„Kiedy polski uczony żydowskiego pochodzenia R. Lemkin formułował po wojnie prawną konstrukcję zbrodni ludobójstwa, to obejmował nią Żydów, Polaków i Cyganów. To są fakty historyczne, które dzisiaj są zakłamywane przez propagandystów nieprawdziwej wizji” – mówi w rozmowie z Tomaszem Pollerem dla portalu Fronda.pl prof. Grzegorz Górski, historyk amerykanista, rektor Kolegium Jagiellońskiego w Toruniu.„Pamiętać należy, że obecnie w Izraelu prawie 20% ludności żydowskiej to emigranci z Rosji. Zdecydowana większość z nich nie ma nic wspólnego z żydowskimi korzeniami i jest oczywistą agenturą wpływu Kremla. To jest potężne narzędzie wpływu nie tylko na politykę Izraela, ale również na tonację propagandy historycznej w tym kraju.”

 

 

Tomasz Poller: Jak się dowiadujemy, prokuratura w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie Katarzyny Markusz. Przypomnijmy, że osoba ta użyła sformułowania o „polskim współudziale w Zagładzie Żydów”, a zawiadomienie w sprawie znieważania narodu polskiego złożył Instytut Walki z Antypolonizmem Verba Veritatis. Odmowa wszczęcia śledztwa oznacza, że sprawa nie będzie nawet rozpatrywana… Autorka kontrowersyjnych słów z właściwym sobie wdziękiem zapowiada, że… nadal będzie robić to, co robi (owa Markusz znana jest zresztą z dość prymitywnych prowokacji, a jakiś czas temu w kontekście fake newsów na temat Jana Pawła II zamieściła wpis: „Kiedy demontaż pomników JP2? Chyba nie chcecie tego obrzydliwego typa...?”)

Prof. Grzegorz Górski: Dominującą regułą postępowania pewnej części dzisiejszych społeczeństw zachodnich (w Europie i w Ameryce Północnej) jest tzw. transgresja. Jest to szczególnie widoczne w obszarze szeroko pojętej kultury, a właściwiej pseudo - kultury. Oznacza to z grubsza założenie, iż zasadą postępowania jest przekraczanie wszelkich granic. Podkreślam - wszelkich granic. Oni to nazywają „łamaniem różnych tabu”, które - wedle nich - ograniczają wolność człowieka. W istocie sprowadza się to do niszczenia wszelkich zasad i norm, niszczenia wszelkich autorytetów i form życia społecznego, a ostatnio także dowolnego przedstawiania historii. Transgresja bowiem atakuje obecnie również na obszarze historii i nie przypadkiem widzimy np. w USA, jak na nowo pisze się dzieje tego kraju. Osoba, o którą Pan pyta, jest częścią machiny, którą w Polsce uruchomił swego czasu Palikot. Wszystko co robił było świadomą prowokacją w duchu transgresywizmu. Tu dochodzi jeszcze jeden element. Osoby, które stosują tę metodę, co do zasady cierpią na rozliczne kompleksy i jednym ze sposobów ich terapii jest nieustanne prowokowanie. Po to by zdobyć lajki na Facebooku czy Twiterze, żeby napisali o nich w polskojęzycznym „Fakcie”, czy pokazali setkę w polskojęzycznym TVN-ie. A więc - tak, będą to robić, będą szli co chwilę o krok, może i trzy kroki dalej. Tym bardziej, że mogą liczyć na aplauz tej części środowiska sędziowskiego, której wydaje się, że żyrując taką formę „wolnej ekspresji”, robi na złość PiSowi czy Kaczyńskiemu. Nie chce zrozumieć, że żyrując te świństwa, podcina korzeń po korzeniu fundamenty kultury narodowej, bez której nie przetrwamy jako Naród.

Trudno nie zauważyć, że mamy do czynienia z pewnym przesuwaniem granic…  Nikt poważny nie negował nigdy faktu, że wśród społeczeństwa polskiego obok bohaterów byli także zdrajcy. Skoro jednak ktoś kreuje narrację o „polskim współudziale w Zagładzie Żydów”, to tym samym sugeruje, że jakiś donosiciel, szmalcownik, czy też ktoś, kto dokonał zabójstwa Żyda, był jakimś partnerem dla hitlerowskich Niemiec w planowym ludobójstwie. A przecież w rzeczywistości był on dla nich „podczłowiekiem”, również niepewnym swojego losu. Jeżeli tak szeroko można posługiwać się pojęciem „współudziału”, to konsekwentnie, wiedząc o działalności Judenratów czy żydowskiej policji w gettach, można by mówić o „żydowskim współudziale w Zagładzie”. A nawet o „współudziale Żydów w niemieckiej eksterminacji narodu polskiego”, skoro kolaboracyjna żydowska organizacja Żagiew rozpracowywała dla Gestapo także Polaków niosących Żydom pomoc.

