Marta Brzezińska: Był pan Ambasadorem Narodowego Życia. W tym roku organizatorzy akcji dają bardzo konkretną radę - zachecają wszystkie rodziny, by przynajmniej raz dziennie zasiadały razem do stołu. Co dają wspólne posiłki? 

 

Krzysztof Ziemiec: Muszę przyznać, że z żoną od zawsze bardzo dużą uwagę przykładaliśmy i wciąż przykładamy do wspólnych posiłków, dlatego że widzimy, jakie to przynosi efekty. Dzieci garną się do tego stołu, który dziś pełni rolę pewnego rodzaju ogniska. Stół jest tym, co u nas w domu w większości skupia całe życie rodzinne. Oprócz tego, że przy stole jemy wspólny posiłek - staramy się to robić tak często, jak to tylko możliwe - prostu razem przy nim przebywamy. Nie tylko jemy razem, opowiadamy sobie różne historie, śmiejemy się. To, że wspólne posiłki integrują rodzinę, to oczywiste, wręcz banalne. Są również ważnym elementem wychowawczym, szczególnie jeśli ma się tak małe dzieci, jak ja, kilkuletnie. One uczą się, że nie można wstać od stołu, dopóki wszyscy nie skończą swojego posiłku, jak się trzyma sztućce, jak się używa serwetki, że trzeba komuś podawać potrawy. Uczymy dzieci również współodpowiedzilaności - mogą pomagać w nakrywaniu, przygotowaniach, sprzątaniu. Ten wspólny posiłek, wspólny stół, to po pierwsze - element jednoczący rodzinę, a po drugie - bardzo mocno wychowujący. Myślę, że ludzie, którzy albo nie zdają sobie z tego sprawy, albo nie chcą czy nie mają czasu lub sił na wspólne posiłki, bardzo wiele tracą. Jest to kapitalne dopełnienie takiego codziennego procesu wychowywania dziecka, tego zarówno w domu, jak i w szkole. Zachęcam gorąco wszystkich, aby nawet kilka minut poświęcić na wspólne posiłki z dziećmi. Stają się one wtedy dużo bardziej ułożone, dużo bardziej spokojne. 

 

Co jeszcze może być takim elementem cementującym rodzinę? Wspólna modlitwa? 

 

Wszystko, co robi się wspólnie, jest cementujące. Wspólna modlitwa? Oczywiście, że tak. To jest jeszcze coś, co bardzo mocno uaktywnia dziecku sprawy duchowe, rozbudza jego chęć modlitwy, pewną ciekawość. Ale wszystko jest takim elementem integrującym, począwszy od zaprowadzania i odbierania dzieci ze szkoły i przedszkola, przez wspólne posiłki, aż po wieczorne czytanie bajek, czy wspólne wakacje. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli gdzieś jechać bez dzieci, choć oczywiście czasem marzy nam się z żoną wspólny wyjazd bez nich, bo od 11 lat jeździmy zawsze wszędzie razem, co dla nas, dorosłych bywa czasami męczące, bo dzieci są bardzo absorbujące. Wszystkie wyjazdy, nawet najmniejsze, nawet te na weekend na działkę, są absolutnym cementowaniem rodziny. Ale także doskonałą okazją dla dziecka, które do pewnego etapu swojego rozwoju, upatruje w rodzicu wzoru wszystkiego, męskości, kobiecości. My rodzice jesteśmy absolutnym wzorem, więc jeśli w czymś zawiedziemy nasze dzieci, to z pewnością odbije się to w ich dorosłym życiu. Wszystko, co jest możliwe do robienia razem - a właściwie wszystko można robić razem - cementuje.

 

Co takiego szczególnego robi wspólnie ze swoimi dziećmi Krzysztof Ziemiec?

 

Szczerze mówiąc, mój najmłodszy sen, jak na razie woli wszystko robić z mamą niż z tatą. Ale jest kilka takich rzeczy, które chce robić wspólnie ze mną i wtedy jesteśmy najlepszymi kumplami. Porąbanie drzewa na ognisko, koszenie trawy - to takie proste czynności, które bardzo mocno cementują naszą więź, nawet jeśli na co dzień on woli, żeby to mama, a nie tata pomagała mu w lekcjach. Jednak kiedy już coś robimy wspólnie, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Róbmy wspólnie z dziećmi wszystko, co tylko się da. 

 

Dziś Święto Świętej Rodziny. To trudny wzór do naśladowania? 

 

Bardzo trudno jest naśladować Świętą Rodzinę, dlatego, że tam było maksymalne oddanie. Oni sobie we wszystkim ufali! My nie jesteśmy tak doskonali, co tu dużo mówić - różnie z tym bywa. Ale to wzór, do którego trzeba dążyć. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy autorytety nam się rozmywają, dobrze jest mieć taki dobry wzór. Jak człowieka czasem "trafia szlag", to przychodzi taki błysk - mam nadzieję, że przychodzi - "O rany, Oni potrafili, a ja się załamuję czymś tak banalnym, że aż mi wstyd". Im więcej takich wzorów, tym lepiej - ten jest absolutnie najlepszy, ale myślę, że wokół nas jest też dużo rodzin, które można naśladować. 

 

Dziękuję za rozmowę i życzę wytrwałości w naśladowaniu tego najtrudniejszego wzoru. 

 

Dziękuję również! 

 

Rozmawiała Marta Brzezińska