Jak na razie, większość z ponad dziesięciotysięcznej wspólnoty warszawskich wyznawców islamu, chcąc uczestniczyć w piątkowej modlitwie, musi jechać do siedziby Muzułmańskiego Związku Religijnego na Wiertniczej. Muzułmanie wciąż czekają, aż wyrośnie im meczet z 18-metrowym minaretem na Ochocie. Ten jednak za bardzo wyrosnąć nie chce. Świątynia miała być gotowa na zaczynający się w lipcu ramadan, ale budowę po raz kolejny przerwano, o czym informowała w poniedziałek stołeczna „Gazeta Wyborcza”. Najpierw przeciwko budowie protestowali mieszkańcy Warszawy. Kiedy protesty ucichły, zbankrutował wykonawca meczetu, firma Azbud.

 

Trudno przewidzieć, kiedy muzułmanom uda się skończyć świątynię przy Rondzie Zesłańców Syberyjskich. Tymczasem, w stolicy może wyrosnąć kolejne miejsce spotkań wyznawców islamu. Jeszcze pod koniec 2010 roku Stowarzyszenie Ahmadiyya złożyło plany budowy meczetu przy ul. Dymnej w dzielnicy Włochy. Muzułmanie, właściwie już mają tam swój budynek z salą modlitewną.

 

- Stowarzyszenie Ahmadiyya od kilkunastu lat jest właścicielem działki w dzielnicy Włochy, na której znajduje się dom stanowiący obecnie siedzibę stowarzyszenia. Organizacja teraz postanowiła przebudować go na meczet z 18-metrowym minaretem. Już złożyła odpowiednie dokumenty w tej sprawie w Urzędzie Dzielnicy  Włochy – mówi portalowi Fronda.pl Damian Pietrzyk, pełnomocnik jednej ze stron postępowania (jednego z sąsiadów działki Stowarzyszenia Ahmadiyya), która nie godzi się na budowę meczetu.

 

Jak wyglądają plany budowy od strony prawno - administracyjnej?  - Osiedle, na którym Ahmadiyya chce wybudować meczet, nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, w związku z czym procedura w takiej sytuacji jest nieco inna. Po pierwsze, występuje się z wnioskiem o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Na tym etapie właśnie jesteśmy, i to tutaj czynnik społeczny może wykazać się  największą aktywnością. Później, na etapie starania się o pozwolenie na budowę do głosu mogą dojść już tylko sąsiedzi działki – tłumaczy Pietrzyk i dodaje, że na etapie postępowania administracyjnego o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, które wciąż trwa  mogą przystąpić na prawach strony stowarzyszenia i organizacje społeczne. 

 

- Na etapie wydawania decyzji o warunkach zabudowy bardzo często aktywny udział bierze czynnik społeczny, po to, by dbać o lokalną zabudowę – argumentuje Pietrzyk. Aby otrzymać taką decyzję należy spełnić kilka warunków. - Do jednego z nich należy tzw. zasada dobrego sąsiedztwa, która mówi o tym, że nowo powstający (albo przebudowywany budynek) musi  kontynuować funkcje, parametry  i cechy przynajmniej jednego z zabudowań sąsiednich. A otoczenie, o którym mówimy to dzielnica domków jednorodzinnych! - podkreśla  pełnomocnik jednej ze stron postępowania, która nie godzi się na budowę meczetu.

 

- Gdyby ktoś zechciał w okolicy domków jednorodzinnych, które z reguły nie przekraczają pięciu metrów wysokości, wybudować 45-piętrowy wieżowiec, to zasadniczo nikt na to nie pozwoli. Wieżowiec wielkości Pałacu Kultury nie spełniałby przesłanki kontynuacji parametrów i  funkcji. Jako pełnomocnik jednego z sąsiadów działki Stowarzyszenia Ahmadiyya zwracam między innymi uwagę na niespełnienie właśnie tego wymogu – zaznacza Pietrzyk.

