– Bardzo przeżywała rozłąkę z Polską, za którą tęskniła. Była dobrym człowiekiem. Szmat ziemi, około półtora hektara, przekazała – jak zapisano w akcie notarialnym – pod budowę kościoła w gm. Wawer pod Warszawą. Wszystkie polonica, cały księgozbiór Kuklińskich przekazała na rzecz Uniwersytetu Wrocławskiego. Podobnie było z jachtem, który został przekazany Chrześcijańskiej Szkole pod Żaglami. Został on ochrzczony jako „Strażnik poranka” i pływał z polską młodzieżą m.in. po Bałtyku i Morzu Śródziemnym - mówił w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl Roman Barszcz, przyjaciel rodziny Kuklińskich.

– Panią Kuklińską poznałem osobiście w 2003 roku w Stanach Zjednoczonych. Było to niedługo przed śmiercią pułkownika. Należy podkreślić jej historyczną, chociaż zupełnie anonimową rolę. Pani Kuklińska była jednym z bardzo ważnych filarów misji pułkownika. Sama nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielką rolę odegrała. Nie miała żadnych wątpliwości, gdy musieli uciekać z Polski. Zawsze wspierała swojego męża i nie zawahała się ani przez chwilę, czy wszystko, co robi jej ukochany mąż, to działanie dla dobra naszej Ojczyzny – powiedział w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl Filip Frąckowiak, dyrektor Izby Pamięci Pułkownika  Kuklińskiego w Warszawie.
 
Prezes Światowego Związku Żołnierzy AK Czesław Cywiński odznaczył Joannę Kuklińską medalem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej.
 
Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie.
 
JW/NaszDziennik.pl