Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Czy Ukrainie uda się odbić południe kraju? Czy uważa Pan za strategiczne odbicie obwodów donieckiego i ługańskiego?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Obecnie z całą pewnością bezzasadne jest odbijanie obwodów donieckiego i ługańskiego. Po pierwsze tam są separatyści i rosyjskie wojska, a po drugie teren tam jest zniszczony. Angażowanie się w tych rejonach jest więc w moim przekonaniu w tym momencie całkowicie pozbawione sensu. Skupić natomiast należy się na Zaporożu i Chersoniu. Tam są bowiem Ukraińcy to po pierwsze, a po drugie jest tam też silna ukraińska partyzantka. A po trzecie, gdyby udało się przeciąć korytarz lądowy łączący Krym z Rosją, to upadłby zamysł „operacji specjalnej” Rosji. Dlatego też ja zrezygnowałbym z angażowania zbyt dużych środków w Donbasie, ponieważ kierunek południowy jest dożo bardziej korzystny i możliwy. Należałoby więc skupić się na dwóch kierunkach: chersońsko-krymskim i zaporosko-mariupolskim. To – jak już wspomniałem – daje możliwość odcięcia korytarza z Krymem.

Jak Pan Generał ocenia zbrodnicze działania Rosji na jeńcach wojennych w Ołeniwce, których zdecydowaną część stanowią żołnierze pułku Azow?

Od samego początku uważałem za wielki i skandaliczny błąd z punktu widzenia wojskowego nakazanie żołnierzom pułku Azow poddanie się do niewoli. Krytykowałem to, narażając się nawet na ostrą polemikę. Chcę więc to jeszcze raz mocno podkreślić, że każdy, kto trafia w ręce Rosjan jest trupem. Rosja nie uznaje jeńców i nie przestrzega prawa wojennego. Dla mnie decyzja o poddaniu pułku Azow była największym skandalicznym błędem, którego dopuścili się Ukraińcy. Tego im nie wolno wybaczyć, ponieważ takich błędów na wojnie z Rosją się nie popełnia.

Warto tu przypomnieć, co nasza historia pamięta, jak w wojnie 2019/20 roku armia sowiecka mordowała polskich żołnierzy w straszny bestialski sposób. Oni robią to dalej i cechy tej się nie wyzbyli. Dlatego też oceniam to bardzo negatywnie. Teraz właśnie Ukraińcy płacą bardzo wysoką cenę za lekkomyślność swoich dowódców.

Przechodząc do umów Polski i Korei Południowej w zakresie współpracy militarnej, czy oprócz zakupów sprzętu wojskowego Polska ma szanse stać się hubem sprzedaży i produkcji broni w Europie na flance wschodniej NATO?

Ja to głoszę przecież od wielu lat, że musimy mieć partnera strategicznego, który pozwoli nam zbudować polski przemysł zbrojeniowy, co umożliwi naszemu krajowi stanie się hubem przynajmniej w tej części Europy. Kraje będące kiedyś demoludami w Europie Wschodniej już potrzebują i będą potrzebowały w przyszłości wymiany posowieckiego sprzętu pancernego. Dlaczego więc nie miałoby to się odbywać w oparciu o polski przemysł zbrojeniowy? Jestem zdecydowanym zwolennikiem takiego rozwiązania, ale trzeba to zrobić szybko i dynamicznie i na nic się nie oglądać. Należy w tej sprawie działać zdecydowanie, ale nie politycznie tylko merytorycznie.

Jednak moje obawy budzi w tym zakresie właśnie ujawniające się zarządzanie polityczne, a nie techniczne. Obym nie musiał być złym prorokiem, że jeśli polityka weźmie górę, to za kilka lat możemy tę szansę stracić.

Czy jest szansa na transfer koreańskiej technologii i produkcji do Polski?

To musi się stać. Nie wyobrażam sobie, aby było inaczej, żeby partner strategiczny nie udostępnił nam swojej technologii. Taki partner zwyczajnie musi to zrobić.

Bardzo ważna w tym wszystkim jest jeszcze jedna sprawa. Gdyby się udało uruchomić produkcję czołgów oraz pojazdów czołgopochodnych i innych platform, jak na przykład ciągników, to my w Europie stajemy się potentatem produkcji sprzętu pancernego. W tej chwili taką rolę pełnią Niemcy, ale ich produkcja jest niewielka i my zdecydowanie mamy szansę, żeby w tym względzie ich przebić. Powinniśmy tę szansę wykorzystać.

Jak należy oceniać paniczną reakcję mediów niemieckich na podpisanie przez Polskę kontraktu z Koreą Południową?

