Portal Money.pl zwraca uwagę, że trwają dwa równoległe procesy związane z badaniem prawidłowości przebiegu wyborów prezydenckich. Protesty wyborcze rozpatruje Sąd Najwyższy, a jednocześnie swoje postępowania wszczyna prokuratura.
- „Oferowaliśmy Bodnarowi, że jako senatorowie złożymy zbiorowe doniesienie do prokuratury, by miał podkładkę do zbadania wszystkich komisji w woj. podlaskim, lubelskim i podkarpackim. Ale nie było odzewu”
- powiedział jeden z senatorów KO.
Dotychczas prokuratura wszczęła już jednak siedem śledztw, a minister Bodnar postuluje ponowne przeliczenie głosów w blisko 1500 komisjach. Co może być konsekwencją działań śledczych?
- „Co najwyżej pociągnięcie do odpowiedzialności karnej członków komisji, którzy dopuścili się wychodzących na jaw nieprawidłowości. Wbrew temu, na co liczą niektórzy zwolennicy ponownego przeliczenia głosów w skali ogólnopolskiej, działania prokuratury nie przełożą się na ewentualną korektę wyniku wyborów”
- zauważa Money.pl.
Przyznaje to rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak, który przypomniał, że „prokuratura nie jest organem liczącym głosy i ustalającym wynik wyborów”.
- „Do nas należy prowadzenie postępowań, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Nie musi mieć to wpływu na ostateczny wynik wyborów w skali kraju”
- podkreślił.
O ważności wyborów tymczasem, niezależnie od działań prokuratury, orzeknie Sąd Najwyższy. Z faktu, że prokuratorskie postępowania nie mogą nic zmienić w wyniku wyborów, zdają sobie sprawę politycy KO.
- „Cała sytuacja nosi znamiona utraty kontaktu z podłożem. Ten pociąg już pojechał, Giertych poczuł wiatr w żaglach. Tusk mu na to pozwolił, tylko teraz brakuje planu B, który pozwoli wyjść z tej sytuacji z twarzą. A jeśli stworzymy precedens, w którym de facto to prokuratura ustala wyniki wyborów, to Ziobro będzie wniebowzięty, jeśli kiedyś jeszcze wróci do władzy”
- mówi źródło Money.pl, cytowane jako „ważny rozmówca z Platformy Obywatelskiej”.