Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co sądzi Pan o zamieszaniu w partii Porozumienie? 

Łukasz Warzecha, publicysta „Do Rzeczy”, „SuperExpress” i Onet.pl: W całym tym zamieszaniu mamy do czynienia z dwoma wątkami. Pierwszy to próba ewentualnej interwencji, czy też wmieszania się w sytuację Porozumienia przez Jarosława Kaczyńskiego. Każdy, kto obserwował losy ugrupowania Jarosława Gowina, (przynajmniej w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy) odczytywał specyficzną rolę Adama Bielana jako osoby, która balansowała pomiędzy PiS a Porozumieniem. 

A drugi wątek?

To cała sytuacja Jarosława Gowina, który wydaje się, że wyszedł z tego ambarasu obronną ręką, choć znacznie osłabiony. Zachowuje on swoją pozycję jako siła niezbędna dla Zjednoczonej Prawicy, by utrzymać większość (wisi ona w tej chwili na czterech głosach). Nawet gdyby założyć, że jedynie połowa posłów Porozumienia spośród siedemnastu jest wierna Jarosławowi Gowinowi, to i tak jest to wciąż znacznie więcej niż cztery decydujące osoby… 

Na co jeszcze warto zwrócić uwagę przy okazji tej sytuacji? 

Bardzo interesującym aspektem jest kontrast pomiędzy sytuacją Porozumienia a sytuacją Solidarnej Polski. Porozumienie ma poważne, wewnętrzne problemy (myślę, że nie jest to jeszcze ich koniec), podczas kiedy Solidarna Polska idzie w zwartej konfiguracji do przodu, zaznaczając w kolejnych sprawach, swoją odrębność programową wobec PiS. Nie chcę powiedzieć, że Porozumienie jest konkretnie na linii schodzącej, ale na pewno ma tutaj znacznie gorszą sytuację. Pomiędzy tymi dwoma koalicyjnymi partiami w Zjednoczonej Prawicy jest w tej chwili wyraźna różnica, wyraźny kontrast.  

Wspomina Pan, że jest opcja, iż sam Jarosław Kaczyński stoi za zamieszaniem w Porozumieniu, a to dlatego, że Gowin miał w ostatnim czasie kontaktować się z Donaldem Tuskiem… Czy coś faktycznie może w tym być?

Wchodzimy tutaj w sferę spekulacji, nie mam konkretnych informacji na ten temat. Nawet jeśli bym miał, to traktowałbym je bardzo ostrożnie, dlatego, że Adam Bielan znany jest z tego, że potrafi „rozpuszczać” informacje, które prezentują go jako bardziej aktywnego polityka, niż jest w rzeczywistości. Nie jestem w stanie na podstawie tej spekulacji postawić żadnej konkretnej tezy - z jednej strony jasne jest, że koalicjanci są dla Jarosława Kaczyńskiego pewnym problemem, pewnie chciałby ich „spacyfikować”, ale tak by nie „pozbyć się” sejmowej większości. Wrogie przejęcie Porozumienia, pewnie odpowiadałoby Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie znaczy to, że to on był inicjatorem tej akcji - równie dobrze można sobie wyobrazić, że inicjatorem był Adam Bielan, który chciał w ten sposób „wkupić się” w łaski Jarosława Kaczyńskiego, przynosząc mu na przykład „na tacy” większą część posłów Porozumienia. Bardzo trudno powiedzieć, kto zainicjował te działania, natomiast to jak się skończyły te sytuacje, powoduje, że z punktu widzenia celu, którym mogłoby być przejęcie Porozumienia, Jarosław Kaczyński przegrywa. 

Dlaczego?

Działa tutaj zasada: co cię nie zabije to cię wzmocni. Jarosław Gowin w tym momencie pozbywa się z Porozumienia osób najbardziej kłopotliwych, które mogłyby chcieć przejęcia jego ugrupowania - nie będą mu one już zagrażać. Zatem prawdopodobnie na przyszłość, „scementuje” to Porozumienie. Oczywiście, nie zmienia to faktu, że partia Jarosława Gowina wychodzi z tego konfliktu osłabiona. Warto dodać, że od dawna jest to ugrupowanie, któremu bardzo ciężko jest zaznaczyć własną odrębność - w przeciwieństwie do Solidarnej Polski. 

Sąd koleżeński usunął z partii europosła Adama Bielana i posła Kamila Bortniczuka. Co z ich przyszłością?

Nie przewiduję sukcesów batalii o obalenie tych postanowień, o wyrzuceniu ich z partii, myślę, że się to nie uda. Prawdopodobnie musiałby to rozstrzygnąć Sąd Powszechny. Byłoby to jednak dość gorszące. Myślę, że w imię stabilności Zjednoczonej Prawicy, Jarosław Kaczyński wywrze nacisk, by politycy się porozumieli. Natomiast, pamiętajmy, że jest założenie i zasada, na którą wszyscy w Zjednoczonej Prawicy się zgodzili. 