Niemcy zawsze byli przekonani, że jak oni nam sprzedadzą Leopardy, to całkowicie nas od siebie uzależnią. Z tego widać wyraźnie, że oni są niereformowalni – nie potrafili zrozumieć, że nadchodzi kres takiego myślenia. My z kolei naiwnie myśleliśmy, że Niemcy udostępnią nam swoje technologie, że pewną część produkcji Leopardów przerzucą do Polski. Oni natomiast nie zrobili nic takiego, co mogłoby nas przekonać do ich dobrej woli. I teraz za to ta niemiecka głupota płaci. Powiem nawet, że my przez wiele lat postrzegaliśmy Niemców jako dalekowzrocznych, ale w tym przypadku absolutnie nas rozczarowali. Ja osobiście też z nimi współpracowałem i oni zawsze byli bardzo zachowawczy i też jestem ich postawą nawet zdegustowany. Oni myśleli, że my będziemy cały czas zabiegali o ich łaskawość. Okazało się jednak, że wcale tak nie musi być – i nie jest.

Ten ruch dotyczący współpracy z Koreą Południową wydaje się zdecydowanie dobry i trzeba go kontynuować. To jednak w moim przekonaniu z całą pewnością spowoduje wykorzystywanie przez Niemcy Unii Europejskiej do szkodzenia nam.

Czy te Leopardy ostatecznie trafią do Polski, czy my raczej już ich nie chcemy?

A po co nam teraz Leopardy? My już ich więcej nie chcemy. Niemcy nie zrobili przecież żadnego ruchu, żeby rozpocząć produkcję tych czołgów w Polsce. Te, które mamy już pozostaną – na tym więc to zakończmy i im podziękujmy.

Co więcej, oczekiwanie od Niemców, że oni przekażą nam w ogóle jakieś czołgi od samego początku było nieporozumieniem. Dlaczego? Ponieważ Niemcy od początku tych czołgów nie mieli. Ci wszyscy, którzy mają świadomość, jaki jest stan armii niemieckiej od samego początku wiedzieli, że Niemcy nie mają nam czego przekazać. Stąd całkowicie niezrozumiałe jest oczekiwanie niektórych polityków, że oni nam cokolwiek przekażą.

Problem polega na tym, że są tacy, którzy wiedzą, że Niemcy nic nie mają, ale są też tacy, którzy myślą, że wiedzą lepiej od tych, którzy naprawdę wiedzą.

Czy to oznacza, że większość niemieckiej produkcji czołgów idzie na eksport?

Oni nie będą na razie mieli więcej, niż to, co mają ich wojska pancerne. I to są szczątkowe ilości. Co więcej, nie produkują dużo. Nie mieli też ostatnio dużo zamówień i dopiero teraz próbują tę produkcję uruchomić. Ale to jest już za późno i zdecydowanie nie będzie to produkcja dla nas.

Ja osobiście miałem doświadczenia z niemieckimi naukowcami i ta buta niemiecka była obecna w prawie wszystkich ich wypowiedziach. Podczas gdy z naszego polskiego punktu widzenia, brakowało w tym czasem nawet logiki na poziomie szkoły średniej, czy nawet podstawowej.

I tak będzie dalej. Oni są przekonaniu o swojej wyższości, a wręcz doskonałości. Czasy jednak tej „doskonałości” bezpowrotnie mijają. W moim przeczuciu możemy ich przebić w Europie i zdecydowanie ich pobijemy.

Oni są wychowani zupełnie inaczej niż my. Tam się mówi o wielkiej tolerancji i demokracji, ale tam wcale tak nie jest. Są już nawet w coraz częstsze protesty przeciwko obecnej władzy, która przecież nie służy temu narodowi. Z naszego punktu widzenia mogą się nawet – mówiąc kolokwialnie – żreć między sobą ile tylko wlezie. Ważne jest to, żeby zrozumieli, że już nie są najważniejsi w Europie.

Czy niemiecka prasa nie przypomina trochę napadów schizofrenicznych – raz Polskę chwali, innym razem Polską straszy? Czasem wygląda to nawet na jakieś takie oszalałe motanie się i brak spójnej koncepcji. Od lat wiadomo ponadto, że media niemieckie – co by nie pisały – są sterowane przez tamtejszy rząd i jego służby.

Warto tu podkreślić, że duży udział w niemieckich mediach posiada kapitał rosyjski. Nie miejmy więc złudzeń, że ta część kapitału, która jest rosyjska, będzie nas atakować. Są też media nie prorosyjskie, ale od nich też niczego dobrego nie możemy się spodziewać.

Podsumowując, moim zdaniem oni Ukrainie za bardzo i tak nie pomagają, robią swoją politykę i myślą, że dojdą do jakiegoś swojego kompromisu. Tego jednak nigdy nie osiągną, ponieważ w roku 2014 już to sobie uniemożliwili upokarzając Ukrainę. Nikt w Europie nie powinien już dać się tak Niemcom upokorzyć.

Uprzejmie dziękuję za rozmowę.