 

Cały szkopuł polega na tym, że działka muzułmanów znajduje się na skraju osiedla z domkami jednorodzinnymi. Przylega do ulicy, na której znajduje się budynek drukarni o wysokości 14-metrów, największy w tej okolicy. Ahmadiyya sprytnie to wykorzystuje. W planach ma meczet o wysokości 18-metrów, co jest budynkiem zbyt wysokim, ale już minaret o wysokości 14-metrów, w kontekście wspomnianej drukarni, jest czymś, na co urząd dzielnicy może wyrazić zgodę.

 

- Kolejnym argumentem przemawiającym przeciw budowie meczetu jest fakt, że zgodnie z decyzją o warunkach zabudowy musi zostać wyznaczona odpowiednia liczba procentowa powierzchni terenu czynnego biologicznie. Chodzi o teren, który pozostaje niezabudowany. Zgodnie z planami muzułmanów, ich działka zostałaby zabudowana praktycznie w całości. To także byłoby niezgodne z tym, co znajduje się w okolicy, o której mówimy – tam większe części działek zajmują tereny zielone, głównie ogrody – dodaje w rozmowie z portalem Fronda.pl Christian Młynarek, radny dzielnicy Włochy.

 

- Ahmadiyya złożyła swój wniosek pod koniec 2010 roku. W ubiegłym roku postępowanie zawieszono, ponieważ Stowarzyszenie Ahmadiyya zażaliło niekorzystne dla siebie postanowienie Stołecznego Konserwatora Zabytków, pod którego opieką znajduje się ten teren. Postępowanie wznowiono po tym jak Minister Kultury uchylił postanowienie konserwatora zabytków. – opowiada portalowi Fronda.pl Pietrzyk.

 

Mieszkańcom dzielnicy Warszawa Włochy ten pomysł nie bardzo przypadł do gustu. Do urzędu dzielnicy trafiły już dwa protesty, podpisane przez ponad 500 osób. - Co najważniejsze, to nie były protesty Warszawiaków, ale tylko i wyłącznie mieszkańców najbliższej okolicy, więc jest to bardzo liczna grupa osób– podkreśla Pietrzyk.

 

- Istnieje obawa, że kiedy powstanie meczet, okolica stanie się muzułmańskim gettem. Bardzo atrakcyjna okolica, meczet, nowe osiedla – w Warszawie może powstać muslim town. W pobliskiej szkole niedługo będą otwierane klasy muzułmańskie, przy ich przyroście naturalnym to całkiem możliwe – komentuje jeden z mieszkańców dzielnicy Warszawa Włochy w rozmowie z portalem Pch24.pl – Obserwując sytuację na świecie i to jak intensywnie rozwijają się wspólnoty islamskie, możliwe jest, że przy korzystnym wietrze do tego dojdzie. A takie warunki są, gdyż u nas jest większa tolerancja wobec obcych niż wobec swoich – mówi inny. Jeśli już taka tolerancja jest zaplanowana, to niech Urząd Miasta pozwoli im budować meczet ale w miejscu, gdzie nie kłóci się to z podstawowym interesem mieszkańców – dodaje.


Obawy mieszkańców rodzi także samo Stowarzyszenie Ahmadiyya, właściciel budynku przy ul. Dymnej. - Społeczność Muzułmańska Ahmadiyya to dynamiczny, rozwijający się w szybkim tempie ruch odrodzenia islamu. Założony w 1889 roku, rozprzestrzenił się do 195 krajów, należą do niego dziesiątki milionów ludzi. Obecnie siedziba główna znajduje się w Wielkiej Brytanii. Społeczność Muzułmańska Ahmadiyya to jedyna w islamie organizacja, która wierzy, że długo oczekiwany Mesjasz nadszedł w osobie Mirzy Ghulama Ahmada (as) z Qadian (1835-1908) – pisze sama o sobie organizacja na oficjalnej stronie muzułmańskiej wspólnoty Ahmadiyya w Polsce.