Co ma Pan na myśli?

Zgodził się na nią przede wszystkim Jarosław Kaczyński, że jeżeli ktoś odchodzi z czy zostaje wyrzucony z ugrupowania koalicyjnego, to nie może być przejęty przez Prawo i Sprawiedliwość, nie może stać się członkiem PiS. Taki los spotkał na przykład Jadwigę Emilewicz, która nie jest już członkiem Porozumienia, ale jednocześnie nie została członkiem PiS - jest po prostu członkiem klubu Zjednoczonej Prawicy. Myślę, że tutaj i z Bortniczukiem i z Bielanem będzie podobnie - będą oni po prostu członkami klubu Zjednoczonej Prawicy, natomiast do PiSu nie przejdą. Przynajmniej nie przejdą do momentu, kiedy będą kształtowane listy wyborcze. Oczywiście, przed wyborami nie jest wykluczone, że zostaną przez Prawo i Sprawiedliwość wzięci na listy. Myślę, że do tego czasu pozostaną po prostu bezpartyjnymi członkami klubu Zjednoczonej Prawicy.

Adam Bielan mimo wyrzucenia z ugrupowania utrzymuje, że jest aktualnie jego szefem i chce zorganizować w Porozumieniu nowe wybory. Oznacza to, że według niego Jarosław Gowin jest uzurpatorem. Tyle że za Gowinem stoi zdecydowana większość posłów ugrupowania. Jakie ma to znaczenie dla całej rozgrywki oraz jaki ma to wpływ na relację Porozumienie-PiS?

Myślę, że nie dojdzie do eskalacji tego konfliktu. Może zdarzyć się tak, że Jarosław Kaczyński będzie naciskał na Adama Bielanalub po prostu mu powie o tym, by nie prowadził już dalej tego konfliktu, a ten go posłucha.  

Dlaczego?

Dlatego, że jest już moment, po którym ta sprawa wyraźnie może szkodzić całej Zjednoczonej Prawicy, a to zwłaszcza w momencie, kiedy minister Ziobro ma kolejny powód do tego, by znowu „uderzyć” w Jarosława Kaczyńskiego. 

To znaczy?

Tym razem jest to strategia energetyczna Polski. Zamieszanie i awantura z jakimś separatystycznym zjazdem, z oddaniem sprawy do Sądu Powszechnego u drugiego koalicjanta po prostu nie służy. Szczególnie kiedy dzieje się to w momencie, kiedy trwa epidemia, kiedy jest bunt przedsiębiorców etc. Dlatego sądzę, że Jarosław Kaczyński będzie chciał, by Adam Bielan odpuścił sobie prowadzenie tej wojny. Jeżeli chodzi o relacje, to oczywiście PiS będzie musiało stać na czele Porozumienia, a tym faktycznym liderem (myślę też, że i formalnym) jest nadal Jarosław Gowin. Nie przewidywałbym tutaj zatem żadnej zmiany, przynajmniej nie do momentu wyborów. Jak będą układane listy, kto się na nich znajdzie i w jakiej konfiguracji dowiemy się w 2023 roku, wtedy prawdopodobnie usłyszymy o kolejnym spięciu w koalicji, chyba że wcześniej konflikt wyniknie nie z winy Adama Bielana czy Jarosława Gowina, ale na przykład z powodu trwającego konfliktu na linii Zbigniew Ziobro - Mateusz Morawiecki. 

Jak skończy się ten chwilowy chaos, nieporozumienie w Porozumieniu? Czy może okazać się, że politycznie zyska na tym po prostu opozycja? 

Myślę, że nie będzie tu wyraźnego wpływu na sondaże, również dlatego, że jest to sprawa hermetyczna. Komentatorzy polityczni mogą być bardzo podekscytowani tą sytuacją, natomiast jakby zapytać przeciętnego Kowalskiego o konflikt w Porozumieniu, to prawdopodobnie w ogóle nie wiedziałby, o co chodzi, nie kojarzyliby nawet nazwy Porozumienie. Nie sądzę, żeby miało to jakiś duży wpływ, opozycja bardzo wątpliwe, żeby na tym zyskała. Nie jest to przecież żaden powód, by elektorat odwrócił się od Zjednoczonej Prawicy na rzecz np. Platformy.

Czy, aby na pewno? 

Dużo ważniejsze sprawy to sytuacja ekonomiczna, bezrobocie, sytuacja przedsiębiorców, to może mieć jakiś realny wpływ na notowania, tępo szczepień, liczba zgonów nadmiarowych etc. Natomiast, konflikt w Porozumieniu, to bardzo wątły powód…

Dziękuję za rozmowę.