Inicjator protestu, poseł Koalicji Obywatelskiej Roman Giertych, znany z akcji składania masowych protestów wyborczych tzw. „giertychówek”, do publicznej debaty wniósł pytanie o działania protestujących: „CZY to prawda, że jutro niezadowoleni … mają przypuścić SZTURM na Sąd Najwyższy?” 

Z kolei pierwsza prezes Sądu Najwyższego, Małgorzata Manowska, odnosi się do fali około 50 tys. złożonych protestów wyborczych jako do tak zwanych „giertychówek”.

Giertych publicznie zarzuca SN, że wiele protestów jest ignorowanych: „Protesty bez rejestracji są wsadzane do kartonów… To kpina, a nie sąd”.

SN reaguje publikując zdjęcia dokumentów, by obalić narrację „kartonową”. Manowska precyzuje, że protestów tych jest około 50 tys., z czego 90% powielonych według wzoru Giertycha.

Z kolei Adam Bodnar, Prokurator Generalny, ogłosił, że co najmniej trzy z protestów, w tym jeden inicjowany przez Giertycha, wymagają analizy dowodowej.

Zaplanowane na 1 lipca posiedzenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN stało się centralnym punktem sporu o legalność procesu wyborczego.

W tle tego politycznego napięcia Donald Tusk zaapelował do liderów koalicji, by pozostali przyzwoici i zgodni, unikając prób destabilizacji.

Do SN zgłoszono około 50 tys. protestów wyborczych, głównie o charakterze powielonym, znanych jako „giertychówki”. Wiele zawiera błędy formalne – np. użycie PESEL-a Giertycha.

Giertych grozi złożeniem zawiadomienia przeciwko Manowskiej i SN.

Bodnar potwierdza uruchomienie postępowania dowodowego w kilku przypadkach.