Dla każdego kto ma odrobinę wiedzy o tym, co się działo w czasie II wojny światowej są to oczywistości. Niemcy na początku 1942 roku wdrożyli tzw. Generalplann Ost, którego założeniem było „oczyszczenie” z Polaków, Żydów i Cyganów przestrzeni Polski centralnej. W ich chorych umysłach to był prastary germański obszar osadniczy, który mieli oczyścić z ludności napływowej. Konferencja w Wansee, która uruchomiła Holokaust, była wejściem w fazę realizacyjną tego planu. Zaczęto go realizować od Żydów i Cyganów z oczywistych powodów - było ich po prostu dużo mniej. Bo przecież Niemcy musieli się liczyć z „wydolnością” swojej organizacji gospodarczej i społecznej przy realizacji tak „ambitnego” projektu. Dlatego na Polakach realizowali podobne akcje eksterminacyjne jako swego rodzaju „testowanie procedur” na przyszłość. Tym przecież była próba przekształcenia zamojszczyzny w niemiecki okręg podjęta w 1942 roku, której towarzyszyła zagłada tysięcy jej mieszkańców. Kiedy więc polski uczony żydowskiego pochodzenia R. Lemkin formułował po wojnie prawną konstrukcję zbrodni ludobójstwa, to obejmował nią Żydów, Polaków i Cyganów. To są fakty historyczne, które dzisiaj są zakłamywane przez propagandystów nieprawdziwej wizji, w świetle której jedyną i wyłączną ofiarą niemieckiego nazizmu byli Żydzi. Problem polega jednak na tym, że owi propagandyści są w nieustannym natarciu i także w formule transgresywizmu głoszą coraz bardziej ekstremalne tezy, a my nie potrafimy choćby upowszechniać całego dorobku opracowań historycznych, który opisaną wyżej prawdę przedstawiał gdzieś do końca lat 70-tych XX wieku.

Tego rodzaju wypowiedzi próbujących ustawić Polaków jako naród w roli sprawców zbrodni drugiej wojny światowej i zagłady Żydów, pojawia się sporo. Z pewnością za wieloma z nich stoi głupota i brak wiedzy historycznej. Jednak trudno udawać, że nie mamy tu również do czynienia ze świadomymi działaniami, metodycznie i konsekwentnie zmierzającymi do zohydzania wizerunku Polski, niszczenia naszej reputacji w świecie, co przecież nie pozostaje obojętne dla naszego bezpieczeństwa i pozycji międzynarodowej. Trudno nie pamiętać o ubiegłorocznej imprezie w Yad Vashem zorganizowanej przez człowieka Putina, Mosze Kantora.

Rosja, która obok Niemiec historycznie zawsze była najbardziej antysemickim krajem, niestety zgrabnie eksploatuje nasze błędy i zaniedbania. Pamiętać należy, że obecnie w Izraelu prawie 20% ludności żydowskiej to emigranci z Rosji. Zdecydowana większość z nich nie ma nic wspólnego z żydowskimi korzeniami i jest oczywistą agenturą wpływu Kremla. To jest potężne narzędzie wpływu nie tylko na politykę Izraela, ale również na tonację propagandy historycznej w tym kraju. Jest charakterystyczne, że nauka izraelska praktycznie w ogóle nie zajmuje się tym, co się działo z Żydami pod „opieką” rosyjskich carów czy w ramach Związku Sowieckiego. Nic, jakaś wszechogarniająca biała plama. Nie dowiemy się, dlaczego ci Żydzi zawsze, gdy mogli, uciekali z Rosji, choćby do kongresówki, gdzie „troska” jaką ogarniali ich carowie, była z natury rzeczy dużo mniejsza. Ale tu znowu trzeba wrócić do tego, co mówię od lat - jeśli nasza odpowiedź sprowadza się do organizowania rytualnych konferencji prasowych w Warszawie i „słusznych głosów oburzenia” wygłaszanych w kilku polskich środkach przekazu, to będzie tylko gorzej.

Gdy chodzi o trudny temat relacji polsko-żydowskich, prace rzetelnych historyków zostały niestety przesłonięte przez produkcje kontrowersyjnych badaczy, pełne przemilczeń, nieprawdy i porażające nonszalanckim obchodzeniem się ze źródłami historycznymi. Doszło do tego, że Edward Malinowski, bohater ratujący ludność żydowską, został przez nich posądzony o grabienie Żydów i wydawanie ich Niemcom. Sam fakt wytoczenia prywatnego procesu autorom tych bredni spotkał się z kampanią dezinformacji, fake newsów i nienawiści przeciwko Polsce. Warto zapytać, czy obecne polskie władze, które zapowiadały wstawanie z kolan, mówiły o ofensywie polityki historycznej, potrafią działać tutaj adekwatnie i czy są w ogóle przygotowane na tego rodzaju sytuacje, jak ta?

Właściwie odpowiedziałem już wyżej. I spuentuję to tak. W okresie największego napięcia wokół tzw. nowelizacji ustawy o IPN-ie, doszło do gigantycznej merytorycznej konfrontacji ze skrajnymi środowiskami żydowskimi i ich akolitami w internecie. Była to naprawdę wielka wojna, która toczyła się na różnych forach anglojęzycznych ośrodków i instytucji. W tej walce ogólnoświatowe polskie pospolite ruszenie, jak niegdyś husaria, zmiotło przeciwników z powierzchni ziemi, odwołując się do twardych faktów historycznych. To było pospolite ruszenie, bo nawet wtedy żadna z mrowia polskich instytucji sowicie zaopatrywanych z budżetu, nie była w stanie w ogóle zorientować się, że coś takiego ma miejsce. Ani służby MSZ (szczycące się pojedynczymi wystąpieniami przeciwko „polskim obozom”), ani tzw. Instytuty Polskie i stacje PAN-u, ani instytucje krajowe, o polskich uczelniach publicznych nawet nie wspomnę, NIE ZROBIŁY NIC, ABY WŁĄCZYĆ SIĘ do tego spontanicznego wysiłku setek tysięcy polskich patriotów rozsianych po całym świecie. I co ważne, to nasze pospolite ruszenie spowodowało takie poruszenie, że to strona izraelska uznała, że brnięcie w tamtej konfrontacji jej się nie opłaca. Można sobie tylko wyobrażać co by było, gdyby owo pospolite ruszenie zostało wsparte zorganizowanym zapleczem polskich instytucji publicznych. Wtedy hochsztaplerzy historyczni, nie mieliby pola do popisu.