 

Wspólnotę stworzył w XIX wieku Mirza Ghulam Ahmad z Pendżabu, który od 1865 roku  zaczął mieć objawienia. Ogłosił się mahdim, Jezusem, który zszedł powtórnie na ziemię, oraz inkarnacją Kryszny. Wzywał do przywrócenia wczesnych wartości islamu. Przez jednych został okrzyknięty wielkim reformatorem, przez innych heretykiem. Jego wyznawcy wierzą, że Jezus nie umarł na krzyżu, uciekł do Indii, by szukać zaginionych plemion Izraela, i zmarł w Kaszmirze, mając 120 lat.

 

Z czasem Ahmadiyya stała się ruchem misjonarskim. Rozpowszechnianie pokojowymi sposobami wartości islamu to dla członków wspólnoty szósty filar wiary. W 1900 roku władze brytyjsko-indyjskie oficjalnie uznały wspólnotę, z kolei w 1974 roku uczeni islamscy z Pakistanu nazwali ją heretycką. Dziś ten ruch jest zakazany i prześladowany w wielu krajach muzułmańskich. Dr Syed Rashid z Emiratów Arabskich pisze: „Jest sektą (…), nie ma nic wspólnego z Islamem, takim jak objawił go Allah (…), przeczy nauce proroka Mahometa, który powiedział: »Ktokolwiek wprowadza innowację [do naszej religii], będzie ona odrzucona”. Polskie Stowarzyszenie Muzułmańskie “Ahmadiyya” zostało wpisane do rejestru związków wyznaniowych w 1990 roku. Na swojej oficjalnej stronie członkowie organizacji piszą, że Ahmadiyya „reprezentuje renesans islamu w Dniach Ostatnich” oraz „jest islamem w swej pierwotnej czystości”. Chwali się, że „jest najbardziej aktywną grupą w islamie”.

 

Ahmadiyya, mimo krytyki głównych nurtów, rozwija się jednak prężnie. W Londynie wspólnota wybudowała największy w Wielkiej Brytanii meczet. Czy powtórzy swój sukces w Warszawie?

 

Na razie z budynkiem, należącym do Stowarzyszenia Ahmadiyya nic się nie dzieje. Gdyby zaczęto jego przebudowę na meczet, byłoby to działanie nielegalne, ponieważ urząd dzielnicy nie wydał jeszcze decyzji o warunkach zabudowy. - Sprzętu budowlanego jeszcze nie widać, ale wszelkie protesty należy podjąć już teraz. Kiedy już na działkę wjadą ekipy budowlane będzie za późno, bo będzie to oznaczało, że Ahmadiyya jest już uprawniona do budowy meczetu. Wtedy nikt ich już nie zatrzyma – argumentuje Pietrzyk. Teraz, kiedy muzułmanie są na etapie starań się o wymagane decyzje i pozwolenia, można jeszcze coś zdziałać.

 

Starania o budowę meczetu w dzielnicy Warszawa Włochy nieco dziwią ze względu na fakt, że nie znajduje się tam żadne większe skupisko wyznawców islamu. - Z tego, co się orientuję,  nie ma tam żadnego większego skupiska muzułmanów. We Włochach nie ma licznej mniejszości muzułmańskiej, która potrzebowałaby ośrodka swojego kultu religijnego. Ahmadiyya posiada przy ul. Dymnej jedynie swoją posesję, być może jakaś niewielka wspólnota spotyka się tam na modlitwach, ale nic poza tym. Dlatego sąsiedzi obawiają się, że jeśli powstanie tam meczet, to okolica stanie się atrakcyjna dla muzułmanów, którzy zaczną się tam masowo sprowadzać. Dodatkowo, powstaje tam duże osiedle mieszkalne, Zielona Italia, gdzie zostanie oddanych ponad 900 mieszkań, więc okoliczni mieszkańcy obawiają się, że w dzielnicy Warszawa Włochy powstanie muzułmańskie getto – mówi portalowi Fronda.pl Christian Młynarek, radny dzielnicy Włochy.

