreślił, że „zdeptano godność ludzką i posłużono się kłamstwem dla osiągnięcia celu, jakim jest sensacyjność”.

- „A prawda? Gdzie ona jest i ile znaczy? Cóż — tę potraktowano niezmiernie instrumentalnie albo zupełnie pominięto. Tak jak pominięto moje stanowisko i fakty w nim zawarte. Gdyby autor reportażu zechciał je przybliżyć, jego materiał nie byłby wówczas tak emocjonujący i sensacyjny. Rzetelność i obiektywizm będące filarami dziennikarstwa legły w gruzach”

- stwierdził.

Duchowny wyjaśnił, że z bohaterką reportażu pozostaje w przyjacielskich relacjach od blisko 30 lat.

- „Przez te kilkadziesiąt lat byłem z nią i jej najbliższym przyjacielem w dobrych i złych momentach ich życia. Razem z nimi dzieliłem radości i smutki, wspierałem i pomagałem w sytuacjach trudnych — kryzysowych. Także wtedy, gdy opuścili ją najbliżsi, gdy potrzebowała szczególnej opieki, którą otrzymała ode mnie i od członków mojej rodziny. Krewnych występujących w materiale telewizyjnym niestety z nami w tym trudnym czasie nie było”

- relacjonuje.

Podkreślił, że do opieki nad panią Emilią czuje się zobowiązany, ale nie z uwagi na mieszkanie, a rodzinną relację. Dlatego opiekował się nią, kiedy mogła jeszcze sama mieszkać.

- „Niestety wraz z wiekiem przyszła choroba, a jej charakter sprawił, że niezbędna stała się całodobowa opieka medyczna połączona z naszym wsparciem. Dziś oprócz lekarzy i opiekunów opiekę sprawuję zarówno ja sam, jak i moja siostra. Z pełnym oddaniem i sercem dbamy o to, by z godnością i w jak najlepszych warunkach mogła znosić trud walki z chorobą. Oboje mamy nadzieję, że Emilia wróci jeszcze do swojego mieszkania. Ono czeka na nią”

- zapewnił.

Ks. Czekalski raz jeszcze zaznaczył, że podjął kroki prawne wobec działań godzących w dobre imię jego, pani Emilii oraz kierowanego przez niego uniwersytetu.