 

- Takie obawy pojawiają się wśród mieszkańców dzielnicy. Czy są zasadne? Ryzyko zawsze istnieje, chociaż Ahmadiyya nie jest stowarzyszeniem bardzo liczebnym. Nie ma obawy, że te 900 powstających mieszkań zostanie zamieszkanych przez osoby obce nam kulturowo. Może słowa o “muzułmańskim getcie” są lekko na wyrost, ale pewne ryzyko zawsze istnieje – dodaje.

 

Co ciekawe, przeciw budowie meczetu przy ul. Dymnej nie protestuje nikt z tych, którzy byli oburzeni planami wybudowania świątyni przy Rondzie Zesłańców Syberyjskich. Głównym organizatorem protestu było wtedy Stowarzyszenie Europa Przyszłości, któremu udało się w głosie sprzeciwu zjednoczyć liberałów, feministki, buddystów Diamentowej Drogi i Wszechpolaków. Demonstranci, którzy wtedy ostrzegali, że meczet Ligi Muzułmańskiej będzie „wylęgarnią radykałów”, tym razem zapowiedzieli, że nie będą protestować. - Nie będziemy protestować przeciwko meczetowi Ahamdiyyi.Celem naszej działalności nie jest przeciwdziałanie budowom wszelkich meczetów ani też sprzeciwianie się wszystkim inicjatywom tylko dlatego, że odwołują się do  muzułmanów. Stowarzyszenie wielokrotnie informowało media, że nasz niepokój dotyczy rozwoju islamu politycznego do jakiego niewątpliwie należą ugrupowania skupione wokół ideologii Bractwa Muzułmańskiego. Chcemy przeciwdziałać instrumentalnemu traktowaniu demokracji przez ruchy islamistyczne, propagowaniu sprzecznego z prawami człowieka szariatu oraz tworzeniu islamskiej Europy zamiast europejskiego islamu – czytamy w oświadczeniu Stowarzyszenia Europa Przyszłości, które podkreśla, że Ahmadiyya z różnych powodów teologicznych nie jest uznawana przez wielu muzułmanów, a członkowie ruchu w wielu krajach są prześladowani.

 

- Z pewnością inwestycja przy Rondzie Zesłańców Syberyjskich jest dużo większa, niż ta we Włochach. Być może stowarzyszenie zwraca większą uwagę na skalę inwestycji, która powstaje w miejscu reprezentacyjnym. Tu na Włochach dzieje się to nieco na uboczu, z dala od większych szlaków komunikacyjnych. Może niektórym to nie przeszkadza, ale na pewno nie okolicznym mieszkańcom – komentuje Młynarek.

 

Członkowie Europy Przyszłości podkreślali też, że organizacje zachodnioeuropejskie współpracujące z portalem euroislam.pl potwierdzały pokojowy i nieupolityczniony charakter Ahmadiyyi. Nawet jeśli meczet przy ul. Dymnej powstanie, prawdopodobnie większość wyznawców islamu nawet do niego nie zajrzy. Czy to jednak powód, by bezwiednie przyzwalać na budowę świątyni sekciarskiego odłamu islamu w Warszawie?

 

Marta Brzezińska

 

Na 27 czerwca zaplanowano przeprowadzenie rozprawy administracyjnej w przedmiotowej sprawie. Jednak ponownie przez błąd urzędników rozprawa została odroczona. Miesiąc temu urzędnicy zapomnieli zawiadomić pełnomocnika jednej ze stron, Damian Pietrzyka, z kolei tym razem zbyt późno wysłano zawiadomienia o rozprawie do stron postępowania, których na obecnym etapie jest 11, nie dochowując tym samym terminów dla prawidłowego doręczenia zawiadomień o rozprawie. Najbliższa rozprawa, gdzie powinno dojść już do merytorycznego rozpoznania sprawy odbędzie się prawdopodobnie w listopadzie.